Wydaje się, że działacze zespołu spod znaku Myszki Miki będą musieli wybierać między Piotrem Protasiewiczem i Andreasem Jonssonem. Niemal przesądzone jest pozostanie w Zielonej Górze Jonasa Davidssona. - Jestem z nim po rozmowach i zostały niuanse. Zafascynowany Zieloną Górą, bardzo fajnie wypowiada się o klubie, kibicach, mieście. Zdziwił się, że nikt nie wywierał presji i nie wołał na dywanik w okresie słabszej jazdy. Na początku faktycznie spisywał się gorzej. Nie trafił ze sprzętem, doszły nowe tłumik. Ale odkopał silniki sprzed dwóch lat i końcówkę zaliczył znakomitą. Widzę go w składzie, bo patrząc na regulamin specjalnie nie mam wyboru. Są jeszcze Protasiewicz, Jonsson i Hancock. Amerykanin raczej na sto procent opuści nasz klub. Nie ma ważnej umowy i sprawa jest niemal przesądzona - poinformował prezes Stelmet Falubazu w wywiadzie udzielonym Gazecie Lubuskiej.
Sternik zielonogórskiego klubu przyznał także, że nie będzie chciał się rozstać z żadnym z polskich zawodników. - Na dziś nie ma takiej osoby. Musimy mieć w składzie czterech Polaków. Strzelec i Rogowski zaliczyli pierwszy rok startów w ekstralidze i bardzo fajnie się rozwijają. Oni odpadają. Patryk Dudek jest chłopakiem stąd, mamy już za sobą rozmowy z rodzicami. Jego miejsce jest w Zielonej Górze i nie wyobrażam sobie, że będzie kontynuował karierę w innym ośrodku. Mamy także Grzegorza Zengotę. To bodaj największa zagadka. Ciężko oceniać go przez pryzmat występów, bo miał ich w minionym sezonie strasznie mało. W półfinale z Gorzowem pojechał jednak wyśmienicie. Jesteśmy jednak przed rozmowami i nie wiem, jak patrzy na swój pobyt w naszym klubie... Zawsze można postawić na jednego zawodnika więcej. Byłem za to krytykowany przed ubiegłym sezonem. Zawodnicy kręcili nosami i dostałem kilka strzałów od dziennikarzy. A spotkały nas dwie kontuzje - powiedział Dowhan.
Źródło: Gazeta Lubuska