Czy wystarczy sił? - podsumowanie rundy zasadniczej w wykonaniu Stelmet Falubazu Zielona Góra

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Żużlowcy Stelmet Falubazu zajmują drugie miejsce po zasadniczej części sezonu. Trudno nie odnieść wrażenia, że po fenomenalnym początku rozgrywek zielonogórzanie w ostatnim czasie stracili nieco siłę rażenia. Niewątpliwie wpływ na taką postać rzeczy miały kontuzje i inne niepomyślne wydarzenia, które dotknęły klub spod znaku Myszki Miki.

Wyśniony początek

Lepszego startu ekstraligowych rozgrywek zielonogórzanie nie mogli sobie chyba wyobrazić. Celujący w Drużynowe Mistrzostwo Polski zespół wzmocniony zimą Andreasem Jonssonem, Jonasem Davidssonem i trenerem kadry narodowej Markiem Cieślakiem sezon rozpoczął wprost znakomicie. Świetna forma liderów zespołu ("AJ" okazał się transferowym strzałem w dziesiątkę, Piotr Protasiewicz notuje najlepszy sezon od lat, a Greg Hancock przeżywa drugą, albo i nawet trzecią młodość), jak walec przejechał przez kilka inauguracyjnych kolejek. Dość powiedzieć, że zielonogórzanie w imponującym stylu wygrali pierwsze pięć spotkań, w tym trzy na wyjeździe. - Początek sezonu układa się wyśmienicie i musimy podtrzymać tą dobrą passę. Apogeum formy musimy dotrzymać do końca sezonu. W play-offach wszystko się będzie rozstrzygać. Sezon jest bardzo długi - mówił dla portalu SportoweFakty.pl Davidsson.

Sielanka skończyła się 8 maja w Gorzowie. Tego dnia niepokonany dotąd Stelmet Falubaz sromotnie poległ w derbach Ziemi Lubuskiej 33:56 z odwiecznym rywalem, Caelum Stalą. Na domiar złego kontuzji kręgosłupa doznał jeden z zielonogórskich liderów, bardzo solidny w dotychczasowych spotkaniach Rafał Dobrucki. - W tym momencie wynik meczu jest dla nas nieważny. Liczy się przede wszystkim to, w jakim stanie jest Rafał. Zanotował on bardzo groźny upadek i jeśli wieści dochodzące ze szpitala są prawdą, to nie jest kolorowo. Zdrowie jest w tym momencie najważniejsze i spotkanie schodzi na dalszy plan. Wszyscy jesteśmy z Rafałem i nasze myśli są teraz przy nim - podkreślał kapitan klubu spod znaku Myszki Miki, Piotr Protasiewicz.

Przełomowy moment sezonu 2011 - upadek Rafała Dobruckiego w derbach Ziemi Lubuskiej

ZZ-tka robi różnicę

Kontuzja Dobruckiego, choć bardzo poważna, nie okazała się tak straszna, jak mogło się na początku wydawać. Wychowanek pilskiej Polonii od kilku tygodni przechodzi intensywną rehabilitację i niewykluczone, że wróci jeszcze na tor, choć do tego jeszcze daleka droga. Jako że Rafał był jednym z liderów drużyny, trener Cieślak w kilku kolejnych spotkaniach mógł za niego zastosować Zastępstwo Zawodnika. Jak nietrudno się domyślić, ZZ-tka przy tak dobrze dysponowanych liderach klubu spod znaku Myszki Miki przynosiła bardzo dużo punktów i strata "Dobruca" nie była aż tak dotkliwa. Po wpadce w Gorzowie zielonogórzanie kontynuowali dobrą passę i wygrali cztery z kolejnych pięciu spotkań. Szczególne wrażenie zrobiło dwunastopunktowe zwycięstwo w Rzeszowie. Protasiewicz, Jonsson i Hancock kręcili wyniki w okolicach kompletów punktów, więc słaba postawa Davidssona i jazda bez błysku Patryka Dudka nie były aż tak odczuwalne. Ponadto widoczne postępy poczynił młodziutki Adam Strzelec, który powoli staje się ulubieńcem zielonogórskiej publiczności.

Andreas Jonsson i Piotr Protasiewicz - czwarty i piąty zawodnik w klasyfikacji najskuteczniejszych jeźdźców Speedway Ekstraligi

To już nie to samo

Problem zaczął się wtedy, gdy w myśl regulaminu skończyła się możliwość korzystania z ZZ-tki. Do składu powrócił co prawda kontuzjowany przed sezonem Grzegorz Zengota, ale jego postawa w pierwszych meczach, co w pełni zrozumiałe, nie jest jeszcze olśniewająca. Mocno w oczy zaczęła się również rzucać momentami beznadziejna jazda Davidssona. Bez Zastępstwa Zawodnika i z trzema juniorami w składzie Stelmet Falubaz wygrał jeszcze z Betardem Spartą Wrocław, a później po powrocie na tor Zengoty z Tauron Azotami Tarnów, ale słabość drużyny w obliczu gorszej postawy danego dnia jednego z trójki liderów (lub po prostu pecha w postaci defektów w ostatnich wyścigach) obnażył sensacyjnie zremisowany na zielonogórskim torze mecz z PGE Marmą Rzeszów i porażka w Toruniu, gdzie zawiedli wszyscy oprócz Protasiewicza i Hancocka.

- Gdybym wiedział przed sezonem jakie nieszczęścia nas spotkają, to bałbym się po prostu jak to się wszystko skończy. Przecież wyleciało nam z powodu kontuzji aż dwóch podstawowych zawodników. Jakby "Zengi" i Dobrucki byli normalnie w składzie to obecnie śmialibyśmy się ze wszystkiego. Jednak to drugie miejsce na pewno wstydu nam nie przynosi - stwierdził po zakończeniu rundy zasadniczej Marek Cieślak.

Stelmet Falubaz (przynajmniej na wyjazdach) jawi się teraz jako drużyna złożona z trzech liderów z najwyższej półki i… reszty. Nie zawsze najlepiej się spisującej. Jeśli do formy szybko nie dojdzie Zengota, a Davidsson i Dudek nie wrócą do swojej normalnej, dobrej dyspozycji, zielonogórzanie będą mieli poważne problemy z wyjazdowymi meczami w play-offach. Zwłaszcza, jeśli któremuś z zazwyczaj niemal bezbłędnych liderów przytrafi się słabszy dzień. A wiadomo przecież, że w fazie finałowej o sukcesie decyduje dwumecz. Czy podopiecznym Marka Cieślaka wystarczy siły ognia, by sięgnąć w tym roku po Drużynowe Mistrzostwo Polski?

Czy zawodnicy Stelmet Falubazu na zakończenie sezonu będą mieli takie powody do radości?

Źródło artykułu: