- Wydaje mi się, że taki zapis powinien obowiązywać na każdym szczeblu rozgrywek. Nie ma za dużo młodzieżowców. Trzeba więc ich szkolić i dzięki temu ci chłopcy mogą się rozwijać. Dojdziemy do jakiegoś poziomu i później znowu będzie kryzys z młodymi zawodnikami. Teraz na jakichś ładnych parę lat wszystko jest okej, ale nie ma co ukrywać: któremuś z tych żużlowców przytrafi się jakaś kontuzja, czy niechęć do jazdy i może to się zastopować - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Andrzej Huszcza.
Niektórzy narzekają, że w związku z tym zapisem czołowi juniorzy mają za mało jazdy. - Trzeba przyznać, że program zawodów jest ułożony dość dziwnie. Zawodnik jedzie w pierwszym biegu, później w ósmym, dwunastym i koniec. Owszem, dobry młodzieżowiec może zastąpić kogoś z drużyny, ale to tylko wtedy, gdy jest słaby zespół i znajdzie się zawodnik, którego można by zastąpić. Jeśli jednak drużyna jest mocna, to nawet dobry junior nie może za nikogo wskoczyć, bo nikt mu tego miejsca nie odda. Może gdyby pomyśleć nad zmianą układu biegów, albo dodaniem jeszcze jednego wyścigu dla młodzieżowców byłoby lepiej. Chłopcy mogliby wtedy więcej sobie pojeździć. Nie ukrywam, że według mnie w połowie zawodów powinien być jeszcze jeden bieg dla juniorów. Oni między sobą rywalizują inaczej niż z seniorami. Takie rozwiązanie byłoby korzystne, bo przy dużej publiczności stres towarzyszący młodzieżowcom mógłby łatwiej minąć i chłopcy mogliby się jeszcze więcej nauczyć - stwierdził trener młodzieży w zielonogórskim klubie.
Andrzej Huszcza z jednym ze swoich wychowanków, Kacprem Rogowskim
Przez to, że w składzie musi być dwóch polskich juniorów, często jest tak, że o ile jeden prezentuje dość wysoki poziom sportowy, o tyle drugi jest niedoświadczony i nieopierzony. A w Ekstralidze powinni przecież jeździć najlepsi zawodnicy świata. - Szkolenie młodzieży jest bardzo ważne. A to, że niektórzy sądzą, że to źle, że juniorzy jeżdżą? Nigdy się wszystkim nie dogodzi. W Lesznie na przykład jest dwóch dobrych zawodników i oni to chwalą i popierają. U nas też pod tym względem nie jest źle, ale w innych klubach, na przykład w Tarnowie, czy nawet w Rzeszowie, jest jeden niezły zawodnik, a drugi od niego zdecydowanie odstaje. Trzymajmy się czegoś i róbmy tak, żeby było coraz lepiej. Akurat w tym roku ten przepis obowiązuje tylko w Ekstralidze, ale jak już powiedziałem wcześniej, uważam, że powinno tak być w każdej klasie rozgrywkowej - podkreślił najwybitniejszy żużlowiec w historii zielonogórskiego żużla.
Wychowankowie Andrzeja Huszczy, Adam Strzelec i Kacper Rogowski poczynili od początku sezonu znaczne postępy. - Strzelec pojechał we wszystkich meczach ligowych, a Rogowski w dwóch. Nie ukrywam, że "Roguś" jeszcze nie jest odpowiednio wjeżdżony do rywalizacji z ekstraligowcami. To już jest inna półka. Kiedy dochodzi do biegu wśród młodzieżowców jest inaczej, a tutaj dochodzi na przykład dwóch zawodników z Grand Prix i do tego jakiś czołowy reprezentant Polski. Taki junior już nawet psychicznie zostaje na starcie (śmiech). Wychodzi po prostu brak obycia z czołówką. Jeśli jednak chodzi o tę naszą dwójkę, to naprawdę postęp jest znaczny - zakończył drugi trener klubu spod znaku Myszki Miki.