Grzegorz Dzikowski w czasie trwania sezonu 2011 objął drużynę Lubelskiego Węgla KMŻ i wywalczył z nią awans do I ligi. Były trener m.in. częstochowskiego Włókniarza był w kontakcie z działaczami lubelskiego klubu i brał udział w budowaniu drużyny. Skład Koziołków jest silny. Znalazło się w nim miejsce dla ubiegłorocznych liderów, a także zawodników, którzy notowali już dobre rezultaty na zapleczu Ekstraligi. Jedynym słabym punktem wydają się juniorzy, ale jak przyznaje trener lubelskiej drużyny, podobnie jest w innych klubach I ligi. - Wiadomo, że w Polsce jest ciężko z juniorami, bo jeżeli ktoś osiągnął dobry wynik, to od razu jest zabierany do Ekstraligi. Dlatego w niższych ligach mało jest pewnych zawodników młodzieżowych. Może wyjątkiem jest tu Start Gniezno, który ma braci Fajferów, ale reszta drużyn nie jest silniejsza od nas pod tym względem - powiedział w rozmowie z lubelskim dodatkiem Gazety Wyborczej trener Koziołków.
Po awansie do I ligi działacze zespołu z Lublina oprócz wzmocnień kadrowych starają się także o zasilenie kasy klubu dodatkowymi środkami pieniężnymi, tak aby umożliwić dowodzonej przez siebie drużynie jak najlepsze warunki. - Wszystko tutaj idzie w dobrym kierunku i przede wszystkim w normalnym tempie. Nie jest bowiem sztuką zbudować skład na awans, zadłużyć się i spaść po sezonie. Klub musi być przygotowany sportowo i organizacyjnie do jazdy w Ekstralidze. W Lublinie wszystko jest budowane z myślą o tym, żeby nie zakończyło się to klęską, co oznacza, że musi być odpowiedni okres przygotowań do awansu. Proces ten rozpoczął się zresztą już rok temu - przyznał Dzikowski.
Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin