- To chore, że istnieją takie przepisy. Kolesie robią manko i dalej mogą startować w II lidze. Coś tu jest nie tak! Nie powinno tak być, żeby zawodnik musiał biegać po sądach. Może za komuny mogło tak być, ale nie dzisiaj. Skoro jest kontrakt podpisany, to pieniądze należą się zawodnikowi jak psu buda. To "przekręt lekki w dużym wydaniu. Pełny wałek". W Anglii nie słyszałem o tego typu wpadkach - powiedział Sławomir Drabik dla Gazety Wyborczej.
- Lepiej było jechać gdzieś na dobre wczasy i się wyluzować, a nie napinać na jakieś wyścigi. Tym bardziej, że po pierwszym-drugim meczu, widziałem że coś się złego kroi. Od początku "sprzedawali" tę samą gadkę. Że były jakieś umowy z prezydentem miasta, że kasa będzie na sto procent. Na tym patencie to mogli pojechać dwa, trzy mecze. Mogli przecież usiąść ze mną rozmów i powiedzieć: "Chcesz się u nas pościgać? OK., ale nie płacimy". Przynajmniej wiedziałbym na czym stoję. Nie może być tak, że umawiamy się na pieniądze, a potem jest unik. To świadczy o tych ludziach. I oni mają dalej tworzyć sport w II lidze?! To naprawdę piękne. To mi się najbardziej podoba - ironizuje były Indywidualny Mistrz Polski.
Po sezonie 2011 Drabik zdecydował się na powrót do Częstochowy, a nowy klub w Rybniku rozpoczął już budowanie kadry. Pierwszym zawodnikiem tego zespołu został Oliver Allen, a menedżerem Maciej Simionkowski. Przypomnijmy, że z funkcji prezesa ROW Sp. z o.o. zrezygnował Bartosz Ignaszewski.
Źródło: Gazeta Wyborcza