Zespół z Tarnowa nie wykorzystał swojej szansy i nie dostał się do najlepszej szóstki Speedway Ekstraligi. Podczas niedzielnego ścigania na błocie w Mościcach gospodarze nie potrafili skutecznie walczyć z drużyną Betardu Sparty. - Ciężko cokolwiek powiedzieć po takich zawodach. Jechaliśmy u siebie, a dostaliśmy łomot. Pogrzebaliśmy zatem swoje szanse na play-off. Już przed tym meczem mówiłem, że jeżeli nie objedziemy spotkania z Wrocławiem, to nie ma nas jeszcze w najlepszej szóstce. Wszyscy doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, o co będzie toczyła się walka w tym meczu. Niestety dla nas to goście cieszą się z awansu do play-off - powiedział po meczu Paweł Baran.
Spotkanie pomiędzy zespołami z Tarnowa i Wrocławia stało pod wielkim znakiem zapytania. Dzień przed meczem w Tarnowie padał deszcz, który mocno zmoczył tor w Jaskółczym Gnieździe. W dzień zawodów aura także nie rozpieszczała zarówno działaczy tarnowskiego klubu, jak i kibiców. Do meczu jednak doszło, a obie drużyny próbowały ścigać się tylko przez jedenaście biegów. - Tor był równy dla wszystkich. Nie były to na pewno dobre warunki do ścigania się. Sędzia podjął taką, a nie inną decyzję. Musieliśmy pojechać. Teraz pozostaje tylko pogratulować wrocławianom, że byli od nas lepsi i radzili sobie w tych ciężkich warunkach - dodał menedżer Tauron Azotów.
Sędzia zawodów zadecydował o zakończeniu spotkania po biegu numer 11. Od samego początku gospodarzom nie układały się te zawody. - Sędzia podjął decyzję o zakończeniu tego meczu po jedenastym biegu. Ciężko cokolwiek przewidywać. Nie wiem jakby się to spotkanie zakończyło, gdybyśmy rozegrali je do końca. Na pewno od samego początku nam się nie układało. Wrocławianie już od pierwszych biegów byli lepsi. Decyzja jednak zapadła i nie udało się rozegrać 15 wyścigów - oznajmił menedżer Jaskółek.
Tarnowianom pozostaje już tylko walka o utrzymanie się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jak sami działacze klubu z Tarnowa mówią, nie tylko mecz z Betardem Spartą zadecydował o braku możliwości ścigania się o medale. - Ten sezon od samego początku był dla nas zły. Nie potrafiliśmy wygrać żadnego meczu. Naszą bolączką był fakt, że nie potrafiliśmy odnosić zwycięstw u siebie. Kiedy zaczęliśmy dobrze przygotowywać swój tor, przyszedł mecz taki jak z Wrocławiem. Nie mogliśmy wykorzystać tego atutu. To była loteria, którą wygrała drużyna z Wrocławia. Nie ma co ukrywać, że mieliśmy swój los we własnych rękach. Nasi zawodnicy bardzo się starali i wkładali dużo pracy w każdy mecz. Udało nam się wygrać z Częstochową za trzy punkty, ale jak widać to nie wystarczyło. Szkoda, że to wszystko legło w gruzach - zakończył.