Przebudzenie Dawida Stachyry - tak można by podsumować niedzielny mecz ligowy w Gdańsku. Były zawodnik Stali Rzeszów po czterech biegowych startach zapisał na swoim koncie 8 "oczek" i bonus i nie krył zadowolenia ze swojego występu. - Dobrze, że nie straciłem głowy, kiedy w pierwszym swoim wyścigu przyjechałem ostatni. Okazało się, że wystarczy zmienić zębatkę, dodać mocy i w kolejnych wyścigach było już naprawdę dobrze. Tu nawet nie chodzi o punkty, które zdobyłem, bo przeciwnik był raczej słaby. Chodzi o to, że wreszcie byłem szybki na starcie, a i na dystansie potrafiłem powalczyć. To już była taka jazda, która mnie samemu sprawiała radość. Mam nadzieję, że podobnie będzie w następnych meczach. - powiedział po spotkaniu szczęśliwy Stachyra.
Zawodnik gdańskiego klubu przyznaje, że podczas niedzielnego meczu korzystał z silnika swojego kolegi z drużyny - Magnusa Zetterstroema. - Na mecz z Lokomotivem miałem do dyspozycji tylko jeden silnik, bo drugi rozsypał mi się w tygodniu, w trakcie turnieju mistrzostw Polski. Na szczęście w Gdańsku pomógł mi Magnus Zetterstroem, który pożyczył mi swój silnik. Bardzo mu za to dziękuję, podobnie jak kibicom, którzy po meczu dziękowali mi za dobrą jazdę. Wiem, że wcześniej mieli do mnie, słuszne zresztą, pretensje, ale ich postawa po meczu jest dla mnie budująca. To oznacza, że mnie nie skreślili i nadal we mnie wierzą. Myślę, że każdemu sportowcowi potrzebne są takie gesty fanów - zakończył Dawid Stachyra.
Źródło: gdansk.naszemiasto.pl