Robert Miśkowiak dla SportoweFakty.pl: Takie rzeczy tylko w Polsce

Główna Komisja Sportu Żużlowego poinformowała w swoim komunikacie, że w Polsce obowiązywać będą jednak nowe tłumiki. Decyzja wywołała duże zaskoczenie przede wszystkim wśród zawodników. Takiego obrotu spraw nie spodziewał się między innymi Robert Miśkowiak.

- Powiem szczerze, że jestem bardzo zaskoczony i do końca nie wiem, co mam powiedzieć. Pierwsza rzecz, jaka mi przychodzi na myśl to problem z pozyskaniem tych tłumików w tak krótkim czasie. Mamy jechać na nich od kolejnej niedzieli. To niezrozumiałe. Realna byłaby jazda od jeszcze następnej kolejki. To taka pierwsza refleksja natury logistycznej, ale powiem szczerze, że całą sprawą jestem bardzo zniesmaczony. Myślę, że bardzo się taką decyzją teraz ośmieszamy. Najpierw zdecydowaliśmy, że nie będzie nowych tłumików, a teraz co robimy? W połowie sezonu nagle zmieniamy zdanie, bez jakiegokolwiek sygnału, że tak się stanie. W Polsce może się jednak zdarzyć dosłownie wszystko. Takie rzeczy są możliwe tylko u nas - powiedział dla portalu SportoweFakty.pl zawodnik Lechmy Poznań Robert Miśkowiak.

Najpierw GKSŻ i PZM zdecydowali, że decyzję o jeździe na starych lub nowych tłumikach podejmą zawodnicy, którzy opowiedzieli się za starymi rozwiązaniami. Miśkowiak nie rozumie, dlaczego opinie jego i kolegów nagle przestały mieć znaczenie. - Tak jak powiedziałem, takie rzeczy tylko w Polsce. Powiem szczerze, że nie chciałbym za bardzo komentować postawy osób decydujących o obliczu polskiego żużla. Tego się tak naprawdę nie da logicznie skomentować. Wychodzi na to, że będzie trzeba się podporządkować. Jestem bardzo zdziwiony. Naprawdę nie wyobrażam sobie jazdy na nowych tłumikach za kilka dni. Wydaje mi się, że połowa zawodników nie ma nowych tłumików. Co teraz? - tłumaczy zawodnik poznańskiego klubu, który w całej sprawie był konsekwentny i opowiadał się do końca za starymi tłumikami.

Pozyskanie nowych tłumików w tak krótkim czasie to nie jedyny problem dla wielu zawodników. Oddzielną kwestią jest bowiem ich dostosowanie do posiadanego sprzętu. - To również stanowi duży problem. Sam do końca nie wiem, jak to wszystko będzie wyglądać. Pierwszy raz pojadę w tym roku na nowych tłumikach. Przejadę się i spróbuję wyciągnąć jakieś wnioski i coś sensownego zrobić. Podkreślam jednak, że zakładam tłumiki, bo muszę i teraz nie ma już innej drogi - wyjaśnia Miśkowiak.

To zdaniem naszego rozmówcy koniec wojny tłumikowej, którą Polska zdecydowanie przegrała. - To nasza porażka. Najpierw niektórzy się za coś wzięli i pozwolili decydować zawodnikom. Nagle bez konsultacji z nami ci sami ludzie zmieniają decyzję. Nie chciałbym nikogo obrażać. Mój wniosek po całej sprawie jest tylko jeden. W Polsce, a w polskim żużlu zwłaszcza, wszystko może się wydarzyć - mówi zawodnik.

Miśkowiak nie wie, co mogło mieć wpływ na nagłą zmianę podjętej wcześniej decyzji. - Nie wiem, co mogło być decydujące. Być może naciski ze strony FIM-u, ale ciężko mi jednoznacznie stwierdzić. To moim zdaniem jedyne co mogło tak radykalnie zmienić stanowisko. Szkoda jednak, że wszystko wróciło do normy i cała sprawa została załatwiona bez konsultacji z nami - wyjaśnia.

Żużlowiec Lechmy Poznań jest również zaskoczony postawą niektórych zawodników, którzy w sprawie tłumikowej potrafili bardzo szybko zmieniać zdanie. - Byłem do końca tego samego zdania i chciałem starych tłumików. Śmiać mi się z tych chłopaków, którzy pierwsi opowiadali, że chcemy starych tłumików, a po kilku dniach byli już w stanie zakładać nowe części. Nowe tłumiki nagle okazały się idealne. To tylko pokazuje, jak szybko niektóre osoby potrafią zmieniać zdanie - zakończył Miśkowiak.

Komentarze (0)