Przy wyborze klubu będę kierował się kwestiami finansowymi - rozmowa z Robertem Miśkowiakiem, żużlowcem Lechmy Poznań

Gorące przyjęcie zgotowali Robertowi Miśkowiakowi ostrowscy kibice podczas Turnieju 20-lecia Mariusza Staszewskiego. Fani z Ostrowa widzieliby "Miśka" w składzie drużyny w przyszłym sezonie. Były mistrz świata juniorów po ostatnich "chudych" sezonach pod względem ekonomicznym, nie ukrywa, że przy wyborze klubu będzie kierował się finansami, a sentymenty zejdą na drugi tor.

Rozmawiamy po Turnieju z okazji 20-lecia startów Mariusza Staszewskiego. Mało brakowało, a dwa dni później przyjechałbyś do Ostrowa na mecz barażowy. Jak przyjąłeś decyzję, że nie będzie tych meczów?

- W głębi duszy spodziewałem się takiej decyzji. Moim zdaniem powinna ona zapaść już znacznie wcześniej, a nie na ostatnią chwilę. Wszystko skłaniało się ku temu, że jednak w barażach nie pojedziemy. Szkoda, bo chciałem jechać w tych meczach. Lepiej byłoby, gdyby wszystko rozstrzygnęło się w sportowej walce na torze.

Pod względem wyniku drużyny nie zaliczysz tego sezonu do udanych...

- Rzeczywiście. Drużynowo ten sezon był jedną wielką porażką. Indywidualnie starałem się jeździć jak najlepiej, zdobywać jak najwięcej punktów. Ze swojej postawy indywidualnej mogę być zadowolony, ale w kilku imprezach pozostał niedosyt.

Masz pewnie na myśli finał Indywidualnych Mistrzostw Europy w Równem?

- Między innymi tak. Niestety przez niezrozumiałą decyzję sędziego uciekł mi medal, bo przecież początek zawodów miałem świetny. W Ostrowie w Turnieju Mariusza Staszewskiego była dobra zabawa, choć oczywiście chciałem się także dobrze zaprezentować. Myślę, że zrobiłem sobie bardzo dobry trening. Sprawdziłem te silniki, na których nie startowałem w lidze.

Braki startów w rozgrywkach ligowych nadrabiasz udziałem w turniejach indywidualnych. Nie planujesz startów zagranicą?

- Staram się występować w turniejach indywidualnych tam, gdzie zostanę zaproszony. W przyszłym sezonie natomiast od początku będę startował w lidze angielskiej. Mam już pewne sprawy dograne. Kluby już teraz chcą ze mną podpisywać kontrakt na przyszły rok. W przyszłym sezonie będę miał co robić.

Ostrowscy kibice jak zwykle ciepło przyjęli cię na Stadionie Miejskim, domagając się wręcz twojego powrotu do Ostrowa. Co ty na to?

- Bardzo mi miło, że ostrowscy kibice tak mnie przyjmują. Serdecznie im za to dziękuję. Naprawdę miło jest, gdy słyszy się takie okrzyki pod swoim adresem. Tak jak zawsze, ciepło mnie tutaj przyjęli, a ja zawsze, gdy przyjeżdżam do Ostrowa, staram się im odpłacić skuteczną i widowiskową jazdą.

Ale nie odpowiedziałeś na pytanie o ewentualny powrót do Ostrowa?

- Na razie chcę spokojnie zakończyć sezon. Nie ukrywam, że mam już pewne propozycje na temat przyszłego sezonu. Muszę wszystko przemyśleć i rozważyć. Na razie nie podejmuję żadnych decyzji. Ostrów Wielkopolski zawsze będę lubił, bo są tutaj wspaniali ludzie, świetni kibice, mam tutaj sprawdzonych przyjaciół. Nie mówię "nie" powrotowi do Ostrowa Wielkopolskiego. Nie ma się jednak co czarować, że powrót tutaj nie zależy tylko ode mnie. Nie muszę nikogo przekonywać, że sporą rolę w tym sporcie odgrywają finanse. Po tych ostatnich sezonach, jakie ja miałem - mam tu na myśli sprawy finansowe - nie ukrywam, że przy wyborze klubu będę kierował się ofertą finansową.

Myślisz może o powrocie do ekstraligi? Wszak teraz przy powiększonej ekstralidze popyt na polskich żużlowców będzie większy.

- Nie ukrywam, że pierwsze zapytania odnośnie mojej osoby z klubów ekstraligowych się pojawiają. Na razie to są luźne rozmowy. Sezon jeszcze trwa. Jak się zakończy, wówczas rozpoczniemy poważne negocjacje. Z każdym klubem, który widziałby mnie w swojej drużynie, spotkam się i porozmawiam.

Przyjedziesz do Ostrowa na zakończenie sezonu bronić Łańcucha Herbowego wywalczonego przed rokiem?

- Myślę, że tak. Z tego, co słyszałem zawody zostaną przełożone, więc jest jeszcze trochę czasu. Przyjadę na pewno optymalnie przygotowany z silnikami, na których jeździłem w lidze. Będę starał się obronić to piękne trofeum, które wywalczyłem przed rokiem.

Komentarze (0)