Paweł Baran: Zawodnicy to nie są piłeczki

Paweł Baran - menadżer drużyny Tauronu Azoty Tarnów po przegranym spotkaniu z PGE Marmą Rzeszów nie miał wesołej miny. Ciężko się temu dziwić, bowiem jego Jaskółki przegrały szósty mecz z rzędu i z zerowym dorobkiem punktowym zamykają ekstraligową tabelę.

Włodarze tarnowskiego klubu chyba w najczarniejszych scenariuszach nie zakładali, że tak potoczą się losy "Jaskółek" w obecnym sezonie. Podobnie sądzi Paweł Baran, menadżer Tauronu Azoty. - Gdyby ktoś mi powiedział przed sezonem, że tak będzie wyglądać pierwsze sześć kolejek w naszym wykonaniu, to po prostu bym w to nie uwierzył. Nie zakładaliśmy, że na tym etapie będziemy na czele tabeli, ale swoiste minimum, abyśmy byli w piątce. To nie tak miało wyglądać - mówi były zawodnik tarnowian w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Swoistą bolączką tarnowian są młodzieżowcy, którym zdobywanie punktów na poziomie Speedway Ekstraligi przychodzi niezwykle ciężko. - Od juniorów oczekuje się strasznie dużo. Tak naprawdę w tamtym roku nie mieli zbyt wiele okazji startować w ekstralidze. Regularnie występował jedynie Tadeusz Kostro, który jeździł w Lublinie. Była to jednak II liga, a trzeba pamiętać, że II liga a ekstraliga to dwa różne światy. Łukasz Lesiak dopiero zbiera doświadczenie. Ciężko nam wymagać, aby przyjeżdżając do Rzeszowa, wygrał w biegu juniorskim z Dawidem Lampartem - stwierdza wychowanek "Jaskółek".

Z pewnością większe pole manewru dałby polski paszport dla Martina Vaculika. - Ułatwiłoby nam to, że jest walka w składzie. Kolejny mecz, następny zawodnik jest na ławce i się niepokoi. Można powiedzieć, że kolejny przegrany mecz, więc potrzeba radykalnych zmian. Mówiłem jednak już wiele razy, że zawodnicy to nie są piłeczki, żeby nimi żonglować losując przy tym: dzisiaj ty, dzisiaj ty, a potem ktoś inny. To przecież też są ludzie, którzy widzą co się dzieje. Nie można ich dobijać, mówiąc, że nie pojedziesz, bo zrobiłeś 5-6 punktów. Taki zawodnik te 5-6 oczek mógł zrobić po ładnej walce, co zupełnie zmienia postać rzeczy. Odnośnie juniorów, sytuację skomplikowała nam kontuzja Kuby Jamróga. To jest sport, który niesie ze sobą wiele kontuzji. Czekamy na paszport dla Martina, bo wtedy na pewno będzie nam łatwiej i zwiększy się pole manewru - wyjaśnia Baran.

Wielu kibiców zadaje sobie pytanie, jaki wpływ na wyniki danych zespołów będzie mieć decyzja o wprowadzeniu do Speedway Ekstraligi nowych tłumików? - Nie możemy się tłumaczyć nowymi tłumikami. Dzisiejszy mecz pokazał, że na nowych tłumikach też da się wyprzedzać, ścigać, a zawody mogą być emocjonujące. Jest jednak jeden problem - były to pierwsze zawody na tych nowych tłumikach. Była to zagadka zarówno dla nas, jak i dla przeciwnika. Moim zdaniem rzeszowianie wykorzystali atut własnego toru w 100 proc. i to było kluczem do zwycięstwa. Czuli się na nim jak ryba w wodzie, wiedzieli jak jechać, gdzie są najlepsze ścieżki - powiedział menadżer tarnowian.

Po raz kolejny w składzie "Jaskółek" zabrakło miejsca dla Bjarne Pedersena, jednak jak zapewnia Baran, Duńczyk cały czas jest brany pod uwagę podczas ustalania meczowego zestawienia. - Mamy w składzie sześciu seniorów, wliczając w to Martina, więc musieliśmy z kogoś zrezygnować. Zrezygnowaliśmy z tego, który prezentował się najsłabiej. Jechaliśmy dwa mecze z Bjarne, a po jego słabszym występie zrobiliśmy kolejną roszadę w składzie. Jeśli mamy treningi w Tarnowie, wówczas zawodnicy nie mogą wiedzieć, że walczą o skład, gdyż wtedy nie skupialiby się na przygotowaniu do meczu, tylko na indywidualnym wygrywaniu na treningach. Po czym przychodzi mecz i okazuje się, że ten jeździec kompletnie nie wie co się dzieje - kończy były zawodnik klubu znad Białej.

Komentarze (0)