W czwartek Kacper Gomólski dwoił się i troił, żeby zatrzeć fatalne wrażenie po ostatnich przeciętnych w jego wykonaniu występach w Elite League. W poniedziałek na torze Wilków wywalczył jeden punkt, a dwa dni później w starciu z Poole Pirates tylko o jedno "oczko" więcej. Jednak spotkanie Panter z Wolverhampton Wolves było ważne dla niego jeszcze z jednego powodu. Tego samego dnia na cmentarzu św. Piotra w Gnieźnie odbył się pogrzeb Arkadiusz Malingera - członka szkółki żużlowej działającej przy Starcie, który zmarł w ubiegłym tygodniu na skutek obrażeń odniesionych na torze.
- Kierownictwo mojego angielskiego zespołu uczciło pamięć o Arku minutą ciszy, co było pięknym gestem z ich strony - mówi młodszy z braci Gomólskich. - Fizycznie nie mogłem być w Gnieźnie, ale byłem tam myślami. Zależało mi na jak najlepszym wyniku, bo chciałem zadedykować swój występ Arkowi. Cieszę się, że tego dnia absolutnie wszystko mi wychodziło. Byłem szybki na starcie, ale po przegranych wyjściach spod taśmy potrafiłem skutecznie walczyć także na dystansie. Pojechałem dla Arka!
Gomólski wystąpił w czterech biegach, w których zdobył 9 punktów i 3 bonusy. Nie przegrał z żadnym z rywali, a jego plecy zmuszony był oglądać m.in. Fredrik Lindgren. - Sprzęt spisywał się bez zarzutu, co jest zasługą mojego mechanika - Pawła Woźnego. Po ostatnich fatalnych występach miałem chwile zwątpienia, ale na szczęście w tym czasie mogłem liczyć na wsparcie kierownictwa klubu, menedżera, kolegów z drużyny, Krystiana Plecha, czy mojej dziewczyny - Oli. Wszyscy oni dodawali mi otuchy. Cieszę się, że mogłem odwdzięczyć się im skuteczną jazdą. Oby tak dalej!
Przed powrotem do Polski osiemnastolatek weźmie udział jeszcze w czterech meczach Peterborough, z Coventry (oba 29 sierpnia) i King's Lynn (31 sierpnia i 1 września).
Kacper Gomólski