Turniej na Ullevi rozgrywany był w strugach deszczu, a mijanki można było policzyć na palcach jednej ręki i zazwyczaj były one efektami błędów wyprzedzanych zawodników. - Tak nie może być w mistrzostwach świata. To było po prostu dzikie show, w którym czekało się, który z szesnastu uczestników przeżyje. Wiem, że organizatorzy zainwestowali w to wiele pieniędzy, ale szkoda, że te zawody w ogóle się odbyły. Jason Crump protestował, ale organizatorzy zapewniali, że tor wchłonie wodę i wszystko będzie dobrze - powiedział Pedersen.
Duńczyk nie szuka jednak usprawiedliwienia swojej słabej postawy w panujących w Szwecji warunkach. - To oczywiście nie jest żadna wymówka, bo wiadomo, iż nigdy nie radziłem sobie najlepiej na tego typu owalach. Takie opady to jednak poważne utrudnienie i skończyło się na tym, że Jason Crump wylądował w szpitalu. Ten turniej to katastrofa, a ja mogę być zadowolony tylko z tego, że Jason i Tomek Gollob nie zdobyli zbyt wiele punktów - dodał jeździec z Półwyspu Jutlandzkiego.
Nicki Pedersen w klasyfikacji przejściowej cyklu GP spadł z drugiej na czwartą pozycję. Duńczyk ma na koncie 21 oczek i do prowadzącego Tomasza Golloba traci zaledwie 3 punkty. Kolejny turniej tegorocznej serii odbędzie się 28 maja w Pradze.
Nicki Pedersen w Goeteborgu nie miał powodów do takiej radości