Piotr Woźniak: Najpierw przełożony mecz z Lechmą Poznań, a teraz storpedowane przez ulewę spotkanie z Lokomotivem Daugavpils. Długo łódzcy kibice oczekują kolejnego ligowego pojedynku.
Jacek Rempała: Niestety. Po trzech bardzo trudnych meczach wyjazdowych chcieliśmy dzisiaj wygrać i poprawić nie najlepsze nastroje wśród naszych kibiców. Dobrze przygotowaliśmy się do tego ważnego dla nas meczu, jednak deszcz stanął nam na przeszkodzie. Na kolejny ligowy mecz w Łodzi trzeba będzie więc dalej czekać, chociaż od inauguracji z Rybnikiem minęły już prawie dwa miesiące. Nie układa się to wszystko i niewątpliwie ma wpływ na naszą ostatnią pozycję w tabeli. Gdyby doszedł do skutku mecz z Poznaniem, być może mielibyśmy już cztery punkty i inną sytuację. Liczyliśmy, że z drużyną Daugavpils uda nam się stworzyć emocjonujące widowisko, po którym dopiszemy na swoim koncie meczowe punkty. Wyszło jednak tak, że łódzcy kibice cierpią teraz na brak widowisk, a w czerwcu i lipcu czekać nas będzie prawdziwy meczowy kocioł.
Teraz Orła czeka kolejny ciężki wyjazd, tym razem do Grudziądza. Tam inny wynik niż pewne zwycięstwo gospodarzy będzie niespodzianką.
- Każdy z nas będzie musiał jak najlepiej podejść do tych zawodów i wtedy będzie można myśleć o zadowalającym wyniku. Postaramy się pojechać w najbliższych dniach sparing, z tego co słyszałem w Gnieźnie, aby optymalnie przygotować się do meczu w Grudziądzu.
Dla Orła kluczowe wydaje się szukanie zwycięstw przede wszystkim na własnym torze.
- Przygotujemy się do meczów w Łodzi najlepiej jak potrafimy. Jeszcze nie wszystko stracone, bo w Łodzi nikomu łatwo nie będzie. Gniezno na przykład przegrało u siebie już dwa mecze. My nie możemy do takiej sytuacji dopuścić. Jestem optymistycznie nastawiony i wierzę, że drużyna zacznie jechać na swoim poziomie. Z niecierpliwością czekamy na to, aby móc w końcu powalczyć na własnym torze, przed naszą publicznością.
Jak może pan podsumować początek sezonu w swoim wykonaniu?
- Pierwszy mecz na naszym torze z Rybnikiem, gdyby nie upadek, zakończyłbym z takim dorobkiem, jaki by mnie satysfakcjonował. Później przyszły spotkania wyjazdowe, które nie ułożyły się po mojej myśli. Teraz czułem się bardzo dobrze przygotowany do meczu z Daugavpils. Chciałem powetować sobie gorsze mecze, niestety deszcz pokrzyżował moje plany.
Jakie były przyczyny braku pana skuteczności w meczach na obcych torach?
- Problemy zaczęły się już w Gnieźnie, później w Gdańsku już w pierwszym biegu zaliczyłem upadek. Pęknięty palec i pogięty motocykl sprawiły, że było dla mnie już praktycznie po zawodach. Z Polonią nie pojechałem, bo chciałem poukładać sprawy sprzętowe i podbudować się psychicznie.
Obowiązek stosowania nowych tłumików stał się faktem. Jak pan to ocenia?
- Zawodnicy którzy wcześniej korzystali z tych urządzeń, przynajmniej teraz na początku będą mieli łatwiej. Na pewno trzeba będzie szukać nowych ustawień sprzętu, aby go odpowiednio dopasować. Nic innego nam nie pozostało.
Wyszło więc tak, że protesty w tym temacie na niewiele się zdały.
- Klamka zapadła. Nie ma co już bić piany, bo niczego to nie zmieni. Trzeba się z tym pogodzić. Na pewno jednak boli to, że tak ważne decyzje jak wprowadzenie nowych tłumików, podejmują ludzie którzy nigdy nie siedzieli na motocyklu. Ten produkt jest niebezpieczny. Teraz czeka nas też częstsze serwisowanie silników, w wyniku ich nadmiernego przegrzewania. W tym temacie z resztą chyba wszystko zostało już powiedziane. Wiele nowych tłumików naprodukowano, ale wierzę, że po dwóch czy trzech miesiącach pojawi się ich poprawiona wersja.
W zeszłym miesiącu zginął tragicznie Zdzisław Rutecki. Jakie wspomnienia zachowa pan po swoim byłym trenerze?
- Współpracę z trenerem Ruteckim rozpocząłem dopiero w zeszłym sezonie, mimo to dogadywaliśmy się bez problemów. Wprowadził on też fajną atmosferę w zespole. Upragniony awans Orła do I ligi to też oczywiście jego zasługa. Zapamiętam go jako bardzo dobrego człowieka i trenera.