Michał Gałęzewski: W niedzielę zdobyłeś 10 punktów. Jesteś zadowolony ze swojej formy?
Peter Ljung: Tak, nie było źle. Przede wszystkim testowałem motocykle i silniki. W niedzielę po raz pierwszy jeździłem na torze w tym roku.
Było w Gdańsku trochę upadków. Tor był trudny dla zawodników?
- Dla mnie było wszystko w porządku. Mogło być jednak trochę trudno młodzieżowcom, którzy nie mają jeszcze niezbędnego doświadczenia, które pomaga w odczytaniu toru. Generalnie nawierzchnie na początku sezonu nie są łatwe i to mógł być problem. Było trochę pod koło, a ja to lubię.
To będzie dla ciebie kompletnie inny sezon. W końcu zadebiutujesz w Grand Prix…
- Będzie fajna zabawa. Bardzo się cieszę z tego, że będę jeździł w cyklu Grand Prix i chciałbym w nim zdobyć trochę punktów. Z pewnością będzie interesująco.
Myślałeś jeszcze dwa lata temu, że kiedyś nadejdzie ten dzień i Peter Ljung będzie pełnoprawnym uczestnikiem cyklu Grand Prix?
- Akurat właśnie mniej więcej dwa lata temu zacząłem wracać do jakiejś formy. Mimo to w sumie ta myśl przestała do mnie dochodzić. Wtedy jednak znalazłem się w Grand Prix Challenge i pomyślałem: Kurcze, może się jednak uda (śmiech, dop. red.). Sportowo nie udało mi się awansować, bo przegrałem o kilka punktów. Sytuacja zrobiła się jednak specyficzna, Piotr Protasiewicz zrezygnował z udziału w cyklu Grand Prix i postanowiłem skorzystać z szansy, w końcu znalazłem się w finale eliminacji i czemu miałbym nie spróbować?
Z pewnością potrzebujesz dużo większego budżetu?
- Tak, oczywiście. Mam więcej motocykli i dodatkowe osoby w teamie. Potrzebuję więcej pieniędzy, ale jak to wszystko się potoczy? Czas pokaże.
Jesteś doświadczonym zawodnikiem, ale nagle znalazłeś się w zupełnie innej sytuacji. Miało to przełożenie na twoje przygotowania zimowe?
- Było naprawdę podobnie, jak w poprzednich latach. Dużo trenowałem, jednak w mojej głowie pojawiało się dużo więcej myśli, przede wszystkim jak to wszystko uda mi się rozwiązać? Wszystko jest inne i muszę znaleźć taką drogę, która w tych okolicznościach będzie mi najlepiej pasowała. Muszę się skupić na każdym kolejnym meczu i jak najmniej panikować. Grand Prix jest bardzo trudnym wyzwaniem i ciężko jest tam o osiąganie dobrych rezultatów. Zrozum jedno - bardzo łatwo przywieźć zero punktów w biegu, ale już wygrać jest o wiele trudniej. Dlatego właśnie przygotowywałem się najlepiej jak tylko potrafiłem, żeby nie wozić ogonów w cyklu.
W szwedzkim żużlu ostatnio nie jest najlepiej. Jak jeszcze byłeś juniorem, to wychodziło więcej młodych zawodników, którzy walczyli choćby w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów, teraz obiecujących szwedzkich młodzieżowców jest jak na lekarstwo. Dlaczego tak się dzieje?
- Absolutnie się z tym zgodzę. Po prostu kluby nie podchodzą fair względem młodych zawodników. Nie pomagają im tak, jak w Polsce. Jeśli przyjeżdżasz do Polski i stajesz pod taśmą z miejscowym juniorem, to zawsze spisuje się on dobrze! Wszystko dzięki dobrze prowadzonym treningom i dzięki temu, że kluby inwestują w sprzęt. W Szwecji jak nie masz kasy lub nie masz bogatych rodziców, to możesz zapomnieć o karierze. Podobnie sprawa ma się z trenerami. U nas ich teraz praktycznie nie ma. Mamy menedżerów wystawiających składy, a jak nie ma trenera to kto ma ciebie czegoś nauczyć? Sytuacja wygląda tak, że poziom żużla będzie systematycznie spadał.
Ty to wiesz, wielu szwedzkich zawodników to wie, a co na to dyrektorzy klubów?
- Problem leży w tym, że oni patrzą tylko na każdy najbliższy mecz. Nie myślą przyszłościowo o tym co będzie w przyszłym roku, a już broń boże nie zastanawiają się nad tym co się stanie za pięć lat. Najważniejszy jest najbliższy wtorek, bo wtedy jest mecz Elitserien.
Inną drogą poszli Duńczycy, którzy mają coraz więcej młodych zawodników.
- Tak, dzięki temu co chwila wyskakuje jakiś dobry duński żużlowiec. Wszystko zależy od klubów, muszą one zauważyć, że w ich interesie powinno leżeć dbanie o rozwój młodych zawodników. Wiadomo jednak, że łatwiej jest zatrudnić zawodnika z zewnątrz i nie okazać mu żadnej pomocy. Przyjeżdża do miasta i niczego nie potrzebuje.
Również polska I liga nie będzie stała na tak wysokim poziomie. Zastanawiałeś się nad tym?
- Tak, to na pewno nie jest dobra sytuacja dla nikogo, a przede wszystkim dla sportu żużlowego. Podobne problemy są w Szwecji, gdzie działacze wydają więcej pieniędzy, niż mają. To wszystko zależy od klubów. Jak tak będzie dalej, to żużla nie będzie już wcale. Liczę na to, że wszystkie kluby uzgodnią ze sobą jaki poziom powinny trzymać. Wiadomo, że zawsze będą biedniejsze i bogatsze kluby, ale najważniejsze aby nie było pomiędzy nimi przepaści.
Myślisz że mimo wszystko grudziądzki zespół się trochę wyróżnia na tle rywali?
- Pewnie, że tak. Znam wszystkich zawodników GTŻ-u, którzy będą jeździli w drużynie i zapowiada się świetny sezon. Oby udało nam się przejść go bez kontuzji i wtedy będzie można pomyśleć o walce o ENEA Ekstraligę.