Mikołaj Curyło: Sprzęt jedzie, więc czemu ja nie miałbym?

Już w najbliższą niedzielę na torze w Gdańsku dojdzie do niezwykle interesującego pojedynku dwóch pretendentów do awansu do Speedway Ekstraligi, w którym miejscowy zespół Lotosu Wybrzeża podejmie bydgoską Polonię. Języczkiem u wagi tego starcia może być postawa juniorów obu drużyn.

Gospodarze w swoim składzie mają ″tajną broń″ w postaci Australijczyka Darcy'ego Warda, który w tej chwili legitymuje się najwyższą średnią biegopunktową w pierwszej lidze. W zespole Polonii na lidera formacji juniorskiej wyrasta Mikołaj Curyło, który m. in. walnie przyczynił się do wygranej Polonistów w Gnieźnie. - Na razie mieliśmy dodatkowy trening na torze w Pile, żeby przygotować motocykle pod nowe tłumiki - opowiada o przygotowaniach zespołu do niedzielnego meczu utalentowany bydgoski junior. - Trening był udany, wszystko wyszło w porządku, więc się nie stresuję. Myślę, że koledzy z drużyny również nie odczuwają jakiegoś stresu przed meczem w Gdańsku - podkreśla Mikołaj Curyło.

Do tej pory Mikołaj nie ma zbyt dobrych wspomnień ze swoich występów na gdańskim torze, jednak w tym roku chciałby w końcu przełamać tą złą passę. - Tor w Gdańsku nie należy do moich ulubionych, jednak w tym roku sprzęt jedzie, więc czemu ja miałbym nie jechać? Trochę nie odpowiada mi geometria tego toru, ale myślę, że w niedzielę sobie poradzę! - wyraża swoje nadzieje bydgoski młodzieżowiec.

Niedzielna kolejka ligowa będzie pierwszą, w której ekstra- i pierwszoligowcy muszą w Polsce używać motocykli z nowymi tłumikami. Mikołaj Curyło nie widzi większej różnicy w startach na motorach wyposażonych w stare i nowe tłumiki. - Na tą chwilę jazda z użyciem nowych tłumików nie stanowi dla mnie jakiejś różnicy, moje silniki dobrze chodzą - ocenił bydgoski junior. - Co jest najgorsze przy jeździe na motocyklu z nowym tłumikiem to to, że gdy złapie się jakąś dziurkę, to motocykl wyrywa i ciężko to opanować. Myślę jednak, że z każdym kolejnym wyścigiem będziemy sobie z tym radzić coraz lepiej - podsumował Mikołaj Curyło.

Komentarze (0)