We wtorek na torze w Częstochowie odbyła się VII runda Ligi Juniorów. Zespół z Tarnowa zajął w tych zawodach 7. miejsce z 10 punktami. Szkoleniowiec tarnowskich Jaskółek nie ukrywa, że formacja młodzieżowa jest słabym punktem klubu z Małopolski. To właśnie punkty zdobywane przez juniorów mogą być języczkiem u wagi rywalizacji o 7. miejsce w Speedway Ekstralidze, a co za tym idzie uniknięcie barażu z trzecią ekipą I Ligi. - Punkty mówią za siebie. W tym roku nie zachwycamy młodzieżą i jest to smutne. Zajmujemy ostatnie miejsce w Lidze Juniorów i nie jest to powód do zadowolenia. Do tej pory nasz najszybszy zawodnik, Jakub Jamróg, jest kontuzjowany i w tym roku nie wystartuje. On miał już jakieś przetarcie w jeździe ekstraligowej i na pewno by to lepiej wyglądało. Ta grupa młodzieży, która jest u nas to są bardzo młodzi ludzie i nie mają oni żadnego doświadczenia ekstraligowego, jak i w takich zawodach jak te. Mamy bardzo mało treningów, nie mamy Ligi Południowej, która kiedyś była i w której startowali zawodnicy nie startujący w rozgrywkach ligowych - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marian Wardzała.
Mimo zaledwie 10 punktów tarnowscy młodzieżowcy pozostawili po sobie pozytywne wrażenie. Na uznanie zasłużyła postawa Edwarda Mazura, który jako jeden z nielicznych potrafił we wtorek na częstochowskim torze minąć rywala. Coraz lepsze wyniki swojego podopiecznego dostrzegł trener dwukrotnych Drużynowych Mistrzów Polski i to właśnie Mazur wraz z Tadeuszem Kostro stanowić będą parę juniorów w niedzielnym meczu w Częstochowie. - Edward Mazur już od dłuższego czasu pokazuje takie przebłyski jak dzisiaj. Zwróciliśmy na to uwagę i to właśnie on pojedzie w najbliższym meczu w Częstochowie - zapowiedział trener Jaskółek.
W meczu rundy zasadniczej rozegranym na torze w Częstochowie miejscowy Włókniarz pokonał Tauron Azoty Tarnów 51:38. Zespół Jaskółek w niedzielę chce wypaść o wiele lepiej i jak zapewnia Marian Wardzała, jego zespół do tego meczu podejdzie z chęcią osiągnięcia jak najlepszego rezultatu. - Nie było wtedy Sebastiana praktycznie przez cały mecz, bo w swoim pierwszym biegu upadł i dalej już nie istniał. Bez niego przegraliśmy trzynastoma punktami. Można wtedy było zrobić zdecydowanie lepszy wynik, przegrać kilkoma punktami, a nawet pokusić się o remis, czy minimalne zwycięstwo. To jest gdybanie, to jest historia. W niedzielę czeka nas całkiem nowy mecz, do którego trzeba będzie podejść bardzo solidnie i przygotować się. Będzie nam się trudno przygotować, ponieważ cała drużyna to jest armia zaciężna. Oni są w terenie, oni przyjadą po prostu tutaj na mecz. Jak przygotować zawodników, których się nie widzi? To nie jest wcale łatwe, ale tak to wygląda - zauważył trener Jaskółek.
W rundzie zasadniczej Tauron Azoty Tarnów, mimo 13-punktowej porażki na Arenie Częstochowa, zdołał wywalczyć punkt bonusowy. Wobec tego za faworyta dwumeczu uznaje się ekipę Jaskółek, która przed sezonem była stawiana w gronie kandydatów do awansu do pierwszej czwórki. Trener Marian Wardzała przestrzega jednak przed lekceważeniem zespołu Lwów. - Z pewnością różnie bywa, my czuliśmy się pewnie przed meczem z Betardem Spartą Wrocławiem i co wyszło? Trochę pokory i trzeba zrobić wszystko, żeby wypaść jak najlepiej, ale łatwo nie będzie. Cenię i szanuję częstochowską drużynę, która nie jest naszpikowana wielkimi nazwiskami, ale jest to drużyna bardzo waleczna, bardzo ambitna, która potrafi się wznieść na wyżyny i zrobić fantastyczny wynik - ocenił Wardzała.
Na koniec naszej rozmowy z Marianem Wardzałą zapytaliśmy trenera jaki wynik satysfakcjonowałby go w pierwszym meczu o 7. miejsce. - To jest takie wróżenie z fusów. Wiadomo, że chcielibyśmy w Częstochowie wygrać, a jeśli przegrać to minimalnie - zakończył trener zespołu z Małopolski.