Iversen był z pewnością największym pechowcem niedzielnego pojedynku. Duńczyk od początku zawodów zmagał się z problemami sprzętowymi. W pierwszych dwóch biegach, to właśnie defekty wybiły się w jego przypadku na pierwszy plan. - To był zarówno dla mnie, jak i dla drużyny okropny dzień. Przegraliśmy dwoma punktami i nie mamy powodów do radości - mówił wyraźnie niepocieszony. - Mój występ był katastrofalny. Miałem ogromne problemy ze sprzętem. W pierwszym biegu dosłownie wybuchł mi dobry silnik, a w drugim wyścigu zatarł się kolejny. Straciłem przez to kilka cennych punktów. To były dla mnie okropne zawody.
Ostatnie dwa dni nie zapiszą się z pewnością złotymi zgłoskami w pamięci 29-latka. W sobotę Duńczycy z kretesem polegli bowiem w finale Drużynowego Pucharu Świata i mimo stawiania nawet w roli faworytów w Gorzowie nie stanęli nawet na najniższym stopniu podium. W niedzielę na głowę Iversena spadł kolejny kubeł zimnej wody. - Minione dwa dni nie były dla mnie udane. Jestem bardzo rozczarowany tym faktem. Muszę o nim, jak najszybciej zapomnieć i wyciągnąć wnioski. Mam tylko nadzieję, że następnym razem będzie lepiej - kiwa głową Iversen. Klęska ekipy z kraju Hamleta odbiła się w sobotę szerokim echem tym bardziej, że zarówno Nicki Pedersen, jak i właśnie Iversen na dobrze sobie znanym gorzowskim torze powinni czuć się, jak ryba w wodzie. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała jednak plany ekipy Andersa Sechera. Iversen nie stara się szukać tanich wymówek. - Sobotnie zawody nie były łatwe. Było bardzo ciężko o punkty. Nie byliśmy w stanie czegokolwiek zrobić. Po prostu pozostałe zespoły spisały się bardzo dobrze i były od nas lepsze.
Kto wie, być może spektakularna porażka w Gorzowie zakończy pewien etap w dziejach duńskiego żużla. Zdaniem Iversena bolączką narodowej reprezentacji jest fakt, że od kilku lat zachodzą w niej tylko kosmetyczne zmiany i w głównej mierze składa się ona z tych samych zawodników. Brak rotacji nie wychodzi jej najwyraźniej na dobre. - Mamy wielu dobrych zawodników w naszym kraju, ale nie przekłada się to na razie na zespół. Mamy więcej problemów, niż pozostałe drużyny. Duński żużel nie stoi na aż tak wysokim poziomie. Dwukrotnie w ostatnich latach wraz ze mną wywalczyliśmy złote medale. Na razie na więcej nas nie stać. Nie wykluczam, że w przyszłości znów zaczniemy stawać na najwyższym stopniu podium, ale na razie nie jesteśmy wystarczająco dobrzy - odpowiada Iversen.
Powoli ku końcowi zmierza natomiast faza zasadnicza żużlowej Ekstraligi. Przed gorzowskim zespołem za dwa tygodnie ostatnie spotkanie z Marmą Rzeszów, która pokazała, że na wyjazdach nie jest chłopcem do bicia. - Mamy bardzo dobry zespół i musimy wrócić na odpowiednie tory. Skupiamy się już powoli na tym spotkaniu i liczymy na zwycięstwo. Wierzę w to, że przełamiemy złą passę i ponownie zaczniemy wygrywać - kończy Niels Kristian Iversen.