Nie zamierzamy dostać się do I ligi przy zielonym stoliku - rozmowa z Jerzym Drozdem

Zespół Kolejarza Opole uchodzi obok ROW-u Rybnik za głównego faworyta do walki o awans na zaplecze Ekstraligi w nadchodzącym sezonie. O celach, składzie i wszelkich sprawach związanych z inauguracją rozrywek opowiedział nam prezes opolskiego klubu, Jerzy Drozd.

Adrian Heluszka: Panie prezesie, sezon 2012 zbliża się wielkimi krokami. Przed działaczami najbliższe tygodnie, to okres wzmożonej pracy…

Jerzy Drozd: Zawsze przed sezonem jest wiele pracy. Dla kibiców, to tak zwany martwy okres, a dla działaczy odwrotnie. Mamy bardzo napięty okres w tym momencie. Musimy wiele rzeczy załatwić, począwszy od zamknięcia minionego sezonu poprzez rozmowy z zawodnikami, a kończąc na przygotowaniu naszego obiektu pod kątem organizowania imprez masowych. Wiąże się to z koniecznością uzyskania wielu pozwoleń. Przed nami również okres zbierania odpowiednich funduszy do budżetu, które pozwolą nam spokojnie przystąpić do sezonu i rozgrywania ligowych spotkań. Oczywiście, spełniając wszelkie wymogi regulaminowe i licencyjne, które nas obowiązują.

Zawodnicy coraz poważniej myślą już o wyjeździe na tor, bo aura w naszym kraju coraz bardziej dopisuje. Jest wobec tego szansa, że w przeciągu najbliższych dwóch lub trzech tygodni przy Wschodniej zawarczą żużlowe motocykle?

- Na pewno, jeśli pogoda nam nie pokrzyżuję planów, a nie sądzę, by tak się stało, bo powinno być tylko lepiej pod tym względem. Liczymy na to, że w połowie miesiąca powinniśmy zapalić motocykle i wyjechać na tor.

Bardzo głośno mówicie o tym, że celujecie w nadchodzącym sezonie w awans do pierwszej ligi. Skład zbudowany tej zimy gwarantuję walkę o pierwsze miejsce i tym samym przepustkę na zaplecze ENEA Ekstraligi.

- Wierzymy w to, że ten skład może tego dokonać w tym roku. Ufam zawodnikom i wierzę, że w tym składzie jesteśmy w stanie osiągnąć awans. Wszyscy zawodnicy są świadomi naszych celów. Z każdym z nich rozmawiałem na zgrupowaniu w Szczyrku, bo miałem każdego pod ręką. Wszyscy otwarcie mówią o awansie i podkreślają, że jesteśmy mocną drużyną. Stać nas na to by ligę wygrać i tego dokonamy.

Podobne zakusy mieliście także w dwóch ubiegłych sezonach, ale zawsze coś stawało wam na przeszkodzie.

- Mam nadzieje, że limit niepowodzeń już wyczerpaliśmy (śmiech). W tym roku już tylko możemy awansować.

W tym sezonie postanowiliście postawić na krajowych zawodników w odróżnieniu od ubiegłych sezonów, gdy zaciąg obcokrajowców był w zespole dość duży. Stranieri niekoniecznie się jednak sprawdzili, a szczególnie Ben Barker niezbyt dobrze, delikatnie mówiąc zapisał się w historii klubu…

- Każdy z nich zawalił i trzeba to sobie powiedzieć wprost. Nasze oczekiwania były zupełnie inne, a stało się inaczej. Wobec tego podjęliśmy w tym roku decyzje, że jedziemy polskim składem. Mamy całkiem dobrych zawodników w Polsce. Nie trzeba na siłę szukać zagranicznych nazwisk. Nasi krajowi zawodnicy sami chcą się pokazać z jak najlepszej strony i tym samym zabrać miejsce obcokrajowcom. Problem mieliśmy jedynie z juniorami. Niby jest ich trochę w kraju, ale kluby ich trzymają często w głębokiej rezerwie i tu jest kryzys. Musieliśmy zakontraktować kilku obcokrajowców, bo nie było innej możliwości. Warto też powiedzieć, że niektórzy polscy zawodnicy w rozmowach postawili nam niewiarygodnie wysokie warunki i powiem szczerze, że jest to dla mnie niezrozumiałe. Nie przejmuję się jednak tym.

Braliście natomiast poważnie pod uwagę zakontraktowanie jakiegoś obcokrajowca na pozycję seniora?

- Nie, choć oferty zawsze są i wielokrotnie się pojawiały. Nawet zawodnicy, którzy byli z nami dotąd związani, czyli Ricky Kling oraz Travis McGowan byli zainteresowani startami u nas w Opolu. Nie wyraziliśmy jednak na to zgody. Innych nie braliśmy w ogóle pod uwagę, bo mamy przykre doświadczenia z przeszłości. Są problemy różnego kalibru z takimi zawodnikami, a przykłady można mnożyć. Często istnieje obawa, czy dany zawodnik w ogóle się pojawi, a gdy już przyjedzie, to niekoniecznie zawsze wypada dobrze na torze. Ze wspomnianym wcześniej Barkerem jest odrębna historia, bo on po prostu oszukiwał nas. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Na początku chciał bardzo jeździć u nas, a gdy do niego dzwoniliśmy, to nie odbierał telefonu. Nawet nasi znajomi w Anglii próbowali się bezskutecznie z nim skontaktować. Nie chciał jeździć w Polsce i taka jest prawda. Dodatkowo wziął od nas sprzęt i do dzisiaj go nie oddał, więc jest nam winny pieniądze. Dziwię się, że w tej sprawie nie zareagowała jeszcze Główna Komisja Sportu Żużlowego, bo jeśli klub nie wywiązuje się z umowy, to czekają go rygorystyczne kary. Gdy sytuacja jest odwrotna i zawodnik oszukuje, to uchodzi mu to na sucho. To trochę nie fair. Nie ukrywam, że bardzo zraziliśmy się obcokrajowcami, którzy dotąd u nas startowali. Czujemy niedosyt względem takich zawodników. Wobec tego powiedzieliśmy, że to koniec i postawiliśmy na polski skład.

W ubiegłych sezonach juniorzy byli bolączką opolskiego zespołu. Teraz znacznie przemeblowaliście tą formację. Trener, Andrzej Maroszek będzie miał szeroki wachlarz zawodników do dyspozycji i wydaje się, że młodzieżowcy mogą być waszym atutem.

- Myślę, ze tak. Łukasz Bojarski jest już rozjeżdżonym juniorem. Wie na czym to wszystko polega. Po zakończeniu minionego sezonu był zaskoczony, że dotrzymałem słowa i obiecałem mu, że będzie podstawowym zawodnikiem również w tym sezonie. Ma się rozwijać i nadal podnosić swoje umiejętności. Rok temu nie pojechał tylko w jednym meczu, bo miał drobną kontuzję. Obawialiśmy się o niego i wzięliśmy wówczas Szymkę w roli gościa. Poczuł się teraz dowartościowany. Ma kredyt zaufania i ostro trenuje. Cały czas melduje mi postępy w przygotowaniach, choć nie jest do tego zobligowany. Jest mocno zaangażowany w to wszystko, z czym w parze idą także postępy w nauce, bo zaliczył wszystkie egzaminy na uczelni we Wrocławiu. Jest pozytywnie nastawiony na sezon 2012 i liczymy na niego. Jeśli coś nie pójdzie jednak po jego myśli, to wtedy będziemy szukać innych rozwiązań z wypożyczeniem włącznie. Mam nadzieję jednak, że do takiej sytuacji nie dojdzie.

Kontrakty z Kolejarzem podpisała także dwójka młodych Niemców Steven Mauer i Kai Huckenbeck. Obaj to z pewnością melodia przyszłości. Czy pana zdaniem ci zawodnicy mają realne szanse by przebić się do podstawowego składu już w tym sezonie?

- Nie jestem do końca przekonany, choć może jeden z nich tak. Mauer jeszcze raczej nie. Im bardzo zależało, by podpisać kontrakt i niejako oswoić się z polskim żużlem. Ojciec Mauera prowadzi firmę i utrzymuje syna od A do Z, pompując w niego pieniądze. Bardzo zabiegał o podpisane tego kontraktu, choćby dla samej możliwości potrenowania na naszym torze, który jest bardzo dobry do nauki dla młodych zawodników. Dla ich dobra podpisaliśmy umowę. Huckenbecka widzieliśmy już wcześniej i został nam podsunięty i w pakiecie pojawili się obaj. To jednak sprawa niezobowiązująca. Jeden ma na pewno szansę pojechać w lidze. Jest do tego młody Kreczmar, który podobno jest rewelacją. Wszystko się okaże. To młody chłopak, mający dopiero 16 lat. Nie skreślamy go. Damy mu szansę występu w turnieju Jerzego Szczakiela i zobaczymy, co pokaże. Oczywiście, grzechem byłoby krytykować go za jeden słabszy występ w tak młodym wieku. Główna rolę będzie jednak odgrywał Biełousow, oczywiście pod warunkiem dostępności w każdym meczu, bo będzie z Rosji dojeżdżał dziewięć tysięcy kilometrów. Myślę jednak, że mamy tak silny skład, że nawet roszady wśród juniorów nie będą odczuwalne.

Do Opola po dwóch latach przerwy wraca Marcin Sekula. Jakie nadzieje wiążecie z tym zawodnikiem?

- Ja Marcinowi życzę jak najlepiej. Znamy się od lat. To sympatyczny i koleżeński zawodnik. Chciałbym by się odbił od dna i pojechał na właściwym poziomie. Szukał szczęścia poza Opolem, prosząc o możliwość odejścia do Rawicza. Próbował się tam odbudować, spróbować innego chleba, ale nie wyszło. W Niemczech także, a do tego dochodzi jeszcze kontuzja. Jeśli się dobrze przygotuje pod każdym względem, to go stać na dobrą jazdę. Nie będą jednak żadne gesty w jego kierunku wykonywane. Musi się sam pokazać na torze i przekonać do siebie trenera. W przeciwnym razie nie zobaczymy go w meczach ligowych.

Jak pan ocenia układ sił, jaki może obowiązywać w nadchodzącym sezonie w drugiej lidze? Na papierze najgroźniejszy wydaje się zespół z Rybnika i już inauguracyjny pojedynek na torze przy Wschodniej może odpowiedzieć na wiele nurtujących pytań.

- To prawda. Wbrew pozorom zawsze się dzieli ligę na mocnych i słabych, ale to się nie sprawdza i każdy jest groźny. Mamy przykład Krosna sprzed roku. Mieli w składzie chociażby Damiana Celmera, który potrafił zdobyć kilka cennych punktów i uprzykrzyć nam życie. Nie można z góry nic przekreślać, każdy będzie groźny. Faktycznie najgroźniejszy wydaje się Rybnik. Są na fali jeszcze z pierwszej ligi. Analizując krajowych zawodników, których skompletowali, to przy odpowiednim przygotowaniu sprzętowym i kondycyjnym na pewno będą groźni i trzeba będzie się ich bać. Łatwo nie będzie, ale nie biorę pod uwagę porażki z nimi. Rawicz tez będzie groźny. Skład im się za bardzo nie zmienił. Jedynie Piotr Dym może być widocznym zawodnikiem. My wychodzimy jednak z założenia, że mamy dobrą ekipę, wygrywamy wszystko i koniec.

W okresie zimowym bardzo głośno mówiło się także o tym, że w obliczu problemów finansowych Speedway Polonii Piła i Ostrovii Ostrów w nadchodzącym sezonie w Opolu zagości jednak pierwsza liga. Teraz ponownie słyszymy o problemach w Pile…

- Życzę Pile, żeby wystartowała w pierwszej lidze, bo zasłużyła na to w sposób sportowy. Podobnie inne zespoły. Nie zamierzamy dostać się do pierwszej ligi przy zielonym stoliku i kuchennymi drzwiami. To może być fajne na początku, ale potem wszystkie bolączki wyjdą i pojawią się głosy, po co na siłę chcieliśmy tam startować. Nie pchamy się tam, ale jeśli sytuacja wymusi zmianę jakąkolwiek, to będziemy o tym myśleć. Nie zgłaszamy jednak nikomu żadnych aspiracji. Nie czekamy na to, co się stanie z innymi klubami.

Źródło artykułu: