Chris Harris przed ostatnim tegorocznym turniejem Grand Prix sklasyfikowany jest na 12. pozycji i nie ma nawet matematycznych szans na awans do czołowej ósemki, która ma zagwarantowany start w GP 2012. Jedyną szansą dla Anglika na pozostanie w cyklu jest dzika karta od organizatorów. Harris swoim występem w Gorzowie chce udowodnić, że zasługuje na starty w cyklu wyłaniającym najlepszego zawodnika świata. - Nie mam szans zająć miejsce w ósemce. Wszystko co mogę zrobić, to dobrze pojechać w Gorzowie, nawet lepiej niż w Chorwacji, i chciałbym zwyciężyć w finale. Długo czekam na triumf w turnieju Grand Prix, za długo. Chcę w przyszłym roku startować w cyklu, a żeby tak się stało, to muszę pokazać organizatorom, że należy mi się dzika karta - przyznał Anglik.
Sezon 2010 był najlepszym w karierze dla Harrisa. Zajął on szóste miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu GP. Przed tym sezonem Anglik zapowiadał, że stać go na więcej. - Gdybym sądził, że nie stać mnie na wyższe miejsce niż szóste, to nie pojechałbym nigdy w Grand Prix. Nadal wierzę, że mogę zostać mistrzem świata. Kiedy patrzę na to, że Greg Hancock w wieku 41 lat wywalczył tytuł, to myślę, że ja też mogę to zrobić - ocenił reprezentant Wielkiej Brytanii.
Zawodnik, który reprezentował w polskiej lidze barwy PGE Marmy Rzeszów w tym roku spisywał się poniżej oczekiwań. Brytyjczyk przyznaje, że ten sezon był dla niego nieudany, ale zapewnia, że taki rok się już nie powtórzy. - To był dla mnie ciężki sezon, ale w tym roku nauczyłem się cholernie dużo o swoich motocyklach, ludzi wokół mnie i o sobie samym. Wiem na co mnie stać i mogę zapewnić, że ten koszmar nigdy się już nie powtórzy - zapowiedział Harris.
Chris Harris nadal chce startować w cyklu Grand Prix