Dawid Lampart (Marma Polskie Folie Rzeszów – 7 pkt): Myślę, że nie było źle. Zaliczyłem jeden upadek, nie zmieściłem się po prostu między Michała Mitkę a płot. Niemniej jednak w dwóch pierwszych biegach popełniłem trochę błędów. Fajnie było pościgać się z chłopakami i troszkę powalczyć. Myślę, że tor był w idealnym stanie. Mogę powiedzieć, że nic mi nie przeszkadzało, nie było żadnych dziurek i niespodzianek. Jedynie start był troszeczkę nierówny, gdyż pierwsze dwa pola były bardzo przyczepne, a trzecie i czwarte trochę twardsze. Tak, jak jednak mówiłem wcześniej, na pewno były to fajne zawody. Do Wrocławia jedziemy po wygraną. Nikt nie mówi o przegranej. Będziemy ciężko, jednak mam nadzieję, że zwyciężymy i utrzymamy się w "szóstce".
Michał Mitko (RKM Rybnik – 9 pkt): Nie jestem do końca zadowolony. Pierwszy i czwarty wyścig nie poszedł zupełnie po mojej myśli. Zaskoczył mnie troszkę tor, który był zupełnie inny, niż zazwyczaj, gdy tu przyjeżdżamy, a jesteśmy tutaj często. W pierwszym biegu byłem troszeczkę zaskoczony, a w ostatnim Borys Miturski był po prostu szybszy ode mnie. Dwa środkowe wyścigi mogę przyznać, że były w porządku. Zawody na pewno nie były zbyt ciekawe, ale młodzieżówki też trzeba odjechać (śmiech). Co do toru, to muszę powiedzieć, że rano Piotr Żyto stwierdził, że tor nie nadaje się do jazdy, a jak widać toromistrze przygotowali go bardzo dobrze. Nie było żadnych nierówności i dziur. Fakt faktem, był troszeczkę przyczepny, przez co młodzi zawodnicy nie radzili sobie na nim najlepiej, ale ogólnie był w nie najgorszym stanie.
Patryk Pawlaszczyk (RKM Rybnik – 11 pkt): Na pewno cieszymy się, że wywalczyliśmy praktycznie awans do finału. Przed nami ostatnie zawody w Tarnowie i tam będziemy walczyć o małe punkty, aby zapewnić sobie, żeby finał rozgrywany był w Rybniku. Jeśli się, to nie uda na pewno nie będzie tragedii. Cieszymy się z wejścia do finału. Jeśli finał odbędzie się w Rybniku, to będzie to tylko na naszą korzyść. Jak najbardziej stać nas na obronę złotego medalu wywalczonego przed rokiem. W tym roku skład pozostał praktycznie niezmieniony, nie ma tylko Wojtka Druchniaka. Niemniej, młodzi chłopcy nadrabiają jego nieobecność i myślę, że stać nas na obronę tytułu. Gdy przyjechaliśmy do Częstochowy, tor nie wyglądał najlepiej. Był przebronowany i zalany wodą. Z tego miejsca duże słowa uznania dla toromistrzów i pana Piotra Żyto, który nadzorował wszystkie prace. Tor, jak na takie warunki wyglądał bardzo dobrze, można było atakować zarówno po zewnętrznej, jak i wewnętrznej. Na pewno były to ciekawe zawody dla kibiców, gdyż na torze było trochę mijanek.
Szymon Kiełbasa (Unia Tarnów – 7 pkt): Same zawody były ciekawe. Zapowiadało się, że tor będzie katastrofalny, jednak okazało się, że był równy, lekko przyczepny i przede wszystkim bez dziur. W pierwszym biegu wygrałem start i nie oddałem trzech "oczek" do mety. Później z kolei zepsułem start, także było to troszeczkę przeplatane. Zawody w moim wykonaniu nie były najgorsze, ale i nie były również najlepsze. Oczekiwałem więcej od siebie. Sprzęt miałem przygotowany bardzo dobrze. W ogóle na sprzęt nie mogę narzekać. Dysponuję dwoma kompletnymi motocyklami, do tego dwa silniki, wobec czego, sprzętowo jest wszystko w porządku.
Borys Miturski (Złomrex Włókniarz Częstochowa – 9 pkt): Powiem, że było średnio. Też nieszczęsny pierwszy bieg przede wszystkim, do którego troszeczkę za bardzo nerwowo podszedłem i zaliczyłem taśmę. Prócz tego myślę, że było nie najgorzej. W sumie każdy z nas troszeczkę pogubił punkty. Gdyby nie to, to myślę, że zajęlibyśmy pierwsze miejsce w tych zawodach. W przekroju całych rozgrywek Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski nie było na pewno źle. Cały czas mamy problemy sprzętowe. Tak jest w kółko, zawsze ktoś z naszego zespołu nie jest dobrze spasowany i nie jedziemy na równym poziomie. Każdy z nas ma jakieś wypadki i tak to wygląda.