Dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Zielonej Górze, Robert Jagiełowicz, w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl poinformował, że kością niezgody pomiędzy klubem i miastem są opłaty za prąd, których Falubaz nie chce ponosić. Przedstawiciele Drużynowego Mistrza Polski tłumaczą natomiast, że chodzi o coś zupełnie innego.
- Na początek przytoczę paragraf z kodeksu cywilnego: "Wynajmujący powinien wydać najemcy rzecz w stanie przydatnym do umówionego użytku i utrzymywać ją w tym stanie przez cały czas trwania najmu". Jest to ten punkt, przy którym się upieramy i proszę zwrócić uwagę na to, że ani miasto, ani dyrektor Jagiełowicz w swoich wypowiedziach nie odnosi się do tego, że postulujemy o tak prostą, kodeksową kwestię, która powinna być oczywista. Oznacza to jednak tyle, że w momencie kiedy mamy negatywną opinię policji związaną z infrastrukturą stadionu, a taką przecież aktualnie mamy: ze względu na ławki w sektorze H, które pamiętają jeszcze czasy Gomułki, brak ławek w sektorze gości, które nomen omen kazała usunąć policja, a także najważniejsza rzecz, a więc monitoring, to my bierzemy na siebie odpowiedzialność za te wszystkie rzeczy. Monitoring stadionu jest zapisany w budżecie, od prawie dwóch lat i był prześmiewczo nazywany przez radnych lewicy "kołowrotkami". To nie tylko kamery, ale także system wejść i elektronika przy wejściach. Jest to zastrzeżenie, które zgłosiła policja już rok temu i wcale się temu nie dziwię, że próbują to wyegzekwować, bo w tamtym roku było to dopuszczone warunkowo. Teraz musimy to dostosować, ale z jakiegoś powodu przy ogłoszeniu przetargu na monitoring zabrakło jednego podpisu i mimo zarezerwowanych pieniędzy w budżecie nikt nie rozpisał tego przetargu - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl członek zarządu ZKŻ SSA Marek Jankowski.
- Gdybyśmy podpisali umowę w takiej formie, jak chce tego miasto to wszystko to spadłoby na klub. A my chcemy, żeby miasto dbało o ten stadion na równi z nami, a może nawet bardziej, bo jest to obiekt miejski. Niech miasto zrobi ze stadionu perełkę, jak to jest w Toruniu, czy Gorzowie, a potem przekaże nam stadion za symboliczną opłatą, wtedy będzie to zupełnie inna rozmowa. Podkreślam w tej chwili, niezależnie od braku licencji, nie da się na naszym stadionie rozgrywać meczów ENEA Ekstraligi! - dodał Jankowski.
- Ze względu na stan stadionu, przed każdym meczem ligowym w sezonie 2012, nawet gdybyśmy podpisali tę umowę, rodziłoby się pytanie, czy spotkanie będzie się mogło odbyć. Czy prezydent, mimo zastrzeżeń policji, podpisze zgodę na imprezę masową, czy nie. Problem ten, gdybyśmy nie poruszyli tego tematu na wtorkowej konferencji, ze zdwojoną siłą pojawiłby się na dwa, trzy dni przed pierwszym meczem w Zielonej Górze. Chcielibyśmy, żeby kibice mieli świadomość, że obejrzą wszystkie mecze, a nie w napięciu czekali do piątku, do godzin popołudniowych, czy dostaniemy zgodę na imprezę masową, czy też nie. I tu leży meritum problemu. A nie w tym za jaką część faktury za prąd zapłacimy, bo jest to temat zdecydowanie zastępczy
- zaznaczył Jankowski.
Falubaz nie chce podpisać umowy z miastem w tej formie, w jakiej parafował ją Robert Jagiełowicz, bo oznaczałoby to, że klub przejmuje stadion w takim stanie, w jakim jest. - Dyrektor MOSiR-u deklaruje, że wszelkie usterki wziąłby na siebie. Z jakiegoś jednak powodu nie chce zawrzeć prostego zapisu w umowie. Zgodnie więc z jej treścią, od momentu podpisania umowy, klub miałby odpowiadać za wszystkie fuszerki na tym stadionie od 30 lat. Za te wszystkie gruzowiska wokół. To nie jest tak, że ten obiekt jest choćby w 10 procentach zbliżony do tego w Toruniu, czy Gorzowie. To jest archaiczna infrastruktura, której remont trwa szalenie wolno. Gdyby miasto rok po roku robiło kolejny etap, teraz modernizowano by pewnie sektor dla gości i byłoby po temacie. Nikt nie dyskutowałby na temat tego, czy ten stadion spełnia wymogi obiektu sportowego w XXI wieku, czy nie. Na tę chwilę bowiem nie spełnia i mecze ENEA Ekstraliga nie mogą być rozgrywane przy Wrocławskiej 69 - podkreślił Marek Jankowski.
W związku z całym zamieszaniem w sprawie zielonogórskiego stadionu, coraz bardziej realny staje się scenariusz, w którym mistrz Polski swoje mecze będzie rozgrywał na wyjeździe. W grę wchodzą zwłaszcza obiekty w Toruniu i Lesznie. - Nie wyobrażam sobie, by Falubaz nie jeździł w Zielonej Górze. Miejsce tego klubu jest w tym mieście i dla tych kibiców i dla tej tradycji, niech tak zostanie na zawsze - przyznał w rozmowie z naszym serwisem członek zarządu ZKŻ SSA Piotr Kula. - Niemniej jednak na ten moment szansa na to, że będziemy jeździć w Zielonej Górze wynosi mniej niż 50 procent. Możemy próbować przekładać gospodarzy, gości i tym podobne historie, ale to nie o to chyba chodzi. Na tę chwile szanse na to, że 15 kwietnia wyjedziemy na stadionie przy ulicy Wrocławskiej 69 to mniej niż 50 procent! - zakończył Jankowski.