W półfinale we włoskim Terenzano zawodnik tarnowskiej Unii zajął wysoką trzecią lokatę. - Nie miałem problemów z torem. W takich kwalifikacjach musisz ciągle zdobywać dwa – trzy punkty, by awansować dalej. Byłem dobrze spasowany z nawierzchnią, więc udało mi się zakwalifikować do finału. W finale każdy rozpoczyna turniej od zera, dlatego szansę mają wszyscy, jednak trzeba być przygotowany na 150 procent, by rzeczywiście być najlepszym - mówił zadowolony Ljung, który znacznie polepszył swoje wyniki w Ekstralidze. - W porównaniu do początku sezonu nie dokonałem żadnych zmian - zaznacza.
Finał Grand Prix Challenge odbędzie się w Zielonej Górze, gdzie żużlowiec tarnowskiej Unii jeszcze nie miał okazji startować. - Nigdy tam jeszcze nie byłem, ale mam takie same szanse jak każdy inny startujący. Potrzeba jednak też trochę szczęścia, ale przede wszystkim muszę mieć świetnie przygotowane silniki. Dużo mówi się, że Polacy na tym torze mają dużą okazję do awansu, jednak trudno jeździ się przed własną publicznością i trudniej walczy się pod presją. Długiego świętowania po sobotnim awansie w teamie Ljunga nie było, bo w niedzielę podopieczni Romana Jankowskiego przegrali na własnym torze z Unibaxem 38:53, a Szwed zdobył zaledwie osiem punktów. - Zasługiwaliśmy na trochę więcej punktów dzisiaj. Nie pojechaliśmy najlepiej jak potrafimy, ale nie można zapomnieć, że torunianie są aktualnie najlepszym zespołem w lidze i jest im bardzo trudno stawić czoła - zakończył.