- Sądzę, że gospodarze zrobią tym razem wszystko, by ten mecz odjechać. Nawet w deszczu. Inna sprawa, że w tym momencie atut własnego toru praktycznie nie będzie istniał - powiedział Czesław Czernicki na łamach Gazety Wyborczej. Jak się okazuje, prezes Stelmet Falubazu Robert Dowhan chciał przyspieszyć rozpoczęcie meczu o dwie godziny. Była nawet wstępna akceptacja telewizji na taki pomysł, jednak strona gorzowska nic nie odpowiedziała.
W porównaniu z ostatnimi meczami w składzie gorzowskiego zespołu dojdzie do jednej zmiany. Miejsce Artura Mroczki zajmie powracający po kontuzji Duńczyk Hans Andersen. - Uważnie przyglądałem się treningom, a także startom Artura u nas, w Szwecji oraz Danii. W dwóch wyścigach z tarnowianami zachował się tak, jakby z ciężkiej pracy w ogóle nie skorzystał. Jeśli rywal wjeżdża pod niego, a on jak piłeczka pingpongowa ucieka na zewnętrzną, to jest znak, że w Zielonej Górze popatrzy sobie na ekstraligowe ściganie z boku, a co będzie w Lesznie, zdecyduję po meczu z Falubazem - poinformował szkoleniowiec gorzowian.
Czesław Czernicki wierzy, że Andersen będzie mocnym punktem jego zespołu. - Wydaje mi się, że Hans nareszcie wykonał ważne ruchy, do których namawiałem go od marca. Zrezygnował z silników od Ashleya Hollowaya. Był w nim zakochany. Teraz przywiózł nowe silniki m.in. od Flemminga Graversena. Na najbliższe mecze sprzętowo pomoże mu także Tomek Gollob. Jestem bardzo nienasycony wyjazdowymi sukcesami moich zawodników, a wiem, jaki drzemie w nich potencjał, gdy są zdrowi - dodał trener żółto-niebieskich.
Źródło: Gazeta Wyborcza