Gdyby brać za wiążący opublikowany przed kilkoma godzinami terminarz, GTŻ Grudziądz mógłby czuć się bardzo pokrzywdzony. Pierwsze spotkanie na własnym torze grudziądzanie mieliby odjechać 15 kwietnia z ekipą z Piły. Kolejny mecz w Grudziądzu miałby miejsce dopiero w siódmej kolejce, 3 czerwca. - W tej chwili nie nazywałbym tego, że komuś zabrakło zdrowego rozsądku. Teraz mogę powiedzieć jedynie tyle, że to terminarz wstępny. Z moich informacji wynika, że będzie on jeszcze jutro i być może kolejnego dnia konfrontowany, uzgadniany i uszczegóławiany. Być może jego kształt się zmieni. Taką informację mam na chwilę obecną. Wydaje mi się, że wszystko zostanie dobrze poukładane - mówi Zbigniew Fiałkowski.
Prezes GTŻ-u Grudziądz zachowuje więc spokój, jednak uważa, że obecne rozwiązanie byłoby nie do przyjęcia dla jego klubu. - Ciężko byłoby na to przystać. Trzymam się jednak informacji, które mam obecnie, że nie jest to terminarz końcowy. Jeżeli jako prezes mam taką informację, to nie mogę się wypowiadać negatywnie. Chętnie odniosę się do rozkładu poszczególnych meczów, kiedy wszystko będzie przyklepane. Do terminarza roboczego trudno się odnosić - przekonuje.
Robocza wersja, jak to określił prezes Fiałkowski, zakłada w przypadku grudziądzan rozpoczęcie sezonu w Ostrowie Wielkopolskim. To spotkanie może jednak wcale nie dojść do skutku, bo los ostrowskiego żużla stoi pod znakiem zapytania. - W tej chwili bardzo ciężko się do wszystkiego przyzwyczaić, jeżeli chodzi o żużel. Niemniej jednak pamiętajmy o jednej rzeczy. Przypadki wycofywania się drużyn zdarzyły się już w trakcie sezonu i to wiele razy. W związku z tym, w tej chwili wiemy, że w pierwszej lidze mamy na pewno siedem drużyn, ale nikt nie jest pewny, czy w takim składzie zaczniemy sezon i go dojedziemy. Takie zjawiska już mieliśmy. Gdy ktoś się zgłosi i zacznie jechać, powinien to robić do końca, albo w ogóle do tych rozgrywek nie przystępować. To wprowadza wielki chaos i nic więcej, podobnie jak ten terminarz, z którym mamy obecnie do czynienia. Sam pan zauważył, że być może jakieś drużyny jeszcze nie wystąpią. To oczywiste, że jakiś terminarz musi być przygotowany i do czegoś musimy się przymierzyć. Być może ktoś się wycofa, ale pragnę zaznaczyć, że nie chciałbym takiej sytuacji, bo ona zawsze godzi w sport. Mam nadzieję, że Ostrów, pod wodzą mojego kolegi Artura Bielińskiego, sobie poradzi. Życzę mu tego z całych sił. Wszystkiego najlepszego dla Ostrowa i tak samo innych klubów, które mają problem - zaznacza Fiałkowski.
- Ważne, żeby tym klubom nikt również nie przeszkadzał, a już na pewno nie takimi karami, jak te, o których dziś przeczytałem. Uważam, że błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. Wszyscy, ja też, mamy prawo do pomyłki. W takich przypadkach nie powinno być mowy o karaniu. Każda kara pieniężna, każda kara dla klubu powoduje, że ludzie załamują ręce. Proszę pamiętać, że organizatorami imprez masowych o nazwie widowisko żużlowe jesteśmy my prezesi i udaje się to robić dzięki pieniądzom sponsorów i wsparciu Urzędu Miasta. W tej chwili karanie finansowo klubów nic dobrego nie przyniesie. Tak tylko podcinamy im skrzydła. Jeżeli moi koledzy popełnili jakiś błąd, czegoś nie wypełnili, tak jak powinni, to na pewno nie zrobili tego świadomie. Obecnie mamy przecież kryzys i wiele problemów, z którymi w klubach trzeba się borykać. Jestem przeciwny narzucaniu takich kar, mimo że według regulaminu by się należały. Takich rzeczy nie powinno się jednak robić - komentuje na zakończenie decyzję o nałożeniu przez Główną Komisję Sportu Żużlowego kar na kluby.