Odporni na ciosy - podsumowanie sezonu w wykonaniu Unii Leszno

Unia Leszno przed sezonem nie należała do głównych faworytów rozgrywek. Co najmniej 3 kluby wydawały się mocniejsze pod względem kadrowym. Zdobycie srebrnego medalu było niespodzianką szczególnie biorąc pod uwagę kontuzje, które przetrzebiły skład Byków.

Jan Gacek
Jan Gacek
Żegnaj Leigh Mistrzowie Polski przystępowali do rozgrywek z wielkim optymizmem. W Lesznie zdawano sobie sprawę z potencjału głównych rywali, ale nie brakowało wiary w możliwość obrony mistrzowskiego tytułu. Zakończenie kariery przez Leigh Adamsa nie musiało być dla Unii miażdżącym ciosem. Wystarczyło, żeby formę z 2010 roku utrzymali krajowi liderzy Byków - Jarosław Hampel, Janusz Kołodziej i Damian Baliński. Dla każdego z wspomnianych zawodników wcześniejszy sezon był najlepszym w karierze. Wszyscy deklarowali, że na 2011 rok mają jeszcze bardziej ambitne plany. W przypadku Hampela oznaczało to aspiracje do tytułu indywidualnego mistrza świata seniorów. Kołodziej będąc debiutantem w Grand Prix mierzył w medal i nie wziął udziału w eliminacjach do przyszłorocznej edycji cyklu. Marzeń o awansie do elity nie krył Baliński, który wiosną sposobił się do udziału w turnieju Grand Prix, który odbył się w Lesznie. Ambitne plany zawodników oraz ich optymizm pozwalały kibicom uwierzyć, że Unia Leszno bez Leigh Adamsa może być niemalże tak samo silna jak w 2010 roku. Rzeczywistość napisała jednak swój scenariusz.
Janusz Kołodziej nie może być zadowolony ze swojej postawy w minionym sezonie
Zimny prysznic Początek sezonu ułożył się po myśli Byków. Dwa zwycięstwa mogły sprawić wrażenie, że zespół Romana Jankowskiego nadal będzie postrachem dla rywali. Pierwszy mocny cios leszczynianie otrzymali w trzeciej kolejce. Wysoka porażka w Gorzowie nie była jednak ostatnią gorzką pigułką jaką musieli przełknąć leszczyńscy kibice w pierwszej części sezonu. Byki wyraźnie przegrały także w Zielonej Górze i w Toruniu a na własnym torze musiały się mocno napracować, żeby pokonać niżej notowane zespoły z Wrocławia czy Tarnowa. Już na tym etapie sezonu widoczny był wyraźny kryzys formy Janusza Kołodzieja. Spory wpływ na słabą jazdę wychowanka Unii Tarnów miał makabryczny wypadek podczas Grand Prix Europy w Lesznie. Kołodziej wrócił szybko na tor, ale nie był w pełni zdrowy, przegrywał kolejne wyścigi i tracił pewność siebie. - Wypadek na Grand Prix w Lesznie miał poważniejsze konsekwencje niż mogło się wydawać. Janusz nie doznał wtedy złamań. Gdyby do nich doszło sprawa byłaby jasna i nie byłoby mowy o jeżdżeniu na żużlu do momentu wyleczenia. Janusz wbrew pozorom strasznie ucierpiał w tym wypadku. Miał obrażenia wewnętrzne, ale mimo to mógł siedzieć na motocyklu. Męczył się bardzo, ale mimo starań nie mógł dawać z siebie wszystkiego. Jego jazda nie była w związku z tym najlepsza. Sam ten fakt bardzo przeszkadza mentalnie, bo zawodnik zaczyna gdzieś w te porażki brnąć, gubiąc się jednocześnie w poszukiwaniu ich przyczyn - mówił menedżer Kołodzieja - Krzysztof Cegielski. Daleki od formy z 2010 roku był także Damian Baliński. Nie najlepiej radzili sobie juniorzy a Jurica Pavlic i Troy Batchelor przeplatali dobre występy bardzo słabymi. W kilku spotkaniach Byki uniknęły kompromitująco wysokich porażek dzięki sporym zdobyczom punktowym Jarosława Hampela. "Mały" w zakończonym sezonie był bezsprzecznie najskuteczniejszym zawodnikiem w Ekstralidze o czym świadczy kapitalna średnia biegowa - 2,625. Odporni na ciosy Zaskakująco dobrze Byki spisały się w rundzie rewanżowej. Mimo kontuzji, które na długie miesiące wyeliminowały z jazdy Damiana Balińskiego i Juricę Pavlica podopieczni Romana Jankowskiego pokazali charakter. Zwycięstwa we Wrocławiu czy w Rzeszowie, oraz triumfy na własnym torze w pojedynkach z zielonogórzanami i gorzowianami sprawiły, że kibice z wielką nadzieją oczekiwali na rozpoczęcie spotkań fazy play-off. Wydawało się, że w momencie, gdy do składu wrócą kontuzjowani zawodnicy Unia będzie mogła pokusić się o zwycięstwo z każdym rywalem.
Jarosław Hampel był niezwykle skuteczny w lidze
Pierwszym przeciwnikiem Unii w play-off była Caelum Stal Gorzów. Byki z kretesem poległy w obu pojedynkach, ale warto przypomnieć, że dodatkowym osłabieniem były dla nich urazy Adama Skórnickiego i Kamila Adamczewskiego. Na mecz półfinałowy z toruńskim Unibaxem wrócił Damian Baliński, który na stadionie Alfreda Smoczyka zdobył 10 punktów i bonus. Siedemnastopunktowa zaliczka Unii przed rewanżem na Motoarenie została wywalczona w atmosferze skandalu. Drużyna przyjezdna zgłaszała wyraźne zastrzeżenia do stanu toru na jakim rozegrano to spotkanie. Uwagi przedstawicieli Unibaxu znalazły potwierdzenie w orzeczeniu Komisji Orzekającej Ligi, Unia Leszno została ukarana za nieregulaminowo przygotowaną nawierzchnię. Wynik mecz nie mógł być jednak zmieniony w związku z czym Byki pojechały do Torunia z wyraźną zaliczką, którą zgodnie z oczekiwaniami udało im się obronić. W finale leszczynianie musieli uznać wyższość Stelmet Falubazu Zielona Góra, który w pełni zasłużenie sięgnął po złoty medal DMP. Przyszłość Srebro wywalczone przez Unię Leszno w 2011 roku jest wielkim sukcesem jeśli weźmie się pod uwagę problemy kadrowe z jakimi zespół zmagał się przez większą część sezonu. Józef Dworakowski już w październiku zapowiedział, że celem Byków na następny rok jest awans do wielkiego finału rozgrywek. Kolejny sukces ma zapewnić Unii wyjątkowo młody skład z braćmi Pawlickimi na czele. - Mamy braci Pawlickich, Kamila Adamczewskiego, Tobiasza Musielaka, Damiana Balińskiego, Troya Batchelora, Juricę Pavlica i Jarka Hampela. Wszyscy oni mają ważne kontrakty. Wygasła tylko umowa z Januszem Kołodziejem, który wybrał inną drogę. Mamy jednego zawodnika po trzydziestce, jest nim Damian Baliński. Ta drużyna, którą teraz mamy może jechać w tym samym składzie przez cztery lata - powiedział prezes Unii Leszno.
Srebrna drużyna


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×