Paweł Sadzikowski: Czekamy na wpływy od sponsorów

Speedway Wanda Kraków przegrała w niedzielę mecz na własnym torze z drużyną z Krosna. Gospodarze przystąpili do tego spotkania bez swoich liderów. Paweł Sadzikowski tłumaczy tę sytuację trudnościami finansowymi i kwestiami organizacyjnymi.

- Cóż można powiedzieć o niedzielnym meczu...wynik wszystko tłumaczy. Przegraliśmy mecz i straciliśmy punkt bonusowy. Drużyna nie stanęła na wysokości zadania. Uważam, że skład, którym jechaliśmy był w stanie obronić bonus i wygrać mecz. Nie sprawdzili się chłopacy. Po naszej stronie mieliśmy serię błędów, upadków i defektów. Mecz się opóźnił przez co warunki torowe nie były naszym atutem. Nie można jednak tłumaczyć w ten sposób porażki, bo goście byli w takiej samej sytuacji a mimo to potrafili się odpowiednio dopasować. To jest żużel, trzeba jeździć na tym co jest dopuszczone przez sędziego. Takie jest moje zdanie - powiedział w rozmowie ze SportoweFakty.pl prezes Speedway Wandy Kraków.

Paweł Sadzikowski nie ukrywa, że jest rozczarowany postawą krajowych zawodników swojej drużyny. - Na pewno brakowało nam Larsena i Korneliussena, ale kiedyś mogło do takiej sytuacji dość. To są ludzie a nie maszyny. Może im przytrafić się jakaś kontuzja czy mecz w innej lidze, który będzie dla nich priorytetowy. Skład musi jeździć w pewnych meczach bez liderów i stawać na wysokości zadania. Nie jest powiedziane, że jest dwóch zawodników, którzy zawsze muszą ciągnąć wynik. Nie może być tak, że dwóch żużlowców wygrywa mecz a reszta dorzuca małe punkty i spija śmietankę. Zespół składa się z siedmiu zawodników, wszyscy muszą jechać na stałym poziomie. Jozef Tabaka zupełnie nie odnalazł się w niedzielę na naszym torze. Tylko momentami dobrze jechali Patryk Pawlaszczyk i Sławomir Pyszny. Janusz Baniak pokazał lwi pazur, ale wyraźnie nie miał w tym pojedynku szczęścia. Jedynym zawodnikiem, którego można pochwalić za postawę w meczu przeciwko drużynie z Krosna jest Christian Ago. Ten chłopak stanął na wysokości zadania. Widać, że nie brakuje mu jazdy.

Prezes Sadzikowski tłumaczy przyczyny nieobecności Madsa Korneliussena i Kenniego Larsena w niedzielnym meczu. - Z Larsenem nie doszliśmy do porozumienia. Najpierw byliśmy dogadani, później po namyśle stwierdził, że nie zgadza się na naszą propozycję. Potem przedstawiliśmy mu kolejną propozycję finansową, na którą także stanowczo się nie zgodził. Na samym początku zakładaliśmy, że ten zawodnik ma wystąpić w tym pojedynku, Mads miał odpocząć. Widocznie trzeba było zrobić na odwrót. Za późno rozpoczęliśmy rozmowy z Korneliussenem w sprawie jego przyjazdu na ten mecz. On wcześniej wysłał silniki do tunera i nie był w stanie przyjechać w niedzielę. Byliśmy zmuszeni w sobotę około godziny 14.00 zadzwonić po Tobiasa Buscha, żeby ściągnąć go na to spotkanie. O takiej sytuacji zadecydował po części wątek finansowy. Nie jest jednak tak, że chcieliśmy zaprosić obcokrajowców na mecz nie mając w ogóle pieniędzy. Sam czekam na wpływy od sponsorów. Niestety niektórzy darczyńcy spóźniają się z wypłacaniem kolejnych rat. Nie jestem w związku z tym w stanie zaproponować zawodnikom takich pieniędzy jakie by ich interesowały.

Jeśli krakowianie otrzymają od sponsorów obiecane pieniądze to nic nie stanie na przeszkodzie, żeby do kolejnych pojedynków przystąpili w optymalnym składzie. - W następnych spotkaniach u siebie będziemy chcieli wygrywać. Niektórym zawodnikom może trzeba dać odpocząć. Będziemy chcieli na mecz z Opolem ściągnąć jednego, a najlepiej dwóch Duńczyków. Uzależnione to będzie między innymi od środków, które otrzymamy od sponsorów. Kilku prezesów firm, które nas wspierają przebywa teraz na wakacjach więc muszę poczekać na ich powrót - tłumaczy Paweł Sadzikowski.

Komentarze (0)