Prowadziliśmy rozmowy z Woffindenem i Kennettem - rozmowa z Martą Półtorak, prezes PGE Marmy Rzeszów

W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marta Półtorak oceniła m.in. postawę w ostatnich meczach Lee Richardsona i Rafała Okoniewskiego. Poruszony został również temat zakontraktowania nowego zawodnika przez klub z Rzeszowa oraz budowy nowej trybuny na Stadionie Miejskim "STAL".

Mateusz Kędzierski: Pojedynek z drużyną z Częstochowy był bardzo nerwowy i emocjonujący. Rzeszowskiej drużynie udało się wygrać za trzy punkty, choć początek nie był zbyt udany dla gospodarzy.

Marta Półtorak: Zgadza się. Troszeczkę pech, który ostatnio dość często nas prześladuje. Nie jest dobrze, gdy naszemu zawodnikowi przytrafia się defekt na początku zawodów. Jak wiadomo najpierw jedzie się na tym lepszym, bardziej sprawdzonym sprzęcie. Potem to jest tak jakby psychiczne ograniczenie. Co chwilę zdarzają nam się takie przykre niespodzianki, jednak mam nadzieję, że to już koniec i limit pecha wyczerpaliśmy w tym sezonie. Drużyna częstochowska na wyjazdach jest dość mocną drużyną. Przypomnę, że chociażby w Gorzowie przegrali różnicą jedynie sześciu punktów. W zespole z Częstochowy są dobrzy, waleczni zawodnicy i myślę, że nieraz udowodnią, że potrafią wygrywać. Niemniej jednak bardzo cieszę się z wyniku. Osiągnęliśmy to, co chcieliśmy - trzy punkty zostają w Rzeszowie i oby tak dalej. Na pewno chcemy wystąpić w fazie play-off. Myślę, że piąte, szóste miejsce to jest takie, które by nas satysfakcjonowało.

Żeby być pewnym miejsca w play-offach rzeszowski zespół musiałby wygrać spotkanie z Wrocławiem za trzy punkty. Już za tydzień ten pojedynek.

- Powiem tak - nie ma łatwych pojedynków. Ekstraliga to mocne drużyny, dobrze jeżdżący zawodnicy. Każde spotkanie jest trudne i może skończyć się różnym wynikiem. Natomiast liczymy na wygraną za trzy punkty. Chcemy wygrać, a z Wrocławiem wystarczy tylko jednym punktem.

Czy miała pani chwile zwątpienia po zupełnie nieudanym meczu w Tarnowie? Tam nawet Jason Crump nie pojechał na swoim poziomie.

- Jeżeli chodzi o Jasona, to w jego przypadku nie mam zwątpienia nigdy. Można mieć słabszy mecz, bo on nie jest maszynką do robienia punktów. Dzisiaj, tak jak powiedział Jason, od 2009 roku był to jego pełny komplet punktów. Rozmawiałam z nim dzisiaj i powiedział, że przez ostatnie dwa tygodnie przetestował osiem silników, także przygotował się do tego spotkania i to było widać. Jest mocnym punktem drużyny, zdecydowanym liderem i nawet jeśli mu w sezonie jeden mecz nie wyjdzie, to można mu to naprawdę wybaczyć.

Na pewno jest pani zawiedziona postawą Lee Richardsona. Brytyjczyk po raz kolejny z rzędu pojechał bardzo słabo. Dostał zaproszenie na sobotni trening w Rzeszowie, ale się nie zjawił.

- Tak. Każdy dostał szansę, żeby potrenować. Myślę, że Lee wyciągnie z tego wnioski. Mam nadzieję, że dopasuje sprzęt, bo niewątpliwie jest to zawodnik, który jechać potrafi. Natomiast ewidentnie nie ma czegoś zgranego, coś mu przeszkadza. Potrafi ładnie wyjść ze startu, utrzymać pozycję, ale potem ją traci. Z pewnością jesteśmy zawiedzeni taką postawą. Będziemy chcieli mu po prostu pomóc. Zawodnik nie dlatego nie jedzie, że nie potrafi, ale czasami tak po prostu jest. Czasami to koło się zamyka - jest coraz gorzej, traci się wiarę w siebie, wszyscy narzekają. Podchodzimy do zawodników z pełną wyrozumiałością i oczywiście od nich wymagamy. Będziemy od Lee dalej wymagać i myślę, że na następny trening przyjedzie, postara się dopasować sprzęt. Ostatnio testował sporo silników, wiem że poszukuje czegoś i ma problemy. Podobnie było gdy jeździliśmy w pierwszej lidze. Do połowy sezonu Lee nie mógł znaleźć tego optymalnego ustawienia, a potem był tym zawodnikiem, na którego można było polegać. Wiem jedno, że on nie oszczędza na sprzęcie. Jeżeli tylko będzie miał takie możliwości, żeby znaleźć to, co mu nie odpowiada, to z pewnością to zrobi. Liczę na to, że na te ważne spotkania i fazę play-off każdy przystąpi w pełni zmobilizowany i teraz to już będzie troszeczkę z górki.

Z pewnością cieszy postawa Rafała Okoniewskiego, który tak naprawdę cały czas powraca do pełni sił po kontuzji nogi. W ostatnich dwóch meczach był jednym z liderów PGE Marmy Rzeszów.

- Na takiego Rafała liczyliśmy. W poprzednich meczach nie mieliśmy takiej możliwości, żeby z powodu problemów zdrowotnych Rafała zastąpić go innym zawodnikiem. Ja powiem w ten sposób - czasami kibice krytykują, że nie skompletowaliśmy składu z ławką rezerwową. Przypominam, że w momencie kiedy rozwiązywaliśmy umowę z Ryanem Fisherem, nie wiedzieliśmy o tym tragicznym wypadku, który stanie się z Matejem (Ferjanem - dop. red.). Poza tym jeśli chodzi o naszego zawodnika, Amerykanina, on nie chciał jeździć w ekstralidze. Jeśli zawodnik nie chce, nie czuje się mocny sportowo i tylko dlatego żeby był na sztukę, to wydaję mi się, że nie byłoby to dobrym rozwiązaniem. Zawsze twierdzę, że owszem, trzeba mieć kogoś na rezerwie, bo ten sport taki jest. Stąd też były nasze starania o Mateja. Wydawało się, że Matej spełni tę funkcję i to nie jest tak, że kontraktuje się zawodnika na rezerwę. Po prostu jest jeden zawodnik więcej i jeżdżą ci, którzy są w lepszej dyspozycji w danym momencie. Stało się jednak nieszczęście, nikt tego nie przewidział i w tej chwili kontraktowanie zawodnika czy dwóch tylko i wyłącznie dlatego, żebyśmy mieli sporą ławkę, wydaje mi się, że mija się to z celem.

Ale rzeszowski klub próbował ostatnio znaleźć rezerwowego.

- Próbowaliśmy pozyskać nowego zawodnika. Warunki były dla nas dość skomplikowane dlatego, że zawodnicy nie chcieli sobie wywalczyć miejsca w składzie na torze, tylko chcieli mieć zagwarantowaną liczbę startów. Przy takim czymś uważam, że byłoby to z krzywdą dla drużyny. Nigdy czegoś takiego nie robimy, dajemy szansę każdemu kto jest w lepszej dyspozycji w danym okresie czy dniu, każdemu kto dysponuje lepszym sprzętem. Zagwarantowane starty chciał mieć m.in. Edward Kennett. Leszno mogło mu zaoferować występy w każdym meczu, bo są teraz w takiej sytuacji, że nie mają pełnego składu. Nie ukrywam również, że rozmawialiśmy jeszcze z innym zawodnikiem, który miał przyjść do nas na wypożyczenie, ale tutaj klub macierzysty nie chciał, żeby jeździł przeciwko nim.

Można zdradzić jego nazwisko?

- Ten zawodnik poszedł do Gniezna, więc chyba wszyscy wiemy o kogo chodzi. Szkoda, że znalazł miejsce w drużynie pierwszoligowej, ale to był wybór klubu.

A nie samego zawodnika? Woffinden wspominał, że nie czuje się na siłach, by startować w ekstralidze.

- Przymierzał się, ale… ale.

Czy na ten moment jest poszukiwany zawodnik rezerwowy?

- Jeżeli byłaby możliwość pozyskania kogoś, kto nie byłby tylko sztuką w zespole, to z pewnością taki zawodnik znalazłby u nas miejsce. Natomiast jeżeli ma to być ktoś, kto wyłącznie będzie siedział na ławce rezerwowej, to po prostu nie ma to sensu. Na pewno ten skład, który mamy w tej chwili, stwarza pewnego rodzaju niebezpieczeństwo, że w przypadku jakiejś kontuzji, to będzie nam naprawdę trudno. Są jeszcze zz-etki. Ja w ogóle będę optować za rok, żeby zrobić rozwiązanie funkcji gościa. Uważam, że to jest najlepsze rozwiązanie jakie może się trafić. Niech to będzie zawodnik z ligi niżej. Zawodnicy z pierwszej ligi również doskonale jeżdżą. Z kolei zawodnicy z ligi wyższej mogliby pójść do tej niższej. Wtedy kontraktujemy dwóch zawodników więcej i ja nie mam takiego kaca moralnego, że oni po prostu walczą o skład na treningach. Bo to nie jest tak, że walka w zespole jest dobra. Żeby stworzyć zespół, który sobie wzajemnie pomaga, to nie może być zagrożenia od wewnątrz. To nie jest tak, że zawodnik jest wtedy bardziej zmotywowany. Sprawdzaliśmy już różne opcje, mieliśmy duże ławki i to wcale nie zdawało egzaminu. Zdecydowanie zespół, który ma lidera i potem wyrównany skład, to jest optymalne rozwiązanie. Ciężko przed sezonem stwierdzić, który zawodnik będzie dysponował taką właściwą formą. Poza tym, tych zawodników, którzy są tak jakby przewidywalni na każde spotkanie, nie ma dużo w Polsce. Kontraktowanie zawodników jest trudną sprawą i to, że Jason zasilił nasze szeregi, to uważam, że jest to niewątpliwy sukces i bardzo się cieszymy, bo możemy zacząć budować zespół. Beniaminkowi o tyle jest trudniej, że do końca w zasadzie nie było wiadomo, czy będziemy jeździć w ekstralidze, czy w pierwszej lidze. Inaczej konstruuje się zespół na pierwszą ligę, a inaczej na ekstraligę. I tak uważam, że jako beniaminek spisujemy się nieźle.

Na koniec troszeczkę inny temat. W końcu została podpisana umowa z wykonawcami nowej trybuny na stadionie w Rzeszowie. Prace budowlane ruszyły i można by rzec - nareszcie!

- Ruszają prace przy ulicy Hetmańskiej i to bardzo cieszy. Nareszcie i ja myślę, że tu będzie piękny sportowy obiekt i na nim będą rozgrywać się wspaniałe zawody. Uważam, że to dzisiejsze spotkanie było ładnym widowiskiem. Co mnie cieszy, że przed sezonem skazywano niektóre zespoły na pożarcie, że to będą dostarczyciele punktów, a okazuje się, że potrafią wygrywać, tak jak drużyna z Wrocławia wygrała z Gorzowem, my w osłabionym składzie wygraliśmy z Gorzowem, gdzie Gorzów to miał być zespół, który będzie wygrywał wszystko. Również Częstochowa radzi sobie bardzo dobrze. Ten zespół potrafi przegrać w Gorzowie tylko sześcioma punktami. Z Częstochową rywalizuje się trudno, to nie są łatwe spotkania. Dzisiaj naprawdę musieliśmy włożyć w to spotkanie dużo wysiłku, a dzięki temu, ten mecz trzymał w napięciu do ostatniego biegu.

Źródło artykułu: