"Puk" bardzo dobrze spisywał się w spotkaniach z Unią Leszno, które gorzowianie bezprecedensowo wygrali. Równie dobrze Niels Kristian Iversen rozpoczął dwumecz ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra. Rozegrane przed tygodniem spotkanie zostało przerwane po ośmiu wyścigach, w trakcie których Duńczyk zaprezentował się gorzowskiej widowni tylko dwa razy. Oba wyścigi żużlowiec z kraju Hamleta wygrał, w jednym pobijając należący do Kennetha Bjerre rekord toru. Nic więc dziwnego, że to właśnie na "Puka" kibice Stali liczyli przede wszystkim w zielonogórskim rewanżu. - W pierwszym meczu szło mi dobrze i naprawdę wielka szkoda, że dzisiaj deszcz przeszkodził nam w rozegraniu zawodów. Zresztą za każdym razem to kiepska sprawa, gdy pogoda nie pozwala rozegrać zaplanowanego spotkania. Trudno mi powiedzieć czy dzisiaj pojechałbym tak samo jak tydzień temu w Gorzowie, jednak mam ogromną nadzieję, że gdy przyjedziemy tu na rewanż w drugim terminie, uda mi się pojechać tak samo - powiedział Iversen.
Dla Duńczyka bieżący sezon wydaje się być przełomowy, bo po odejściu właśnie z ekipy Falubazu w końcu dostaje on regularne szanse występów w Speedway Ekstralidze. Na początku roku był on jednym z ojców dobrej passy zwycięstw Stali Gorzów. Potem jednak przyszło kilka słabszych meczów, po których nastąpiły trzy dobre pojedynki w rundzie play-off. - Środek sezonu to nie był dla mnie najlepszy okres. Złożyło się na to wiele różnych czynników. Miałem trochę zbyt napięty terminarz i wiele zawodów w krótkim odstępie czasu sprawiło, że wsiadając na motocykl byłem zmęczony. Nałożyły się też na to problemy z silnikami i tak oto mam za sobą kilka słabszych występów. Teraz jednak wszystko zmierza ku lepszemu i wydaje się, że końcówka sezonu jest dla mnie naprawdę dobra. Trenuję bardzo ciężko by moja forma stała na najwyższym poziomie. Staram się też sprawdzać wiele różnych rozwiązań w motocyklach, co jak na razie wychodzi mi na dobre, bo w tym momencie czuję się bardzo dobrze - zapewnił żużlowiec z Gorzowa.
W pierwszym meczu wzajemnej rywalizacji ekip Caelum Stali i Stelmetu Falubazu kontuzji nabawił się lider tych drugich, Greg Hancock. Będący w dobrej dyspozycji gorzowianie zmierzali więc do zbudowania naprawdę wysokiej przewagi, która mogłaby "zaklepać" im awans do finału Speedway Ekstraligi. Swojej złości nie krył Iversen, który w dosadnych słowach wyraził emocje na jednym z portali społecznościowych. - Tak, trzeba przyznać, że byłem zdenerwowany - przyznał z uśmiechem na ustach. - Odwołanie meczu to nie była jednak niczyja wina, bo przecież nie mamy wpływu na to jaka jest pogoda. Nikt nie ma. Deszcz w Gorzowie był jednak bardzo nieszczęśliwym przypadkiem dla naszej drużyny, bo szykowało się na to, że mamy szanse na naprawdę ogromną zaliczkę przed rewanżem w Zielonej Górze. Niestety zostaliśmy z ośmioma punktami, ale pamiętajmy, że to wciąż osiem punktów do przodu. Mam ogromną nadzieję, że dadzą nam awans do finału - powiedział "Puk".
Iversen jest mocnym punktem swojej drużyny w fazie play-off
Tuż po odwołaniu niedzielnego spotkania nie było jeszcze wiadomo z kim zwycięzca lubuskiego dwumeczu spotka się w finale Speedway Ekstraligi. Dziś wiadomo, że będzie to Unia Leszno, choć zawodnik Stali Gorzów ma swój typ. - Toruń i Leszno to bardzo dobre ekipy, ale z Unią spotykaliśmy się w tym roku już tyle razy, że chyba wolałbym Unibax, tak aby w końcu spróbować czegoś innego - zakończył Duńczyk.