Duńczyk doskonale zna smak rywalizacji z najlepszymi żużlowcami świata. Ostatni raz Andersen stałym uczestnikiem cyklu był w sezonie 2010, jednak nie zdołał sobie zapewnić miejsca na kolejny rok. Teraz udał się do Vetlandy z jasnym celem, choć przyznaje, że tamtejszy tor nie należy do jego ulubionych. - To nie będzie łatwe. Potrzebna jest odrobina szczęścia, a ja chcę się po prostu zakwalifikować. To zmieniłoby katastrofalny sezon w dobry po wszystkim co mnie spotkało w tym roku - powiedział zawodnik.
W końcowej klasyfikacji cyklu Grand Prix 2010 Andersen zajął dwunasta pozycję. W ostatnich turniejach zmagał się jednak z kontuzją - Musiałem skończyć w czołowej ósemce. Gdybym nie miał na barkach tego ciężaru, to pewnie nie jeździłbym w dwóch zawodach po wypadku. Doznałem sporych obrażeń i zabrało dużo czasu, zanim byłem w pełni gotów. W końcówce ubiegłego sezonu mocno zmagałem się z tą kontuzją - powiedział.
Zawodnik przyznał, że jazda "na siłę" była efektem sytuacji w jakiej się znalazł po sezonie 2009. - Było tak tylko dlatego, że jeździłem w cyklu dzięki dzikiej karcie z poprzedniego sezonu, więc dawałem z siebie wszystko aby przekonać się, czy mogę pozostać w czołowej ósemce. Z perspektywy czasu uważam, że powinienem odpocząć przynajmniej w dwóch turniejach.
Duńczyk wierzy, że stać go na powrót do cyklu i dobre wyniki w tej rywalizacji. - Potrzebuję jedynie odrobiny szczęścia i braku kontuzji, wtedy wszystko powinno być w porządku - powiedział. - Spójrzmy na Golloba czy Hancocka. To tylko pokazuje, że twoje umiejętności rosną z wiekiem. W cyklu jest kilku bardzo dobrych młodych jeźdźców, jednak karty wciąż rozdają ci najbardziej doświadczeni - dodał.