Martin Vaculik: W Żarnovicy jechałem z polską licencją

Zdobywając dziesięć punktów, Martin Vaculik był drugą "strzelbą" zespołu Tauron Azotów Tarnów w meczu przeciwko Unii Leszno. Słowak nie krył radości z pierwszej wygranej drużyny oraz poruszył jeszcze raz kwestię swojego polskiego paszportu.

Sympatyczny 20-latek prezentował ostatnio bardzo kameleonową formę. Od kapitalnego meczu w Rzeszowie poprzez blady występ w Lesznie, aż do niedzielnego znakomitego, a co najważniejsze drużynowo wygranego spotkania z Unią Leszno. - Cieszę się, że wreszcie moja sytuacja zaczyna się poprawiać. Już w Rzeszowie było lepiej, co dawało jasny sygnał, że forma rośnie. Szkoda tego jednego zera, ale próbowałem "mieszać" z zapłonem. Jak się okazało zabiegi te nie zdały egzaminu. Bardzo się cieszę również z tej wygranej, bo bardzo długo czekaliśmy na pierwsze zwycięstwo. Teraz trzeba utrzymać ten stan rzeczy. Poprzez triumfy na własnym torze, najlepiej z bonusami - mówi.

W sobotę na domowym torze w Żarnovicy Vaculik bez problemów przeszedł przez półfinał IMŚJ 2011. Oczekiwania i apetyty w związku ze startem w finale ma duże, zwłaszcza że dla niego to ostatnia szansa na zaistnienie w tych rozgrywkach. - Mam ostatni rok w gronie młodzieżowców i nie ukrywam, że liczę na sukces w rozgrywkach o Indywidualne Mistrzostwo Świata Juniorów. Chrapkę na tytuł ma jednak kilku świetnych zawodników. Zobaczymy jak to wyjdzie ostatecznie, ale ja będę się starał bardzo i moim celem jest złoto - zapowiada.

Wydawało się, że start w tych zawodach może na dobre przekreślić Słowakowi szansę jazdy w barwach "Jaskółek" pod polską flagą. Tymczasem prawda jest inna. - Absolutnie to nie wyklucza tego, że jak dostanę polskie obywatelstwo, nie będę mógł jeździć jako polski junior. W sobotę w Żarnovicy występowałem z polską licencją i tym sposobem wszystko jest w porządku, zgodnie z regulaminem - wyjaśnia.

Komentarze (0)