Jerzy Kanclerz dla SportoweFakty.pl: Ustaliliśmy, że jeśli Emil będzie czuł się źle, to po dwóch biegach odpuści

Polonia Bydgoszcz w niedzielnym meczu nadspodziewanie wysoko uległa w Gnieźnie Startowi 39:51. Podopieczni Roberta Sawiny są jednak po części usprawiedliwieni. W niemalże całym spotkaniu bowiem musieli radzić sobie bez swojego lidera - Emila Sajfutdinowa. Jerzy Kanclerz, dyrektor sportowy klubu, tak jak większość ekspertów uważa, że to brak Rosjanina w dużej mierze spowodował tak wysoką porażkę.

Michał Konarski
Michał Konarski

Jerzy Kanclerz twierdzi, że pierwsze obawy odnośnie meczu ze Startem pojawiły się już w drodze do Gniezna. - Osobiście nie spodziewałem się aż tak wysokiej porażki. Jednak już podczas jazdy go Gniezna rozmawiałem z Emilem Sajfutdinowem i z jego menedżerem Tomaszem Suskiewiczem. Sam zawodnik czuł się źle, po dwóch upadkach z Jonassonem oraz z Lindbaeckiem narzekał na ból w barku. Ustaliliśmy, że Emil spróbuje swoich sił w dwóch biegach, a jeżeli nie będzie dobrze, to odpuści i będzie zastępowany przez kolegów z drużyny. Jak wiemy, w pierwszym starcie dobrze wyszedł spod taśmy i wygrał. Jednak już w drugim, gdy nie "zabrał" się ze startu, było ciężko i postanowiliśmy zrezygnować z jego jazdy, bo poczuł się słabiej. Przegraliśmy dość wysoko, ale tak jak powiedziałem, należy zwrócić uwagę, iż w zasadzie jechaliśmy bez lidera, który gdyby zdobył nawet 9 punktów, dałby nam remis 45:45. W Gnieźnie spotkania zawsze są ciekawe, pełne walki i emocji. Zarówno w rundzie zasadniczej, gdy tam wygraliśmy, tak i wczoraj, potyczki obserwował komplet widzów. Trzeba uczciwie powiedzieć, że wygrała drużyna lepsza.

Dyrektor sportowy Polonii jest zdania, że mimo porażki w Gnieźnie, jego zespół nadal jest na najlepszej drodze do powrotu w szeregi ekstraligowców. - Ostatecznie według mnie awans będziemy mogli świętować 25 września, po rewanżowym spotkaniu ze Startem. Szykujemy na ten dzień wielką fetę dla kibiców, którzy wspierali nas przez cały ten trudny sezon. Teraz jednak spotkanie derbowe z GTŻ Grudziądz, które trzeba wygrać. Wtedy powiększymy naszą przewagę i awans będzie w zasadzie na wyciągnięcie ręki, jak nie z pierwszego, to z drugiego miejsca. Grudziądzanie są w tej chwili w bardzo trudnej sytuacji. Kontuzje odnieśli bowiem Mateusz Lampkowski i Andriej Kudriaszow, czyli para juniorska tej ekipy. Mają duże problemy i to może być kluczowe, jeśli chodzi o ich walkę o awans do Ekstraligi. GTŻ wysoko poległ w Gdańsku, więc widać, że są w trudnym położeniu.

Jerzy Kanclerz podzielił się także z portalem SportoweFakty.pl swoimi przemyśleniami na temat ostatnich występów w Grand Prix najlepszego polskiego żużlowca Tomasza Golloba: - Znam Tomka bardzo dobrze, czasem śmiejemy się nawet, że mimo mojej obecności na każdym turnieju Grand Prix z jego udziałem, mam tych poszczególnych eliminacji o 4 więcej, czyli 140, bowiem liczę też te, w których on nie mógł wystartować. Wszystko właściwie zaczęło się już w Cardiff. Tam było tylko 7 punktów. Potem Terenzano i 5 punktów. Mówiło się, że w Malilli zła passa musi mieć swój koniec, ale niestety było jeszcze gorzej i tylko trzy "oczka". Patrząc tak na te wyniki, widzimy, że każde zawody to o dwa punkty mniej, niż poprzednio. Sam liczyłem, że w Szwecji Tomek się obudzi i nadrobi trochę do Hancocka. Były 22 punkty, ale teraz to już o sześć więcej. To jest naprawdę dużo, biorąc pod uwagę na jakim etapie rywalizacji jesteśmy. Ale walka trwa, w GP dawno nie było tak wyrównanego sezonu. Nawet siódmy w chwili obecnej Duńczyk Kenneth Bjerre ma wciąż szanse na medal. A na złoto to w zasadzie aż pięciu zawodników - oprócz Golloba i Hancocka także Hampel, Jonsson oraz Sajfutdinow. Jeśli następne turnieje będą tak emocjonujące, jak ostatni w Malilli, możemy spodziewać się różnych wyników. Przy okazji trzeba powiedzieć, że Emil miał pecha, bo przecież w finale taśma poszła nierówno i zapewne gdyby nie to, Rosjanin byłby na podium. Jeśli jednak chodzi o Tomasza Golloba, to według mnie jest to po prostu chwila słabości, która przytrafia się wszystkim z nas, a teraz dopadła akurat jego. Zresztą dzień później podczas meczu ligowego z Unią Leszno znów pokazał się z bardzo dobrej strony i był jednym z liderów Stali.

Jeden z najważniejszych ludzi w bydgoskim żużlu uważa, że najważniejszy ze zbliżających się występów Golloba będzie turniej Grand Prix w Toruniu. - W Toruniu Tomek się określi. Niestety jeśli da kolejną "plamę", to chyba z obronieniem tytułu będzie ciężko. Jednak Gollob jest doświadczonym żużlowcem i z pewnością wie, czego chce i na co go stać. Jeżeli pojedzie tam tak jak w zeszłym roku, kiedy to triumfował na MotoArenie z kompletem punktów, da poważny sygnał, że walka o tytuł cały czas toczy się z jego widocznym udziałem. To jeden z jego ulubionych torów, więc szansa na sukces jest duża. Zwróćmy jednak uwagę na to, że może rzeczywiście Gollob jeździ słabo, ale Hancock też prezentuje się raczej przeciętnie. To nie ten sam zawodnik, co jeszcze kilka turniejów wcześniej. Jeśli Tomek w Toruniu i Vojens pokaże na co go stać, to jak najbardziej może jeszcze ten tytuł zdobyć. W ostatnich sezonach zawsze było tak, że 2 zawodników "odskakiwało" reszcie stawki i to pomiędzy nimi toczyła się walka o złoto. Teraz jest o wiele trudniej, bo liczy się już więcej żużlowców. Ale Gollob cały czas może być tym najlepszym - zakończył.


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×