Jarosław Galewski: Lechma Poznań nie wystartowała w meczach barażowych z Lubawą Litex Ostrów. Jak spoglądasz na to z perspektywy czasu?
Adrian Szewczykowski: Na pewno jak każdy w naszym zespole liczyłem, że pojedziemy w tych meczach. Wielka szkoda, że ostatecznie sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Naprawdę wszyscy liczyli, że jednak uda się wyjechać. Niestety, jeszcze tydzień przed meczem nie było nic wiadomo. Nie wiedzieliśmy, czy jedziemy w barażach czy też nie. To nie napawało nikogo optymizmem i w głębi serca przeczuwałem, że sprawdzi się czarny scenariusz i nie wyjedziemy na tor. Wielka szkoda.
Czy działacze próbowali jakoś tłumaczyć to, że nie przystąpiliście do walki o pierwszą ligę?
- Wiadomo, że głównym powodem była kara pieniężna, która została nałożona na klub. Ona nie została uregulowana. Mówię oczywiście o walkowerze za mecz w Daugavpils. Trzeba sobie jednak otwarcie powiedzieć, że czasu na zorganizowanie pieniędzy było całkiem sporo. Tamten mecz miał odbyć się chyba w połowie lipca. Uważam, że można było zrobić naprawdę bardzo wiele. Jednak jeżeli działacze czy sponsorzy nakreślili sobie, że nie będą płacić, to ten czas nie miał wielkiego znaczenia. Mogło go być równie dobrze pół roku, ale jeśli założeniem było niepłacenie, to nic to nie zmieniało. Teraz zresztą na wiele tematów możemy sobie już tylko gdybać.
Jak wyglądały twoje kontakty z działaczami przed meczami barażowymi?
- Nie ukrywam, że podobnie jak inni zawodnicy miałem z tymi kontaktami problem. Powiem zresztą, że ten kłopot był nie tylko przed meczami barażowymi. W sezonie takie sytuacje również miały miejsce. Wiele razy nie było tak, że telefon od zawodnika był odbierany i ten otrzymywał stosowne informacje. Momentami było ciężko o kontakt z którymkolwiek z prezesów. Nie chodzi mi też o to, że nigdy nikt nie odebrał. To byłoby dużym nadużyciem. Niemniej jednak wszystko miało bardzo ograniczony charakter, a nie tak to powinno funkcjonować w profesjonalnym klubie sportowym.
Jak duże zaległości finansowe ma względem ciebie klub z Poznania?
- To spore zaległości. To chyba najlepsze sformułowanie. Na tym bym zakończył odpowiedź na to pytanie. Powiem jednak całkowicie szczerze, nie wyobrażam sobie, że nie odzyskam tych pieniędzy, choć teraz niczego nie mogę specjalnie przyspieszyć. Czas jest tak naprawdę do końca listopada. Jeżeli chce startować się w lidze, należy podpisać z zawodnikami stosowne ugody lub podjąć jakieś kroki. Na tę chwilę niewiele można, bo i niewiele wiadomo odnośnie przyszłości klubu. Nie wiemy, czy ten zamierza startować w kolejnym sezonie. Osobiście słyszałem, że jakieś działania są czynione.
Jak z perspektywy czasu oceniasz związanie się z klubem?
- Zostałem w Poznaniu, ponieważ poprzedni sezon, który tu spędziłem, był całkiem przyzwoity i fajnie to funkcjonowało. Uważam, że zmierzaliśmy w dobrym kierunku i chciałem to kontynuować. Nie jestem zawodnikiem, który lubi skakać po klubach. Nie chciałem nic zmieniać. Niestety, teraz uważam, że patrząc na całokształt, ten rok był całkowicie stracony. Nie tak to wszystko miało wyglądać w rozgrywkach ligowych. Było sporo problemów, które odbiły się na wyniku drużyny. Ja także to odczułem na własnej skórze. Ogólnie mogę powiedzieć, że czuję się zmęczony psychicznie po tym roku startów. To zmęczenie jest większe, niż w trakcie wszystkich sezonów razem wziętych w trakcie mojej żużlowej kariery.
To był pierwszy rok w gronie seniorów, ważny dla wielu zawodników. Z wielu powodów nie pokazałeś w nim nic szczególnego. Masz teraz obawy o swoją przyszłość?
- To rzeczywiście pierwszy sezon w dorosłym żużlu i zawsze zawodnik liczy, że wszystko od razu zaskoczy. Teraz jakieś myśli pojawiają już mi się w głowie. Trochę spraw próbuję sobie układać, ale w tej chwili ciężko mówić o konkretach. Jak na razie nie potrafię powiedzieć, gdzie będę startować w kolejnych rozgrywkach ligowych, bo nie jestem jeszcze zupełnie przekonany.
Nie masz obaw o znalezienie zatrudnienia?
- Prawdą jest, że o mojej jeździe, z wielu powodów, niewiele można powiedzieć. Nie ukrywam, że trochę się tego obawiam w kontekście nowego pracodawcy. Patrząc na cały sezon, okazji do zaprezentowania się nie było zbyt wiele. Kluby niewiele wiedzą o takim zawodniku jak ja. Może być pewien problem. Jestem jednak otwarty na rozmowy z każdym, ale sam jestem ciekaw, jak to się rozstrzygnie.
Po tym roku w Poznaniu kwestie finansowe będą kluczowe przy podpisaniu umowy?
- Powiedzmy to sobie szczerze i wprost – pieniądze najważniejsze nie są, ale bez nich w tym sporcie nie da się normalnie funkcjonować. Na pytanie muszę więc odpowiedzieć twierdząco. Kwestie finansowe będą dla mnie bardzo ważne przy wyborze nowego klubu.
Równie istotna będzie pewnie kwestia miejsca w składzie. To ważne dla tak młodego zawodnika. Bierzesz pod uwagę jazdę w drugiej lidze?
- Starty w drugiej lidze w przyszłym sezonie również jak najbardziej rozważam. Taka opcja także wchodzi w grę. Nie jest to wykluczone, a być może okazałoby się i zbawienne. Być może dzięki takiemu rozwiązaniu udałoby mi się odbudować, przede wszystkim pod względem psychicznym, o którym już wspominałem. Sportowo oczywiście też, bo w obliczu problemów z tego roku nie mogłem pokazać tego, co chciałem. Tak czy inaczej, druga liga wchodzi w grę.
Druga liga to jednak mało jazdy. Mówi o tym wielu zawodników.
- Każda decyzja ma swoje plusy i minusy. Ciężko się teraz jednoznacznie określać. W przypadku wielu zawodników druga liga wcale nie była krokiem w tył. Niektórzy zawodnicy na drugim froncie wykręcali dobre wyniki i później wracali do pierwszej ligi i też tam punktowali. Nie ma reguły, że ktoś się zawsze cofa. Nie rozstrzygałbym sprawy tak radykalnie, że przez drugą ligę będzie na pewno gorzej. Wręcz przeciwnie, można się odbudować, by w przyszłości było lepiej.
Ktoś pytał już o twoje usługi?
- Przyznam szczerze, że do tej pory żadnych rozmów jeszcze nie odbyłem. Czekam na razie na kontrakt w Danii. To wprawdzie liga zagraniczna, ale próbuję się jakoś zabezpieczyć. W kontekście ligi polskiej żadnych rozmów jeszcze nie było.