Bartłomiej Czekański - Bez hamulców: Poszły konie po betonie

Jeszcze za starych tłumików szefowie żużlowej Grand Prix kazali, żeby przygotowywać betonowe tory, na których można by rozegrać turniej nawet przy mocno padającym deszczu.

Chodziło o to, aby zabezpieczyć się przed złą pogodą i odwołaniem, tudzież przełożeniem zawodów GP, co zawsze przynosi straty.

Teraz, gdy weszły nowe tłumiki, osłabiające silniki, szefowie GP pilnują także, by nawierzchnie były równiutkie jak stół. Wiadomo bowiem, że na tych nowych tłumikach byle koleina czy dziurka na torze to spore niebezpieczeństwo dla żużlowca. Jak tłumaczył ostatnio na konferencji prasowej we Wrocławiu trener Staleczki Gorzów Czesław "Mówcie mi Mourinho" Czernicki, nadmiar mocy w silniku żużlowym to szansa dla zawodnika na wyratowanie się z opresji. Teraz tego nadmiaru mocy już nie ma. Nikt więc nie zaryzykuje z przygotowaniem na GP przyczepniejszego toru, bo pod wpływem deszczu taka kopka mogłaby się rozwalić i trzeba by było imprę odwołać, a poza tym - co chyba jeszcze ważniejsze - obecnie nikt by na czymś takim nie ujechał. To byłaby jedynie walka o życie. Nicki Pedersen powiedział przecież Krzyśkowi Cegielskiemu, że z nowych tłumików jest tylko jeden pożytek: w Anglii zaczęto wreszcie przygotowywać na ligę twarde, łatwiejsze tory.

Tylko czy z tego betonu jest jakiś pożytek dla GP? Trzeci turniej za nami i nuda do sześcianu. W zasadzie, zanim nawierzchnia się odsypie i wreszcie można wtedy zobaczyć jakieś wyprzedzanki, to mija i 12 biegów! W Pradze było ciut lepiej, bo Kus ostro powalczył z Crumpem już w 9. wyścigu. Ale czy Jason był w stanie wyprzedzić młodego Mateja po zewnętrznej? Odpowiedź brzmi: nie! A czy szybki Jarek Hampel miał szansę w finale objechać Hancocka po dużej? Skąd! Zabrakło pary w motorze. Niemal przez całe sobotnie zawody walka polegała na tym, by się przedrzeć pod lewy łokieć rywala i ulokować się przed nim przy krawężniku. Nasz świetny zawodnik, a zarazem kolorowy współkomentator Canal+ Greg Walasek rozwalił mnie swym komentarzem, że FIM wprowadziła nowe tłumiki, żeby żużlowcy jechali w kontakcie, bliżej siebie. Tyle że z tego kontaktu nie ma wyprzedzanek. To sobie Grzesiu wsadź taki kontakt…

Jeszcze tego lata Tomek Gollob znowu mistrzem świata! Bo jest po prostu najlepszy w te klocki, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie. I w Pradze była. Tomek dostał się do finału przez przestraszenie jadącego przed nim Holdera niemal na śmierć. Tak go z tyłu naciskał. Być może Australijczyka ponadto pociągnęło w jakiejś koleince? Zresztą, czy zauważyliście jak wielu zawodników na Markecie "dźwigało na jedno koło"? A dźwiga najczęściej, gdy motor jest słabszy.

Gollob i Hancock - starsi panowie, starsi panowie dwaj, już szron na głowie, już nie to zdrowie (?), a w sercu ciągle maj! Żużel jest nie tylko dla młodych, gniewnych, jest też dla dojrzałych facetów. Nawet mistrz wyprzedzanek 49-letni Jan O. Pedersen zamierza wrócić na tor! W Gnieźnie! Tylko kogo on teraz na tych nowych tłumikach zdoła wyprzedzić? Dla mnie inspiracją jest też 46-letni bokser Bernard Hopkins. W ringu leje młodych jak trza.

Podczas telewizyjnej transmisji z Pragi szczerze się wynudziłem. Sporo chciejstwa i wojowania na torze, lecz więcej z tego dymu niż wyprzedzanek. I wciąż te same twarze: Hancock, Gollob, Pedersen, Crump. A od ubiegłego roku także Hampel. No dobra, Holder i Lindgren byli w półfinale… ale się zmyli. Australijczyk ostatnio realizuje się i specjalizuje w robieniu dziwnych min do kamery, jak niegdyś mój wafel Tomcio Lorek. Do tego Chris wygina się na motocyklu, jakby mu mrówki wskoczyły za kevlar. A każde niepotrzebne wahnięcie maszyną na łuku, po prostu spowalnia jazdę. Nadal jednak uważam, że ma papiery na mistrza. Tylko czy ma na to kondycję? Do jego treningów w „Moskwie” nie będę już wracał…

Ostatnio jazda Janusza Kołodzieja to porażka, a przecież on umie zasuwać po szlace jak mało kto. Chyba nie ma wyjścia: "Koldi" musi sobie zrobić dwutygodniową przerwę, poukładać wszystko we własnej głowie i popracować nad sprzętem. Pamiętam, że tak kiedyś zrobił Tommy Knudsen i znów wrócił na tor silny jak dawniej. A czy… Małysz tak nie robił?

Cieszy dobry wynik dwójki Polaków w Pradze, acz przegrali tam z "Herbim". Czyli „no full satisfaction”. Ale ta sobotnia GP na Markecie oraz poprzednie w Lesznie i Goeteborgu to porażka speedwaya i być może początek jego agonii. Jeśli znudzeni brakiem mijanek kibice przestaną przychodzić na takie procesje ("gęsiego panowie, gęsiego!") żużlowców na betonie, to odwrócą się też sponsorzy. I będzie kicha.

Bałagan z pośpiechu

No cóż, zawsze pozostanie nam nasza rodzima liga. Najlepsza, bo polska. Tyle że i u nas decyzją pana Szymańskiego z GKSŻ (z prezesem PZM Witkowskim w tle), wbrew wcześniejszym ustaleniom, nagle z zaskoczenia wprowadzono nowe "tłumoki". Zrobiono to w dziwnym pośpiechu, bez zastanowienia się, przez co wprowadzono niebywały chaos do naszego ligowego speedwaya. Zawodnicy mieli mało czasu, by spasować sprzęt do najbliższych meczów. Niektórzy dopiero szukali u dilerów nowych tłumików!

Co więcej, chodzą już plotki, że być może jedna kolejka Ekstraligi… zostanie rozegrana na starych urządzeniach. Bo przecież na takich odbyło się awansem spotkanie Zielonki z Czewą. A zasada jest taka, że wszyscy muszą mieć prawo do równych warunków rywalizacji sportowej! Ale bajzel, co?

One są złe!

Tydzień temu oczywiście byłem na zwycięskim meczu sensacyjnej Sparty Wrocław ze Stalą Gorzów. I czułem się jakbym siedział za szybą, albo jakby mi ktoś włożył zatyczki do uszu. Nie ten dźwięk, nie ten hałas. Odgłos, jaki obecnie wydają silniki żużlowe z nowym tłumikiem jest po prostu właśnie… przytłumiony, jednostajny i jest to bardziej rzężenie niż basowy ryk czterosuwa. Nie, to stanowczo nie to. A kto mówi, że nie ma żadnej różnicy w stosunku do tego, jak "gadały" motory ze starymi tłumikami, ten natychmiast powinien udać się do laryngologa, bo jest po prostu głuchy!

Co ciekawe, hałas motocykli żużlowych najbardziej wadzi szwedzkim ekooszołomom, a u nich stadiony do speedwaya położone są przecież na ogół w lesie, na odludziu. To komu tam przeszkadza hałas? Zwierzątkom?

A Formuła 1 na ulicach Monaco to nie hałasuje?

We Wrocławiu wiedzą, że sympatyczni i przecież mocni gorzowscy "Galacticos" w większości zwykle nie czują się najlepiej na przyczepniejszej nawierzchni. Głodni zwycięstwa trenerzy Sparty Piotrek Baron i Heniek Jasek zaryzykowali więc i mimo nowych tłumików przygotowali lekko lub nawet bardziej trzymający tor i wielu zawodników miało problemy z płynną jazdą na osłabionych (nowymi "ustrojstwami") maszynach. Gdy tylko na torze pojawiła się jakaś koleinka, to sędzia Wojtek Grodzki natychmiast kazał wyrównać nawierzchnię, żeby było bezpieczniej. Kiedy obowiązywały stare tłumiki, to nikt by się taką koleinką nie przejął. Wszyscy fruwaliby po niej trzymając gaz do dechy. A niektórzy nawet by w nią specjalnie wjeżdżali, żeby dostać większego szwunku.

Tomasz Gollob zaraz po wrocławskim meczu powiedział mi na gorąco w parku maszyn: - Bartek, to przez nowe tłumiki były dziś te wszystkie upadki, ratowania się przed wpadnięciem na bandę czy też wyrywanie motocykli na jedno koło. Zobacz, że po zewnętrznej nie dało się zaatakować, gdyż w silnikach brakowało mocy!

A Tomek przecież nie musiał się tłumaczyć i na nic zwalać, bo jeździł w tym meczu bardzo dobrze. Zepsuł tylko jeden wyścig, ale trochę przez swojego parowego juniora, który go przyblokował.

Rzeczywiście, duża nie chodziła. Andersson raz próbował szerzej "zadać" się za rywali, lecz w jego motorze zabrakło "pary" i z tej akcji wyszły nici. Za to ów Szwed wpadł w małą dziurkę i nie mógł opanować osłabionego motoru. Ciężko przez to obalił Nickiego Pedersena. Podkreślał to nawet trener gości Czernicki.

Bohater meczu Tomek Jędrzejak: - Nie zmieniam swego zdania. Nowe tłumiki są złe. Na nich daje się jeździć tylko na bardzo równym torze. Może być nawet trochę przyczepnie, ale gdy tylko pojawi się jakaś koleina czy dziura, jest już niebezpiecznie. Przerabiam to w lidze szwedzkiej, a teraz także u nas - wyjaśniał Jędrzejak.

Zwycięstwo ambitnych wrocławian było wręcz sensacyjne. Przecież żółto-niebiescy "idą na mistrza", a miejscowi żółto-czerwoni starają się uciec przed barażami o utrzymanie. Piotrek Baron okazał się mistrzem motywacji, świetnie przygotował cały swój zespół do ostrej walki bez kompleksów i miał nosa, by jednak w ostatniej chwili wstawić do składu cienkiego dotąd Shieldsa, który w spotkaniu Gorzowem wreszcie błysnął i nawet wygrał dwa wyścigi!

- Nie miałem nosa, tylko wiedziałem, że Australijczyk niedawno mocno zainwestował w sprzęt i zaczął solidnie punktować w Szwecji oraz w Anglii - skromnie tłumaczył trener-menago WTS-u "Pierr Barą".

Ciekawe, dlaczego Shields dopiero teraz wyłożył kasę na szybsze motory? No cóż, lepiej późno niż wcale. I co z tym Kennethem Bjerrem, który przed sezonem chwalił się w mediach, że jest tak super spasowany z nowymi tłumikami? Ledwie pięć punktów w spotkaniu z Gorzowem, tego "superowego spasowania" jakoś nie potwierdza.

A Stal? Tylko betonik, a jej juniorzy czy druga linia typu Mroczka, są kozakami jedynie na swoim obiekcie i najczęściej wtedy, gdy w parze niczym na sznurku ciągnie ich Tomek Gollob! O Zagarze nawet nie wspomnę, bo nie warto.

W dalekiej i pięknej - jak to mawiają kibole z innych rejonów Polski - "Rumunii", czyli w Rzeszówku i Tarnówku, tamtejsi omamieni fani cieszyli się, że ich derby obfitowały w walkę na torze. Tylko dlaczego zaraz po meczu płakał zdziwiony miejscowy Harris: - Boże, mam nadzieję, że następnym razem nawierzchnia w Rzeszowie będzie przyczepniejsza!

Panie Harris, jeśli ktoś zaryzykuje i zrobi kopę, to wtedy ręka, noga, mózg na ścianie i latające w górze motocykle! Niech Pan więc zapomni o karabinach! Żużel w tej chwili, przez nowe "ustrojstwa", skazany jest właśnie raczej na beton, czy Pan tego chce, czy nie. A w tej sytuacji z Pana startami czarno widzę ewentualne dalsze Pańskie sukcesy.

I na koniec jeszcze cuś o nowych "tłumokach": Jurica Pavlic z Unii Leszno również twierdzi, że gdy w Zielonce zamknął gaz, to jego maszyna zamiast wyhamować dostała dziwnego szwunku. Efekt: złamana noga. A pamiętacie wypadek Kołodzieja na GP w Lesznie? Czyż motor Janusza też nie zachował się podobnie?

Krzysztof Kasprzak dla naszego portalu: - Moje plany weryfikują te nowe tłumiki, które sprawiają, że nawet na dobrze znanym sobie owalu mogę mieć problemy. Będzie po prostu ciężko. Z tymi nowymi wydechami trzeba wygrywać starty, bo kiedy jedziesz z tyłu wtedy nie zrobisz praktycznie nic. W Krakowie na przykład chciałem zaatakować Roberta Miśkowiaka, dostałem szprycę i motocykl "zgasł". Na Wyspach Brytyjskich jest łatwiej, bo tam są przeważnie twarde tory. Są wyższe zębatki, a do tego dochodzi stara opona. W Anglii jeździ się na jednej. W Polsce z kolei zębatki są niżej, dochodzi inne powietrze, gorąc. Po pięciu wyścigach trzeba motocykl odstawiać, bo wszystko robi się w nim fioletowe - komunikuje "Kasper".

No właśnie, przed nami wielkie upały i zapewne wybuchające silniki, zaś potem jesienią mokre i dziurawe tory. Będzie się działo!

Ale kto by tam słuchał jakiegoś Czekańskiego, skoro granatowomarynarkowi działacze nie posłuchali nawet Golloba, Hampela, Kasprzaka i innych zawodników.

Pożyjom, uwidim… Znów wszyscy będą mądrzy po szkodzie?

Pewnie już Was nudzę tą swoją krytyczną pisaniną o nowych tłumikach, ale dopóki one stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia żużlowców, dopóty będę je zwalczał, zwłaszcza że oficjalnie zapanowała jakaś zmowa milczenia na ten temat.

A dziś w Ekstralidze trzy hity: Gorzów - Toruń, Czewa - Wrocek oraz Rzeszów-Zielonka. Raczej dla gospodarzy, acz Falubaz potrafi wygrywać na wyjazdach. A Tarnów pewnie znów bez punktu w Lesznie. Co do cholery z tymi „Jaskółkami”?

Gdzie ta paka Cieślaka?

No to nasze cudowne dzieci popłynęły w Rawiczu i nie awansowały do finału DMŚJ. To klęska! Naprawdę nie mamy w tej chwili lepszych juniorów od Bartka Zmarzlika? Może kiedyś, dziś jeszcze troszkę za wcześnie na niego. Gdzie ten słynny nos "Narodowego" Cieślaka? Katar się przyplątał? Inna sprawa, że już w ubiegłym roku dość słabo nam poszło w finale w Rye House, ale tę porażkę tłumaczono tamtejszym… trudnym technicznie torem. Tak jakby nasi nie wywodzili się głównie z mini torów. I już wtedy trudno było dobrać piątego do brydża. "Narodowy" bez powodzenia postawił wówczas na zupełnie nieopierzonego Woźniaka, bo ten właśnie nieco wcześniej zasuwał na mini torach. Ale w Rye House mieliśmy przynajmniej brąz. Obecnie zaś nie ma nas nawet w finale! No cóż, skoro od tylu lat masochistycznie, za nasze pieniądze, w polskich ligach sami szkolimy zagranicznych juniorów, to teraz zbieramy tego żniwo. A to dopiero początek lania.

Żużel potrafi zabijać także poza torem

Wstrząsnęła nami wieść o nagłej śmierci słoweńskiego żużlowca Mateja Ferjana w swoim garażu w Gorzowie. Z miejsca pojawiły się spekulacje: że to zawał, wylew, a niektórzy od razu, że samobójstwo. Nie plotkujmy, poczekajmy na oficjalny komunikat.

Inna sprawa, że żużel rzeczywiście potrafi zabijać także poza torem. Dados, Romanek, Kurmański, Sanders, Carter… Do tej pory dziewięciu zawodników odebrało sobie życie. Stres związany z niebezpiecznym speedwayem, presja kibiców i działaczy. A jeśli dojdą jeszcze inne życiowe problemy, to nawet twardziel łamie się jak zapałka. Oby już nigdy więcej.

Bartłomiej Czekański

Komentarze (0)