- Święta kojarzą mi się z przebaczaniem. Koniec roku to okres podsumowań i refleksji. Rzeczy złe, które się po drodze zdarzyły, należy wybaczyć i starać się puścić w niepamięć. Jeżeli jako prezes czy przedsiębiorca poprzez swoją działalność kogoś zraniłem, czy sprawiłem trudność, przepraszam. Robię wszystko, aby Falubaz sprawiał radość i dostarczał pozytywnych emocji. Pamiętajmy, że poza fantastycznymi widowiskami sportowymi prowadzimy wiele akcji charytatywnych i wspólnie z kibicami niesiemy pomoc potrzebującym. Zapewniam, że wspaniały klub i drużyna w nowym sezonie dostarczą nam mnóstwo emocji i satysfakcji. Wybaczam osobom, które sprawiły mi dużo bólu, a przede wszystkim chciały odwrócić rzeczywistość, działając na szkodę wizerunku mojego i klubu żużlowego. Sezon 2011 zakończył się sukcesem pomimo wielu trudności, dlatego jestem pełen nadziei, że dobrych, przychylnych nam ludzi jest więcej. Rok 2011 nie jest rokiem Roberta Dowhana, ale jest rokiem Falubazu. Zwycięstwo to wspólny sukces: drużyny, kibiców, pracowników i przyjaciół klubu, za co wszystkich doceniam, chwalę i dziękuję - powiedział.
- Święta Bożego Narodzenia to czas, który poświęcam ojcu, odwiedzam go z żoną i dziećmi. Ojciec, po śmierci mamy od wielu lat mieszka sam, więc pomimo tego, że panuje moda na wyjazdy, przez szacunek do niego zostaję z nim w rodzinnym domu. Kocham narty, ale nie zamieniłbym wspólnie spędzonych dwóch, trzech dni na wyjazd. Nie zabijam karpia, nie pomagam w kuchni, ale choinkę czasem zdarza mi się ozdabiać. Zakup prezentów stanowi problem, bo teraz, kiedy wszystko jest dostępne, obdarowuję najbliższych przez cały rok przy innych okazjach, nie czekając specjalnie na okres świąteczny - dodał.