Bartłomiej Czekański - Bez hamulców: Jak się po kryjomu morduje żużel

Unibaks Toruń ma obecnie tak silny skład, że nie będzie żadnego zdziwka, gdy w tym roku wygra Ekstraligę. W pierwszym półfinałowym meczu play off w Lesznie także wciągnąłby nosem tamtejszą Unię, jeżdżącą już bez Adamsa i wciąż trawioną kontuzjami.

Wciągnąłby, gdyby torunianie byli skoncentrowani na jeździe, a nie na oprotestowywaniu toru na Stadionie Smoczyka i wymuszaniu walkowera. Zamiast na ostrą rywalizację z "Bykami", to na negocjacje z sędzią nastawił swoją ekipę jej menedżer Sławomir Kryjom. W ten sposób rozbił jej koncentrację i wolę walki. Mocarne "Anioły" zamiast jechać, dyskutowały i dostały baty 17 punktami. I potem był płacz, zgrzytanie zębami oraz straszenie Leszna i Ekstraligi prawniczymi układami bogacza Karkosika, czyli właściciela żużlowego Unibaksu. Jakże płaskie jest takie chowanie się za plecy swego możnego protektora!

Popytałem zawodników i innych fachowców, i oni stwierdzili, że nawierzchnia przygotowana na mecz Unia-Unibaks była tym razem lepsza niż ta z ubiegłego roku czy choćby z niedawnego finału IMP, rozegranego na Smoczyku. Zresztą, sam sędzia Leszek Demski uznał, że po poprawkach da się na tym torze ścigać. I dało się. Kilka biegów było nawet ciekawych i zaciętych. Że obojczyk złamał Miedziński? Przez cztery okrążenia wyścigu jechał płynnie, a obalił się dopiero za metą, gdy zamyka się gaz. Pewnie jego tylne koło trafiło na twardszy płat nawierzchni, maszynę postawiło w poprzek, a on sam wyleciał przez kierownicę. Jednak nawet na najlepiej przygotowanym torze zdarzają się miejsca mniej lub bardziej przyczepne czy śliskie. Co do Emila Pulczyńskiego, to nie wiem dlaczego na wejściu w łuk, na pełnej szybkości swój tyłek trzymał z tyłu motocykla. No to jak on chciał się wyłamać???

I jak to się stało, że punktował rekonwalescent Baliński? Wiem, powiecie, że był u siebie, ale jednak!

Żeby była jasność, ja nie twierdzę, że tor w Lesznie był taki dobry, bo jestem za bezpieczeństwem zawodników. Nie, stanowczo można (a nawet trzeba) było go lepiej przygotować, lecz - z tego co mi mówią znawcy - nie był on aż tak zły, jak chce tego Toruń. A przecież żużlowcy powinni być wszechstronni i zasuwać zarówno po nawierzchniach betonowych jak i kopnych, bo nie wiadomo co ich spotka w rozgrywkach międzynarodowych. Jest takie powiedzenie: jeżeli zawodnik umie jechać na przyczepnym, to i na twardziźnie sobie poradzi. A odwrotnie to niekoniecznie. No, ale skoro - jak widać - "Anioły" ćwiczą wyłącznie na torze twardym i równym jak stół, to potem, gdy przychodzi pościgać się na nawierzchni bardziej wymagającej, selektywnej, trzymającej, to torunianie, zdaje się, mają mokro i zachodzi pytanie: dlaczego koledzy macie takie duże oczy? Ze strachu.

To wina nowych tłumików

Kiedyś jazda po przyczepnym nie robiła na nikim wrażenia. Psychoza zaczęła się od odgórnego wprowadzenia nieudanych nowych tłumików, które osłabiały motory. A jak jest za słabo pod tyłkiem, to rzeczywiście ciągnie w bandę i nie bardzo jest jak się przed tym ratować. Siła odśrodkowa tu wygrywa. I jest bardzo dużo kontuzji. Czy to jednak oznacza, iż speedway ma być rozgrywany wyłącznie na twardych torach, gdzie decyduje tylko start i potem jest już jedynie jazda gęsiego? Nie! To nie z przyczepnymi torami trzeba walczyć, ale z nowymi, zabójczymi tłumikami!

Człowiek z plasteliny?

Były takie filmy "Człowiek z żelaza", czy "Człowiek z marmuru". Proponuję, by nakręcić obraz pt. "Człowiek z plasteliny", czyli o żużlowym arbitrze Leszku Demskim z tak miłego mi Ostrowa Wielkopolskiego. Nie może być tak, że speedwayowy rozjemca nie ma swojego zdania, albo jest ono aż tak chwiejne. Jeżeli bowiem uważam, że tor jest do dupy, to zdecydowanie odwołuję mecz i przyznaję gościom walkower. Skoro jednak po kosmetyce pozwalam na nim jechać, to znaczy, że wszystko jest już okey i ewentualnie mogę jedynie wnioskować do Ekstraligi o ukaranie gospodarza finansowo za opóźnienie rozpoczęcia spotkania z jego winy. I tylko tyle. A to oznacza, że stadion Unii nie nadawał się do zamknięcia na miesiąc, ani nawet na jeden dzień, skoro dokończono na nim ligowy mecz. Za zgodą arbitra oczywiście, więc teraz powinien on bronić swej decyzji oraz "Byków" przed tak drastyczną karą. To paniczne równanie toru po upadku Miedzińskiego, to też jakby objaw poddawania się presji, albo braku pewności, co do słuszności swoich poprzednich decyzji.

Pan Leszek chce teraz ukarania przez Ekstraligę, zawsze grzecznego przecież, Kołodzieja oraz trenera Jankowskiego z Unii Leszno za to, że ponoć skrytykowali oni jego pracę. To jakiś ponury żart. Szanowny Panie Demski, komuna już się skończyła, mamy demokrację, wolność słowa i prawo do krytyki, a Pan nie jesteś świętą krową tylko dlatego, że bywasz żużlowym arbitrem! Prawdziwa cnota, krytyki się nie boi.

Obudzili się rychło w czas

Mój przyjaciel i zarazem naczelny SportoweFakty.pl red. Damian Gapiński ma rację przekonując mnie: Jestem za bezwzględnym i dotkliwym karaniem preparatorów torów, ale przecież mieliśmy już takie przypadki w tym sezonie i kończyło się na raczej bardziej symbolicznych grzywnach, czasem nawet z zawieszeniem wykonania kary. Skoro przyjęto taki kurs, to powinno się go utrzymać do końca tego sezonu, a potem ustalić, że od 2012 roku za złe przygotowanie nawierzchni będą stosowane bezwzględne kary typu właśnie zamykanie stadionów! Ale nie nagle teraz, ad hoc, w fazie półfinałowej play off!

Red. Gapiński ma rację. Przecież jakoś - poza kilkoma "kosmetycznymi" grzywnami - generalnie przechodzono do porządku dziennego nad tym, jak w poprzednich sezonach "na ostro" przygotowywano tor w Lesznie (znacznie gorzej niż teraz), czy nad tym co z Wrocławskiej robił trener Falubazu Piotrek Żyto, a jeszcze wcześniej, co wyczyniał Marek Cieślak we Wrocku, gdzie z toru czasem wystawały tylko kaski? I co, teraz nagle obudził się i grzmi PZMłot, który po siłowym wprowadzeniu przez siebie u nas nowych, trefnych tłumików powinien ze wstydu trzymać się z daleka od polskiego żużla? Obudziła się Ekstraliga? Zamyka leszczyński stadion akurat wtedy, gdy Unia niespodziewanie ma realne szanse na awans do finału ligi (acz uważam, że Unibaks nawet bez Miedzińskiego i Emila P. stać w niedzielę na odrobienie tych dużych strat z pierwszego meczu)?!

A co ewentualnie będzie z finałem, skoro "Byki" nie zamierzają organizować meczu na innym obiekcie (np. we Wrocławiu, Poznaniu czy w Rawiczu)? Nie będzie więc w tym sezonie finału ligi? I co na to TVP, kibice i co z promocją speedwaya?

Unia, choć recydywistka, powinna dostać dokładnie i tylko taką karę, jaką otrzymała Stal Gorzów za przygotowanie toru. Bo przecież Demski pozwolił zawodnikom jechać i nawet udzielił potem wywiadu SportoweFakty.pl, że po poprawkach tor w Lesznie był regulaminowy! Więc co tu jest grane? Czy rzeczywiście płacz Unibaksu wywołał takie wrażenie na komisji orzekającej Ekstraligi, a może do boju rzeczywiście ruszyły już zapowiadane przez Stępniewskiego prawnicze zastępy bogacza Karkosika? Ja tylko pytam, bo kto nie pyta, ten błądzi!

I który z panów z komisji orzekającej siedział kiedykolwiek na żużlowym torze i może ocenić, że tor na Smoczyku był fatalnie przygotowany?

Tak właśnie, "po kryjomu" morduje się u nas czarny sport. Bo to obecny menago "Aniołów" Sławomir Kryjom do spółki z prezesem swego klubu Wojtkiem Stępniewskim rozpętał tę wojnę. I jeszcze ściemnia nam, że odszedł z Unii Leszno (podczas, gdy wcześniej tłumaczył to względami osobistymi), gdzie poprzednio był działaczem, bo mierziły go tamtejsze praktyki z torem na Smoczyku przez ostatnie trzy lata. Czy ktoś kiedyś słyszał o jakichś protestach Kryjoma przeciw preparowaniu nawierzchni przez jego poprzedni klub, kiedy był on jego działaczem? Nie. No cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a najgorsi są neofici. Tylko jak się potem Panie Sławku golić przed lustrem bez zacinania? A ta na marginesie: Panie Sławku! Gdyby nie Unia, to o Panu nikt by do dziś nie słyszał.

I jeszcze jedno: po meczu w Lesznie Stępniewski i Kryjom, w zemście za przyczepny tamtejszy tor, kwestionowali w mediach wielkość Romka Jankowskiego jako żużlowca. Że niby za swej zawodniczej kariery sam bał się jeździć po mokrym. To jakaś paranoja! I kto to w ogóle mówi? "Jankes" to utytułowana ikona polskiego speedwaya, a o obu wspomnianych panach z Torunia jeszcze kilka lat temu nikt nie słyszał, obaj też nigdy nie siedzieli na wyrywnej maszynie żużlowej, a jakby na nią usiedli, to zaraz mieliby mokro. Ale w majtkach. Ludzie, czy wy nie czujecie, jak bardzo jesteście śmieszni i żałośni z tą swoją gadką?

Haj z tym palcem!

Kiedy ja byłem menedżerem Sparty, to obowiązywała zasada, że z arbitrem może rozmawiać tylko kierownik drużyny (menago), który jest wpisany do protokołu. To ja się pytam, jakim prawem za sędzią Demskim latał po leszczyńskiej murawie prezes Unibaksu Wojtek Stępniewski i klarował mu do ucha, jaki to niebezpieczny jest ten tor? Jakim prawem? Tymczasem, to Unia Leszno otrzymała karę za wpuszczenie do parku maszyn nieuprawnionych osób. A gdzie kara dla Kryjoma, który - według naocznych świadków - kiedy na torze leżał Holta, a kibice leszczyńscy rzucali w Norwega plastikowymi butelkami (i akurat za to Unia powinna ponieść karę) to ponoć gestykulował w ich kierunku w stylu: "No chodźcie tu! Rzucajcie jeszcze więcej!" Jeśli naoczni świadkowie mówią prawdę, to przy tak zaognionej sytuacji na stadionie, Kryjom mógł sprowokować niebezpieczne zamieszki na trybunach! I jeśli tak było, to powinien zostać ukarany! A późniejsza jego wypowiedź do mediów, że życzy żużlowcom Unii pobytu w szpitalu po prostu dyskwalifikuje go jako działacza sportowego i jako człowieka też. Bo nawet, jeśli jest przekonany, iż Leszno spreparowało niebezpieczny tor, to na pewno z broną tam nie zasuwali ani Hampel, ani Baliński! Więc dlaczego Kryjom życzy im kontuzji? Oni na pewno nie chcieli, by cokolwiek złego przydarzyło się "Miedziakowi" i Emilowi! To ja radzę Kryjomowi, by po tej swojej potwornej i głupiej wypowiedzi udał się do szpitala i leczył. A ty Ekstraligo słyszysz, co ten facet wygaduje i nie grzmisz?! Nie karzesz go?! Taka u ciebie sympatia do Torunia, czy tylko strach przed Toruniem i jego możnymi mecenasem?

Za to słusznie ukarano "Baliego" z Unii za obscenicznego (i sfotografowanego) fucka w stronę bluzgających toruńskich kiboli. Za takie zachowanie i prowokację grzywna się należy, ale czy od razu musi to być aż siedem tysięcy złociszy? A już to, że za jednym zamachem, mechanik Grega Hancocka z Falubazu - Rafał Haj (acz oficjalnie za Haja ukarany został świetny i jakże kulturalny amerykański jeździec) - za taki sam numer z palcem, jaki wywinął "Bali" - też musi zapłacić aż siedem kolasków, to już gruba przesada! Majstrowie aż tak przecież nie zarabiają jak żużlowcy! Rafał mi mówił, że w Gorzowie przerażony wypadkiem swego przyjaciela i zawodnika (a przecież tak ciężko pracowali, by w tym roku Herbie został IMŚ) biegł do niego na tor i wtedy dostał od kibiców plastikową butelką w głowę. -Machinalnie odwróciłem się w stronę trybuny i sprowokowany, w rewanżu, pokazałem środkowym palcem fucka. Dziś wiem, że powinienem wtedy był się opanować i że źle postąpiłem. Przepraszam - mówi zwykle bardzo sympatyczny i grzeczny Rafał Haj. Mam nadzieję, że Ekstraliga zmniejszy mu grzywnę, bo on nie zasłużył na aż tak wysoki wymiar kary. I wyraził skruchę.

Reasumując: powtarzam, że Unia Leszno (zwłaszcza, że recydywa) powinna dostać finansowo po łapach za opóźnienie półfinałowego meczu, skoro sędzia uznał, że tor musi iść do poprawki, także za rzucanie przez jej kiboli butelkami i za osoby nieuprawnione w parkingu. Ale na pewno nie powinno się jej zamykać stadionu, bo nie ma za co!

Toruń w tej zadymie również ma co nieco za uszami, lecz jego dziwnie kary ominęły. Zwłaszcza Kryjoma. Widać, są w polskim speedwayu równi i równiejsi.

A gdzie równość szans?

W sezonie zasadniczym między drużynami rzecz głównie idzie o punkt bonusowy. Stratę jednak zawsze można ewentualnie odrobić w meczach z innymi zespołami. Ale w play offach, gdzie obowiązuje system pucharowy, czyli przegrywający w dwumeczu odpada z dalszej rywalizacji, musi być zachowana absolutna równość szans. Czyli oba spotkania po 15 wyścigów! Nie może być tak, że Gorzów przez burzę miał u siebie szansę tylko w 8 biegach (bo mecz z powodu deszczu przerwano, a wynik zaliczono), natomiast Falubazowi w rewanżu będzie dane aż 15 wyścigów na odrobienie 8-punktowej straty (i pewnie mu się to uda). Niech więc w Zielonej sędzia też przerwie rywalizację po 8 gonitwach. Wtedy będzie sprawiedliwie.

Dużo wcześniej o tym pisał o tym red. Wojtek Koerber z "Gazety Wrocławskiej", pisałem ja, pisali inni, a Ekstraliga nic z tym nie zrobiła! Panowie jak zwykle mają to gdzieś, no to jest jak jest. Kulawo.

Uważałem, że aby było sprawiedliwie, to w tym roku finał Ekstraligi powinien zostać rozegrany… w formie trójmeczu pomiędzy najsilniejszymi zespołami czyli: Unibaksem, Gorzowem i Zielonką. Teraz chciałbym finału: Gorzów-Leszno, jeśli rzeczywiście ma być sprawiedliwość na tym świecie. Ale takiego finału może nie być, nawet jeśli do niego awansują obie te ekipy, bo Unia przecież ma karnie (niesłusznie!) zamknięty stadion.

Pytanie: a kto wreszcie zamknie tę bezsensowną, zabijającą żużel, spółkę pod tytułem Ekstraliga, a powszechnie zwaną - i słusznie - Ekstralipą? Ale żeście nam w tym roku granatowomarynarkowi oficjele zgotowali speedway… niech was gęś kopnie!

Bartłomiej Czekański

PS Ten tekst był pisany na gorąco, w tempie ekspresowym i na wzburzeniu. Jest więc trochę chropowaty, ale za to prawdziwy, prosto z trzewi. W tym sezonie sympatyzowałem (acz lubię wszystkie kluby i dobrze im życzę!) z Gorzowem (bo on czeka na swój kolejny tytuł już od 1983 roku), z Unibaksem (gdzie pracuje szlachetny Jasiu Ząbik) oraz z osłabioną królową Unią Leszno. No i z ambitnymi (przynajmniej przez większość sezonu, potem się to posypało) słabiakami, czyli Spartą i Czewą. Ale jak można nadal czuć miętę do "Aniołów", skoro taki Kryjom życzy szpitala żużlowcom z drużyny rywala?! To jest niewybaczalne! Wierzę tylko, że toruńskim kibicom takie (Kryjomowe) słowa z pewnością nie przeszłyby przez gardło. I to mnie trzyma przy życiu!

Komentarze (0)