Przed finałem - kadra w bojowych nastrojach

Już w sobotę, żużlowcy z czterech najsilniejszych w tym roku krajów świata, zmierzą się w Gorzowie Wielkopolskim o tytuł najlepszej reprezentacji. Głównymi faworytami turnieju są Polacy.

W drużynie prowadzonej przez Marka Cieślaka panują bojowe nastroje. Zawodnicy po piątkowym treningu udali się na spotkanie z dziennikarzami i w pozytywnych nastrojach odpowiadali na zadawane pytania. Sam selekcjoner pokusił się o porównanie czasów, w których jako zawodnik zdobywał medale wraz z reprezentacją, do aktualnych, gdy prowadzi dzisiejszych kadrowiczów do krążków z najcenniejszego kruszcu. - Kiedyś na pewno było głośniej, ale i troszkę wolniej - powiedział. - Przez tyle lat nie zmieniło się jednak jedno. Każdy z zawodników podchodzi do wyścigu z taką samą ambicją i zaciętością i każdy podjeżdżając pod taśmę chce zdobyć trzy punkty - dodał po chwili.

Trener Cieślak w rozmowie z Januszem Kołodziejem

- Jestem bardzo zadowolony z tego, że po raz kolejny znalazłem się w kadrze. Ale nie jestem tu przecież tylko po to żeby zajmować miejsce. Moim zadaniem jest zdobywanie punktów dla drużyny narodowej - zauważył z kolei Piotr Protasiewicz, który do kadry powraca po roku przerwy. Ostatni raz, kevlar z Orłem na piersi, przywdziewał w leszczyńskim finale, w 2009 roku, zdobywając tylko trzy punkty. - Jesteśmy aktualnie przed finałem i mimo że w półfinale poszło nam bardzo dobrze, to były zupełnie inne zawody i inna stawka. Sobotni finał będzie chyba jednym z najsilniejszych w historii jeśli chodzi o składy i siłę drużyn w nim uczestniczących - dodał "Pepe".

Na temat występu w sierpniowym turnieju z serii Red Bull X-Fighters nie chciał z kolei wypowiadać się Jarosław Hampel. - Moim priorytetem jest teraz godnie reprezentować kraj, tak aby zdobyć Puchar Świata. Na przyjemności czas przyjdzie później - zaznaczył wicemistrz świata. Hampel był w półfinale tegorocznej edycji DPŚ najsłabszym zawodnikiem polskiej reprezentacji. Dziesięć punktów i tak daje mu miejsce w czołówce brytyjskich zawodów. Tor w Gorzowie, "Mały" zna jednak dużo lepiej niż ten na Norfolk Arena. Jeszcze przed paroma sezonami, pobił on rekord tego obiektu. - To jest dla nas dość ciężki tydzień, a już w sobotę czeka na nas finał Drużynowego Pucharu Świata. Mam nadzieję i głęboko wierzę, że na tym przepięknym stadionie, uda nam się pojechać dobrze, czego efektem będzie kolejne cenne trofeum dla Polski. Takie jest zadanie i na tym teraz się skupiamy - powiedział zawodnik Unii Leszno.

Pięć punktów więcej od swojego byłego kolegi z drużyny "Byków", zdobył Krzysztof Kasprzak, co oczywiście daje mu komplet "oczek". Aktualnie zawodnik tarnowskiej Unii, bezapelacyjnie był w King's Lynn najszybszym zawodnikiem całego turnieju i polscy kibice liczą na to, że podobnie będzie w sobotnim finale w Gorzowie, gdzie Kasprzak już niejednokrotnie notował udane występy. - Myślę, że w King's Lynn po prostu trafiłem z silnikiem i z formą. Nie mogłem zawieźć zaufania trenera, a na początku sezonu miałem trochę problemów z przystosowaniem się do nowych tłumików. Całe szczęście udało mi się to akurat na półfinał Pucharu Świata. Oby wszyscy w sobotę pojechali podobnie, a najlepiej to zrobili po jedenaście punktów. Wówczas zdobędziemy tytuł i spełnimy założony cel - zapowiedział.

Finał Drużynowego Pucharu Świata w Gorzowie odbędzie się już w sobotę, 16 lipca, o godzinie 19:00. Nasza zapowiedź.

Komentarze (0)