Faworyt nie ustrzegł się wpadek - czyli Polonia Bydgoszcz na półmetku rundy zasadniczej

Kluby walczące na zapleczu Ekstraligi mają za sobą już 7 spotkań. Oznacza to, że jesteśmy dokładnie w połowie rundy zasadniczej. Pora zatem na to, by przyjrzeć się bliżej wynikom drużyn rywalizujących o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Nadszedł więc czas na podsumowanie dotychczasowych dokonań murowanego faworyta I ligi - Polonii Bydgoszcz.

W grę wchodził tylko i wyłącznie awans

W sezonie 2010 bydgoscy kibice już po raz drugi musieli pogodzić się ze spadkiem Polonii do pierwszej ligi. Spowodowało to falę krytyki, która spłynęła na bydgoską drużynę zarówno ze strony mediów, jak i kibiców. Jednak włodarze klubu niemalże dzień po spadku drużyny deklarowali już, że banicja może potrwać tylko rok. W tym celu dokonano transferów - ściągnięto Tomasza Gapińskiego, który po kontuzji nogi miał straconą końcówkę sezonu 2010. Klub pozbył się Andreasa Jonssona. Odszedł także przebojowy, ale nierówny Antonio Lindbaeck. Przedłużono natomiast umowy z Grzegorzem Walaskiem, Robertem Kościechą, Denisem Gizatullinem, a przede wszystkim Emilem Sajfutdinowem.

Eksperci nie mieli wątpliwości, że z takim składem Polonia nie ma prawa nie wejść do Ekstraligi. Tę opinię potwierdził inauguracyjny mecz z Lokomotivem Daugavpils. Poloniści nie dali szans Łotyszom, zwyciężając 57:33. Wśród gospodarzy prym wiedli Sajfutdinow, Walasek oraz Gapiński. - To był pierwszy mecz w sezonie, można więc powiedzieć, że cała dynamika i nerwy wreszcie puściły. Przyznam, że nie widzę większej różnicy między walką z zespołem ekstraligowym - mówił po meczu Grzegorz Walasek. Opromienieni wysokim zwycięstwem bydgoszczanie czekali już na mecz w Rybniku.

Zimny prysznic w Rybniku

RKM, który na kilkadziesiąt godzin przed meczem pozyskał jeszcze weterana żużlowych torów - Sławomira Drabika rozwiał nadzieje bydgoszczan na zdobycie kompletu punktów w pierwszoligowych rozgrywkach. Pierwsze wyścigi zakończyły się podziałem punktów, ale później to napędzani fantastyczną postawą Antonio Lindbaecka gospodarze panowali na torze. - Lany Poniedziałek dopiero za dwa tygodnie, a my już dostaliśmy. W imieniu swoim i zawodników przepraszam wszystkich kibiców. Z takimi nazwiskami w składzie nie powinniśmy przegrać tego meczu. To wstyd - mówił po meczu dyrektor sportowy Polonii Jerzy Kanclerz. Po tak fatalnym występie bydgoszczanie musieli wysoko pokonać w derbowym meczu GTŻ Grudziądz, aby odbudować zaufanie kibiców w grodzie nad Brdą.

Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania było wiadomo, że Polonia będzie miała ułatwione zadanie. W turnieju o Puchar Vetlandy groźnie upadł David Ruud. Gospodarze stanęli na wysokości zadania i pewnie zwyciężyli 56:34. Jedynym usprawiedliwieniem słabej postawy grudziądzan może być pech, który prześladował ich niemal przez całe spotkanie. Defekty zaliczyli bowiem Andriej Kudriaszow, Krzysztof Buczkowski oraz Mateusz Lampkowski. Jakby tego było mało, już w pierwszym wyścigu dotkliwie potłukł się Daniel King. Brytyjczykowi podczas próbnego startu pękła linka od sprzęgła i zrobił klasyczną "świecę". W Polonii brylowali Gapiński, Walasek i Sajfutdinow. Wśród gości jedynie eksbydgoszczanie - Tomasz Chrzanowski i Krzysztof Buczkowski pojechali na miarę swoich możliwości. Po łatwym zwycięstwie nad lokalnym rywalem, podopieczni Roberta Sawiny myślami byli już w Gnieźnie, gdzie czekał ich arcytrudny mecz z tamtejszym Startem.

Podczas meczu z GTŻ Grudziądz nie brakowało pojedynków na dystansie

- Do Gniezna jedziemy niezwykle zmotywowani - zapowiadał menedżer bydgoskiej ekipy. Ta motywacja wyszła Polonii na dobre, bowiem mimo rekordowej blisko dziesięciotysięcznej publiczności Start uległ bydgoszczanom 43:47. Co prawda gospodarze świetnie zaczęli, już w premierowej odsłonie para Lewis Bridger - Michał Szczepaniak podwójnie pokonała faworyzowanych Gapińskiego i Kościechę. Gnieźnianie jeszcze po piątym wyścigu prowadzili 17:13. "Nakręcani" przez świetnie jeżdżącego Walaska, a także Gizatullina i Sajfutdinowa zawodnicy znad Brdy dominowali na torze. Przed ostatnim biegiem na tablicy widniał wynik 39:45 i nic już nie mogło odebrać Polonii zwycięstwa. Uskrzydleni triumfem w Gnieźnie jeźdźcy spod znaku Gryfa mieli w perspektywie już mecz z Orłem Łódź.

Spotkanie z beniaminkiem pierwszoligowych rozgrywek miało być dla Polonii szybkie, łatwe i przyjemne. I takie właśnie było. Łodzianie ani przez moment nie byli w stanie zagrozić gospodarzom, ulegając im 24:66. O tym, jak dysponowani byli bydgoszczanie tego dnia świadczy fakt, że w biegu trzecim Emil Sajfutdinow pobił dwunastoletni rekord toru należący do Tomasza Golloba! Należy uczciwie przyznać, że każdy zawodnik Polonii dołożył swoją "cegiełkę" do triumfu. Najlepsi byli tradycyjnie już Gapiński, Walasek i Sajfutdinow, ale swoje zrobili także Curyło, Gizatullin, czy nawet Damian Adamczak.

Taki obrazek najczęściej oglądano podczas spotkania z Orłem - dwóch bydgoszczan na czele

Przed sezonem eksperci typowali, że to właśnie te dwie ekipy bez problemów powinny awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej. Nic więc dziwnego, iż spotkanie pomiędzy Polonią, a Lotosem Wybrzeże Gdańsk zapowiadało się niezwykle emocjonująco. Emocji nie zabrakło, a gdańszczanie po kapitalnej końcówce pokonali gości 49:41. Wśród gospodarzy nie było mocnych na dwóch młodych obcokrajowców - Thomasa Jonassona, a także Darcyego Warda. Ci dwaj żużlowcy zdobyli razem aż 27 punktów! W Polonii najskuteczniejszy był Sajfutdinow, nieźle pojechał też Gapiński. - Za przeproszeniem daliśmy d… To była nasza wina, że przegraliśmy, bo popełniliśmy za dużo błędów na pierwszym łuku. To była główna przyczyna naszej porażki - mówił po spotkaniu wściekły "Gapa".

Spotkaniem, które kończyło pierwszą część rundy zasadniczej dla Polonii było starcie z poznańską Lechmą. Wynik 64:26 mógł budzić respekt, ale trzeba uczciwie przyznać, że dwóch zawodników z Poznania przysporzyło Polonii wiele problemów. Norbert Kościuch i Robert Miśkowiak pokazali bowiem, że potrafią się ścigać i walczyć nawet na tak trudnym terenie. Kolejne kapitalne spotkanie zaliczył Emil Sajfutdinow, który nie znalazł pogromcy. Dwucyfrową liczbę "oczek" zdobyli też Walasek, Gapiński i powracający do formy Kościecha. Gościom nie pomogło nawet ściągnięcie Szweda Petera Ljunga, który był tylko tłem dla bydgoszczan.

Podsumowując pierwsze siedem kolejek w wykonaniu bydgoskiej Polonii trudno nie być nieco rozczarowanym. Nie da się nie zauważyć, że po raz kolejny w ostatnich latach drużyna nie ma godnych zastępców dla słabo spisujących się zawodników z podstawowego składu. Jeżdżący w kratkę Gizatullin może bowiem obawiać się konkurencji tylko ze strony juniorów. Strach pomyśleć, co stałoby się, gdyby np. Sajfutdinow odniósł poważną kontuzję. Na korzyść bydgoszczan działa postawa ekipy z Rybnika, która do tej pory wygrała tylko… z Polonią i porażka na Śląsku nie będzie najprawdopodobniej miała żadnych poważniejszych konsekwencji. Nie zmienia to jednak faktu, że Polonia musi wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, aby myśleć o awansie do ekstraligi.

Średnia biegopunktowa, czyli bydgoscy żużlowcy w statystykach:

1. Grzegorz Walasek 2,500

2. Emil Sajfutdinow 2,382

3. Tomasz Gapiński 2,212

4. Robert Kościecha 2,000

5. Denis Gizatullin 1,800

6. Mikołaj Curyło 1,600

7. Szymon Woźniak 1,421

8. Damian Adamczak 1,125 (niesklasyfikowany w ogólnej klasyfikacji)

Źródło artykułu: