Od początku Arturowi Czai w sobotnich zawodach nie układało się po myśli. W pierwszym starcie pokonał go Łukasz Sówka i wydawało się, że 17-letni wychowanek częstochowskiego Włókniarza jedzie nieco nerwowo. W kolejnych trzech wyścigach Artur wywalczył tylko 3 punkty i jasne stało się, że nie zaliczy tego turnieju do udanych. Dopiero w ostatnim biegu miał szansę podreperować dorobek punktowy, gdyż rywalizował o pierwsze miejsce. Tymczasem na jednym z łuków, jadąc bardzo szeroko, nie opanował motocykla i upadł.
- Widziałeś? Chciałem "Griszę" zrobić - takimi słowami powitał nas bohater tego tekstu, gdy po zawodach poprosiliśmy go o krótką rozmowę. Nawiązał on tym samym do fantastycznego manewru Grigorija Łaguty z pojedynku Włókniarza z Caelum Stalą Gorzów. Wtedy to Rosjanin tuż przy bandzie minął gorzowską parę i dał triumf w meczu częstochowianom. - Trochę mi się nie udało, muszę potrenować. Tam było za bardzo usypane jak dla mnie i nie dałem rady. Jeszcze nie wjechałem w łuk tak jak "Grisza", czyli łagodnie. Pociągnęło mnie i upadłem - tłumaczył przyczyny niepowodzenia swojej akcji w finale Brązowego Kasku.
Nie tylko kibice czuli się lekko zawiedzeni wynikiem Artura. On sam oczekiwał od siebie zdecydowanie więcej. - Spodziewałem się na pewno, że będę w pierwszej czwórce. Na początku miałem niedopasowany silnik. Był to jednak mój błąd, bo wyjechałem na silniku prosto po remoncie. Później zmieniłem w ogóle motocykl i już było lepiej na ostatni bieg, ale co z tego, skoro popełniłem kolejny błąd, pociągnęło mnie i wylądowałem na torze - stwierdził.
Oglądając sobotnie poczynania Czai można było odnieść wrażenie, że nie czuł się on pewnie podczas jazdy. Według samego zainteresowanego, nie był to wynik presji. - Myślę, że fakt, że jako od juniora gospodarzy wymagano ode mnie dobrego wyniku nie miał wpływu na mój rezultat. Tak samo jest przecież na lidze i potrafiłem sobie z tym radzić. Myślę po prostu, że to nie był mój dzień - powiedział junior Lwów.
Niestety dla kibiców Włókniarza Artur, który bardzo dobrze rozpoczął występy w Speedway Ekstralidze, ostatnio obniżył loty. - Chodzi ci o Gorzów? - retorycznie zapytał Artur. - W tym meczu moje silniki były już na wyczerpaniu. Już słabły na zawodach młodzieżowych we Wrocławiu przed tym spotkaniem, ale myślałem wtedy, że po prostu na tamtejszy tor te silniki nie pasowały. Jednak "kurczę", te silniki były na wykończeniu - wyjaśnił. Dla przypomnienia w spotkaniu z Caelum Stalą Gorzów Czaja w trzech startach nie zdobył punktów.
W ostatnich dwóch pojedynkach Włókniarza w Tarnowie i Lesznie Czaja nie pojechał. Jego miejsce zajął Marcel Kajzer. - Nie chcę mówić, jak by było. To jest sport i nie ma, co gdybać. Raz idzie lepiej, a raz gorzej. Na pewno chciałbym bardzo wystąpić w niedzielnym meczu z Tarnowem - oświadczył Czaja i wymownie zaprezentował swoją determinację do udziału w tym spotkaniu. Ponadto w dobitny sposób podkreślił, że mocno wierzy w zwycięstwo Włókniarza nad Tauronem Azoty Tarnów.
Artur Czaja występu w finale Brązowego Kasku nie zaliczy do udanych