- Dwa lata temu sezon był rewelacyjny. O poprzednim można powiedzieć, że w moim wykonaniu był jaki był. Przeszkodą był KSM, a w pewnym momencie pojawiła się jakaś niedyspozycja. Udało mi się jednak wrócić do normy. Jeżeli mam jednak wystawić sobie ocenę, to uważam, że zasłużyłem na trójkę z plusem - ocenił swoją postawę w minionym sezonie Mariusz Puszakowski.
Zawodnik przyznaje, że najbardziej cieszy go sukces drużyny, który rodził się w wielkich bólach. - Było bardzo wiele problemów, z których potrafiliśmy wyjść jako drużyna. Było bardzo ciężko. Na papierze wszystko wyglądało niezwykle okazale. Już na początku rozgrywek zaczęło się jednak psuć. Zaczęliśmy przegrywać, ale potrafiliśmy się podnieść. Bardzo dużo nadrobiliśmy w końcówce, kiedy ważyły się losy awansu. Jesteśmy bardzo szczęśliwi - wyjaśnia.
Żużlowiec przyznaje, że dużą rolę w awansie drużyny odegrał trener Grzegorz Dzikowski. - Trener przeprowadził pewne roszady w składzie. W końcówce jechaliśmy niemal w krajowym składzie. Pojawił się Patryk Malitowski, który wykonał dla nas naprawdę kawał dobrej roboty. Kluczowa była wygrana w Ostrowie, która bardzo nas przybliżyła do realizacji upragnionego celu. Po tym meczu byliśmy już w miarę ustawioną drużyną. Mogliśmy spokojnie pojechać na Ukrainę. Udało się wygrać i awansować. Było bardzo ciężko, ale wszyscy, także trener, stanęli na wysokości zadania - skomentował Puszakowski.
Reprezentant Lubelskiego Węgla KMŻ przyznaje, że odczuł wprowadzenie na polskie tory nowych tłumików. - Na pewno odczułem finansowo. Wydatki były znacznie większe. Z jazdą nie było większych problemów. Jedynym były przegrzewające się silniki. Bezpieczeństwo zależy tak naprawdę od stylu jazdy zawodnika i innych czynników. Jednym tłumiki pasowały, innym mniej, ale każdy musiał się dopasować. Różnica była zauważalna na przyczepnych torach, gdzie motocykle były bardziej zmulone. Można było to jednak opanować - zakończył.