W rozmowie z Gazetą Wyborczą prezes Stelmetu Falubazu Zielona Góra - Robert Dowhan - stwierdza, że miasto w ostatnim czasie nie zajmuje się pomocą klubowi, a rzuca kłody pod nogi. Miasto zarzuca prezesowi, że zwiększyły się wydatki na pensje dla etatowych pracowników klubu. - To są płytkie tematy. Dlaczego miasto nie zajmie się tym, że ostatnie deszcze podmyły schody na nową trybunę? Teraz te schody wiszą w powietrzu i chyba grożą zawaleniem? Dlaczego nie zajmie się wieloma ważnymi tematami, tylko koncentruje się na tym, jak umniejszyć rangę klubu żużlowego? Zamiast tego pan Kaliszuk robi konferencję i ogłasza, jak dobrze - w domyśle rozrzutnie - płaci Falubaz, dzieląc całą kwotę między ośmiu etatowych pracowników. Mówi się też, że płace wzrosły o 30 proc. Otóż nie. Po prostu musieliśmy wziąć na swój garnuszek juniorów poniżej 18. roku życia, m.in. Patryka Dudka i Aleksandra Loktajewa - powiedział w rozmowie z zielonogórską Gazetą Wyborczą prezes Stelmetu Falubazu Zielona Góra.
Zielonogórski magistrat wygospodarował pieniądze na dotacje dla klubów sportowych z funduszy przeznaczonych na wynagrodzenia dla pracowników magistratu. Dotacja dla Stelmetu Falubazu miała wynieść 600 tys. złotych. Jednak jak mówi prezes Robert Dowhan, najprawdopodobniej nie zgłosi się on po miejskie pieniądze. - Zobaczymy. Też kilka miesięcy temu byłem w takiej sytuacji jak dziś Zastal. Nie było sezonu, ale już były potężne wydatki. I musiałem sobie poradzić. A po dotację, owe 600 tys. zł, nawet gdyby nie istniał temat kontroli, to chyba się nie zgłoszę. Mam swój honor. Prezydent najpierw ogłasza, że wygospodarował te 600 tys. zł m.in. z wynagrodzeń, które miały trafić do pracowników magistratu. Prezydent w ten sposób tylko miesza i kłóci środowisko, a przecież powinien działać odpowiedzialnie. Jeśli miastu niepotrzebny jest żużel, jeśli nie liczy się to, do czego doszliśmy przez wiele lat ciężkiej pracy, to na koniec sezonu zamkniemy klub i klucz oddamy prezydentowi - powiedział Robert Dowhan.
Źródło: Gazeta Wyborcza Zielona Góra