- Funkcja konsultanta do spraw sportowych w sztabie szkoleniowym nie do końca była moim spełnieniem - tłumaczył podczas konferencji prasowej Lech Kędziora, którego zmusiła do tego przeszłość, a konkretnie tzw. afera korupcyjna w Klubie Motorowym Ostrów. Przez czas trwania postępowania sądowego nie mógł pełnić funkcji trenera sportu żużlowego, więc w Starcie był jedynie jednym z członków sztabu szkoleniowego. Sytuacja zmieniła się dopiero pod koniec października, kiedy prawomocnym wyrokiem został uniewinniony od zarzucanych mu czynów.
- Pewne decyzje podejmowaliśmy w trójkę i gdyby ktoś zapytał mnie, na kogo spada odpowiedzialność za wynik sportowy, odpowiedziałbym, że na mnie, ale w trakcie sezonu były różne sytuacje. W tym roku miał być awans do ekstraligi. Myślę, że po wyciągnięciu wniosków i otrzymaniu zaufania ze strony zarządu będę robił wszystko, aby ten cel zrealizować - przekonywał.
Kędziora, który w przyszłym sezonie będzie samodzielnie odpowiedzialny za wyniki Startu nakreślił wizję budowania składu. Dąży do tego, żeby klub postawił na jakość, a nie ilość. - W zakończonym sezonie mieliśmy do dyspozycji dużą ilość zawodników, co nie zdało egzaminu - uznał. - Nie chcemy tego powtarzać. Na początku stawialiśmy na Bridgera i Gustafssona, którzy, niestety, nie spełnili pokładanych w nich nadziei. Ich wyniki były bardzo kiepskie, w związku z tym, że chcemy mieć żużlowców z marką, którzy są w stanie udźwignąć ciężar walki i osiągać dla nas korzystne rezultaty. Na konkretne nazwiska jest jeszcze za wcześnie, prowadzimy rozmowy, chociażby z uczestnikami cyklu Grand Prix.