Kibice w Ostrowie z łezką w oku wspominają czasy, kiedy w 1999 roku w finale MMPPK na najwyższym stopniu podium stanęli Tomasz Jędrzejak, Karol Malecha i Michał Szczepaniak. Każdy z tych zawodników przysporzył ostrowskim kibicom wiele radości. Kariery tych żużlowców potoczyły się różnie, ale najważniejsze jest to, że ostrowski żużel miał swoich lokalnych bohaterów. Nie należy bowiem zapominać, że kibice znacznie chętniej oklaskują zwycięstwa swoich wychowanków niż armii zaciężnej zza granicy.
Po wymienionej wyżej trójce kolejnym zawodnikiem, z którym wiązano w Ostrowie niemałe nadzieje był Adam Jaziewicz. Niestety, kariera wychowanka ostrowskiej Iskry została przerwana w tragiczny sposób. Adam, podobnie jak jego ojciec, zanotował fatalny upadek w Grudziądzu i musiał rozstać się ze speedwayem. Obserwując sytuację ostrowskiej młodzieży na przestrzeni ostatnich kilku lat, był to ostatni zawodnik, na którego dalszą karierę można było spoglądać z optymizmem. Później zapanował wyraźny regres. - Nie ukrywam, że jest mi przykro. Bardzo chciałbym, żeby pojawili się moi następcy - mówi Jaziewicz, który żużlową karierę rozpoczynał w Iskrze Ostrów, czyli klubie, w którym sytuacja finansowa nie była najlepsza. To paradoksalna sytuacja, ponieważ obecnie młodzież w ostrowskim klubie ma wręcz idealne warunki do uprawiania sportu żużlowego. - To rzeczywiście ciężki, który wymaga pewnie głębokiej dyskusji. Niewykluczone, że trudniejsza sytuacja finansowa stanowi dodatkowy bodziec dla młodych zawodników. Teraz chłopacy mają podane wszystko na tacy i być może trochę to lekceważą. Wierzę jednak, że obecna sytuacja ulegnie zmianie - mówi Jaziewicz.
Po Jaziewiczu w Ostrowie postawiono na wychowanków – Marcina Liberskiego, Sebastiana Brucheisera i Bartosza Kwiatkowskiego. O tym, jakie były tego efekty najlepiej świadczy fakt, że w tej chwili na żużlu jeździ tylko ten pierwszy. Najwcześniej karierę zakończył Kwiatkowski. W tym roku w jego ślady poszedł Brucheiser, który nie potrafił poradzić sobie w drugoligowym Orle Łódź, do którego trafił wraz z Marcinem Liberskim. - Na pewno szkoda, że tak się stało. Sebastian Brucheiser miał bez wątpienia talent. Być może zabrakło mu determinacji, zawziętości i sportowego zaciskania zębów. Nie należy także zapominać, że klub inwestował w tego zawodnika przez kilka lat. Niestety, te pieniądze nie przyniosły oczekiwanego zwrotu w postaci wyników - mówi p.o. prezesa Klubu Motorowego Ostrów, Janusz Stefański. Całkiem niezłe wyniki w drugiej lidze notuje Marcin Liberski. Ciężko jednak przypuszczać, że ten zawodnik w niedalekiej przyszłości będzie w stanie rywalizować z powodzeniem w Ekstralidze a nawet w pierwszej lidze. - Myślę, że dla Marcina starty w Łodzi są dobrym rozwiązaniem. Najważniejsze, że ten chłopak otrzymuje szanse na regularne występy. Na pewno dobrze się stało, ponieważ Marcin nie siedzi na ławce. Ten zawodnik nie będzie jednak w przyszłym roku juniorem. Fakt bycia seniorem w klubie, który ma swoje aspiracje, do czegoś zobowiązuje. Nie przekreślam Marcina, ale nie ukrywam też, że ten zawodnik musiałby być dostarczycielem odpowiedniej ilości punktów, żeby startować w naszym zespole - tłumaczy Stefański.
W międzyczasie cały Ostrów uwierzył w Rogera Lewandowskiego, który imponował swoją jazdą jeszcze przed zdaniem licencji. Niestety, ten zawodnik w nie do końca jasnych okolicznościach zrezygnował z uprawiania sportu żużlowego.
W tej chwili największa nadzieją ostrowskiego żużla jest Emil Idziorek. Należy jednak pamiętać, że ten zawodnik ma już 18 lat i wyraźnie brakuje mu objeżdżenia w lidze. Jeśli Idziorek nie będzie pojawiał się częściej w składzie na mecze ligowe, to z pewnością słuch po nim zaginie. Trochę niezrozumiałe jest, że trener zespołu z Ostrowa, Jan Grabowski przez długi czas konsekwentnie stawiał na fatalnie dysponowanego w tym sezonie Macieja Piaszczyńskiego. Bez wątpienia Idziorkowi należały się szanse występu przynajmniej w pierwszych wyścigach zawodów ligowych. - Emil ma naprawdę dużo jazdy. Może mi ktoś wierzyć lub nie, ale uważam, że pojedyncze występy w lidze nie miałyby większego wpływu na rozwój jego kariery. Oczywiście, starty w lidze mają inny charakter i wiążą się z zupełnie inną otoczką, ale myślę, że w obliczu słabej dyspozycji Macieja Piaszczyńskiego, Emil będzie powoli wprowadzany do składu - tłumaczy p.o. prezesa Klubu Motorowego Ostrów. Czy jednak wychowanek Klubu Motorowego nie jest wprowadzany do tego składu zbyt wolno?
Powyższe przykłady najdobitniej pokazują, że w Ostrowie jest spory problem ze szkoleniem młodzieży. Dwa miesiące temu na naszych łamach Janusz Stefański powiedział, że poważnie rozważa wycofanie się z tego pola działalności. - Nie da się ukryć, że przez ostatnie cztery lata klub wyłożył na szkolenie młodzieży bardzo duże pieniądze. Nie chciałbym w tej chwili rzucać kwotami, ponieważ należałoby to wszystko najpierw dokładnie podliczyć, ale na pewno jest to kilkaset tysięcy złotych, a być może nawet suma sięgająca miliona złotych. Z bólem serca muszę przyznać, że efekty tego szkolenia są znikome. Posiadamy jedynie grono zawodników, którzy uzyskali licencję żużlową. Poza tym nie możemy pochwalić się niczym więcej na tej płaszczyźnie. W tej sytuacji nasuwa się pytanie: Czy rzeczywiście warto? - mówił wówczas działacz ostrowskiego klubu.
Ostrowska szkółka nadal istnieje. Cały czas pojawia się jednak pytanie, dlaczego Ostrów nie może doczekać się wychowanka na miarę Tomasz Jędrzejaka. Warto dodać, że Klub Motorowy nie jest osamotniony w swojej sytuacji. Z podobnymi problemami zmaga się wiele innych ośrodków żużlowych w naszym kraju. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest to spowodowane zmianami w polskim żużlu, które dopuszczają do startu na pozycji juniora zawodników zagranicznych. Ten pogląd nijak ma się do realiów, jakie panowały w ostrowskim klubie w ostatnich latach. Wystarczy powiedzieć, że przez długi czas trener Grabowski konsekwentnie stawiał na polskich juniorów, a w szczególności Marcina Liberskiego i Sebastiana Brucheisera. Po drugie warto zastanowić się, czy szukanie kryzysu polskiej młodzieży w zmianie przepisów ma jakikolwiek sens. W ostatnim czasie zwykliśmy tęsknić za sukcesami w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów. Tymczasem problem polskiego żużla od lat jest taki sam. Nadal nie mamy następcy Tomasz Golloba, który mógłby z powodzeniem rywalizować w cyklu Grand Prix. Ilu Polaków, którzy byli najlepszymi juniorami świata, odegrało znaczącą rolę w światowym speedwayu? Poza tym przykłady takich zawodników jak Grzegorz Zengota, Maciej Janowski czy Przemysław Pawlicki pokazują, że można przebić się do składu swojej drużyny, nawet jeżeli za konkurentów ma się juniorów zza granicy.