Niech nikt nie mówi, że mamy słabą młodzież - wypowiedzi po półfinale IMP w Opolu

 / Znicz
/ Znicz

Czwartkowy półfinał IMP w Opolu zakończył się zwycięstwem Piotra Protasiewicza. Bohaterami zostali jednak młodzieżowcy, którzy w komplecie uzyskali awans, a po zawodach nie ukrywali zadowolenia. Powody do radości mieli również organizatorzy.

Marek Cieślak (trener polskiej reprezentacji): Niech nikt nie mówi, że mamy słabą młodzież. Nasi juniorzy należą do najlepszych na świecie, a brak awansu do finału DMŚJ nie jest wyznacznikiem. Dzisiaj młodzieżowcy w komplecie znaleźli się w "8", a niebawem sześciu wystartuje w finale IMŚJ. To świetny wynik. Co z kolei martwi, to forma Janusza Kołodzieja. Liczyłem na jego stabilizację, niestety widać, że wciąż przeżywa kryzys. Po części słaby występ usprawiedliwia choroba i gorączka, która osłabiła organizm. Nie wiem jednak, czy start Janusza w King's Lynn będzie dobrym rozwiązaniem. Trzeba nad tym pomyśleć.

Jerzy Drozd (Kolejarz Opole): Jestem bardzo zadowolony z frekwencji. Nie ukrywam, że to dla klubu spory zastrzyk gotówkowy. Organizacjnie wypadliśmy chyba dobrze, o czym świadczą pochwały m.in. ze strony Piotra Szymańskiego. Tak duże zainteresowanie pokazuje, że w Opolu jest zapotrzebowanie na żużel na wysokim poziomie. Mam nadzieję, że powodzenie imprezy przekona miejskie władze do inwestycji w stadion.

Tomasz Gollob (Caelum Stal Gorzów): Tak ogromne zainteresowanie to dla mnie pozytywne zaskoczenie, niesamowita rzecz. Kibice w Polsce mocno angażują się w żużel i są fantastyczni. Dlatego z przyjemnością poczekałem i rozdawałem autografy oraz pozowałem do zdjęć. W Opolu nie jeździłem przez 14 lat i musiałem odświeżyć znajomość tego toru. Z początku nie było łatwo, ale później się rozkręciłem. Sama impreza przypadła mi do gustu, choć stadion na pewno wymaga remontu.

Maciej Janowski (Betard Sparta Wrocław): Priorytetem był oczywiście awans, a pozycja nie jest istotna. Bardzo się cieszę, że przepustkę do finału wywalczyłem nie tylko ja, ale też koledzy z młodzieżowej kadry. W 19. biegu stoczyłem twardy pojedynek z Tomaszem Gollobem, lecz wszystko odbyło się fair play. Zostawialiśmy sobie miejsce przy bandzie i nikt nie powinien mieć do siebie pretensji. Opolski tor mi odpowiada, choć jeśli jest się w formie, to żaden tor nie przeszkadza w osiągnięciu dobrego wyniku.

Piotr Pawlicki jr (Stokłosa Polonia Piła): Masakra. Nie spodziewałem się, że wejdę do finału, a że znajdę się przed panem Tomaszem Gollobem... To jak piękny sen. Czuję dużą satysfakcję, tym bardziej że byłem najmłodszy w stawce. W Lesznie chcę pokazać się z jak najlepszej strony, marzeniem jest medal. Dobre występy to zasługa nie tylko moja, ale całego teamu, począwszy od rodziny, przez mechaników, kończąc na sponsorach.

Przemysław Pawlicki (Stokłosa Polonia Piła): Z początku miałem problemy, lecz przed czwartym startem przesiadłem się na inny motocykl i to przyniosło efekt. Udało mi się pokonać nawet Tomasza Golloba, z czego się cieszę, choć nie przywiązuję większej wagi do tego, z kim się ścigam. Dzisiaj o wyniku decydowało głównie wyjście spod taśmy, a ten element nie był ostatnio moją mocną stroną. Mimo to awansowałem i liczę na dobry wynik w Lesznie.

Tomasz Gapiński (Polonia Bydgoszcz): Dużo nie brakowało, a nie dotarłbym w ogóle do Opola. W nocy spłonął mi bus i w ostatniej chwili znalazłem zastępczy transport. Pech nie opuszczał mnie także w trakcie zawodów, ponieważ po trzecim biegu zatarł się silnik. Cieszy, że mimo kłopotów udało się awansować. Przed ostatnimi biegami do walki zmobilizowali mnie mechanicy. Przekonywali, że jeszcze nie wszystko stracone. Wziąłem sobie ich słowa do serca i to poskutkowało.

Piotr Świderski (Betard Sparta Wrocław): Miałem bardzo dobry początek. W trzech pierwszych biegach uzbierałem osiem punktów i w ostatnich gonitwach mogłem jechać na większym luzie. Nie szarżowałem, tylko spokojnie dowoziłem "jedynki". Poza tym trafiłem na niekorzystne zewnętrzne pola, z których trudno było dobrze wystartować.

Komentarze (0)