Tomasz Gapiński: Przed półfinałem IMP spłonął mi bus

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Tomasz Gapiński w opolskim półfinale IMP zajął 8. miejsce. Niewiele jednak brakowało, a nie dotarłby na te zawody. Wszystko przez pożar busa, który spłonął w przeddzień turnieju.

- W nocy przed zawodami przeżyłem szok - tłumaczy zawodnik Polonii Bydgoszcz. - Bus spłonął z niewiadomych przyczyn. Spaliło się wnętrze samochodu i nie nadawał on się do użytku. Musiałem załatwiać zastępczy transport, co nie było łatwe. Na szczęście z pomocą pospieszył mój kolega Zbyszek Wiśniewski i dzięki niemu mogłem wystartować w Opolu. Okoliczności pożaru wyjaśniają kolejni rzeczoznawczy, choć przyznają, że rzadko spotykają się z podobnymi przypadkami. Bus był nowy i nie spodziewałem się, że może dojść do awarii. Auto jest mi bardzo potrzebne. Mam nadzieję, że sprawa szybko się wyjaśni.

Wychowanek Polonii Piła słabo rozpoczął czwartkowy turniej. W ostatnich trzech wyścigach zdobył jednak siedem punktów i awansował do finału w Lesznie. - Początek miałem bardzo trudny - przyznaje "Gapa". - Po trzecim wyścigu zatarł mi się silnik. Przesiadłem się na drugi motocykl i ten okazał się szybszy. Ja również zacząłem jechać lepiej. Do walki zachęcali mnie mechanicy, mówili "Dawaj Tomek, dasz radę, nie wszystko stracone". Wziąłem ich słowa do serca, zmobilizowałem się i wywalczyłem awans. W finale może się wiele zdarzyć. Zadecyduje szczęście i dyspozycja dnia. Jadę pozytywnie nastawiony, z nadziejami na sukces.

Przed sezonem Gapiński zmienił ekstraligową Stal Gorzów na startującą klasę niżej Polonię Bydgoszcz. - Poziom obu lig wyrównuje się - zaznacza 29-latek. - W pierwszej o punkty wcale niełatwo. Każdy chce wygrywać, nie ma łatwych meczów i nikogo przed zawodami nie można lekceważyć. Na wielu torach długo nie startowałem i miałem problemy ze spasowaniem się. Najlepszym przykładem jest Grudziądz. Startowałem tam poprzednio jeszcze jako junior, gdy robiło się różne wariacje, dlatego w ostatnim meczu ligowym zdobyłem tylko sześć oczek.

Polonia Bydgoszcz znajduje się na czele pierwszej ligi i jest bliska po roku przerwy powrotu do najwyższej klasy. - Mamy bardzo wyrównany skład - mówi Gapiński. - Nikt nie zawodzi, a "ciągną" nas liderzy: Grzegorz Walasek i Emil Sajfutdinow. Ostatnio wiedzie nam się dobrze, wygrywamy mecz za meczem. Na początku wypracowujemy przewagę, a później ją powiększamy. Nie możemy się jednak rozluźniać, bo speedway jest nieobliczalny. Musimy utrzymać koncentrację, wygrać kilka spotkań u siebie i zapewnić awans.

Gapiński przyznaje, że chciałby w następnym sezonie występować w ekstralidze. - To moje marzenie. W tym roku zdecydowałem się na starty w Bydgoszczy, ponieważ już kilka lat temu miałem tam trafić i chciałem w końcu spróbować sił w tym klubie. Doszliśmy do porozumienia i cieszę się, że tak się stało. Polonia to świetny klub i panuje w nim dobra atmosfera. Mój wybór był zatem właściwy.

Podczas ubiegłorocznego finału IMP Gapiński złamał nogę, a do ścigania wrócił na początku bieżącego sezonu. - Przy pierwszych jazdach kontuzjowana kończyna dawała o sobie znać - podkreśla zawodnik. - Uraz pozostawał w podświadomości. Gdy na torze robiło się ciasno, to przymykałem gaz. Jednak z meczu na mecz było coraz lepiej. Nabrałem pewności siebie i obecnie o kontuzji nie pamiętam. Oby zdrowie mi dopisywało, a problemy sprzętowe omijały. To jest najważniejsze.


Tomasz Gapiński miał po czwartkowym półfinale powody do zadowolenia

Źródło artykułu:
Komentarze (0)