Zawodnik Stelmet Falubazu został zapytany przez dziennikarza Gazety Lubuskiej, jakie to uczucie być mistrzem świata. - Niesamowite, fantastyczne, wciąż trudno mi uwierzyć, że to prawda, a nie sen. Czuję się równie wspaniale, jak za pierwszym razem. Spełniło się moje marzenie. Ale ten medal nie jest tylko moim dziełem. Należy się wszystkim, którzy pomogli mi w trudnych czasach, kiedy nie szło aż tak wspaniale. To także nagroda dla ludzi z mojego teamu, mechaników - powiedział amerykański żużlowiec.
W wywiadzie udzielonym Gazecie Lubuskiej, Greg Hancock opowiedział również swoją "przygodę" z lotu samolotem przed Grand Prix w Vojens. - Podróżowałem razem z ekipą Canal Plus, moim przyjacielem Stefanem Anderssonem i ludźmi ze szwedzkiej telewizji. Samolot zmierzał do Kopenhagi i nagle usłyszeliśmy komunikat, że jest problem z silnikiem. Został wyłączony, załoga musiała sprawdzić, co się dzieje i kazała nam czekać na dalsze instrukcje. Nagle... ufffff! Silnik znów działał i wszystko było OK. Usłyszeliśmy, że lecimy dalej. Wszystko trwało może pięć minut, ale nam wydawało się, że minęła godzina. Serce waliło niczym młot. To było 10 września, dzień przed rocznicą pamiętnej tragedii, co wyzwoliło dodatkowe emocje.
Źródło: Gazeta Lubuska.