Od tego roku pogotowie w Krośnie nie może już zabezpieczać zawodów i treningów żużlowych, ze względu na brak wystarczającej liczby pracowników. W drodze wyjątku, po raz ostatni zrobiło to w środę, podczas półfinału krajowych eliminacji do IMŚJ. Działacze KSM Krosno mają również problem, aby zamówić karetki z innych miejscowości. Dotąd odmówiły im już pogotowia w Jaśle i Brzozowie, a odpowiedź nie napłynęła jeszcze z Sanoka. Jednak jeśli i ona będzie negatywna, to klub będzie musiał posiłkować się karetkami aż z Rzeszowa. Gdyby tak się stało, KSM musiałoby płacić za nie nawet i o ponad 100 proc. więcej, niż miało to miejsce dotychczas. Była też opcja, aby skorzystać z usług firmy zewnętrznej, działającej przy krośnieńskim szpitalu, jednak nie dysponuje ona wystarczającym wyposażeniem.
Załamany takim obrotem spraw jest trener drużyny Ireneusz Kwieciński. - Jest to już kolejny sezon, kiedy tak naprawdę tor nadaje się do jazdy, wszystko przemawia za tym żebyśmy potrenowali, a jednak nie możemy. Jeśli tak dalej pójdzie, to skład na pierwszy mecz w Krakowie będziemy ustalać na zasadzie chybił trafił, gdzie mam obawy, żeby to jednak bardziej nie było chybił - mówi w rozmowie z naszym portalem.
Szkoleniowiec w najbliższych dniach chciał zorganizować kilka treningów i sparing, jednak wszystko wskazuje na to, że cały plan spali na panewce. - To co chciałem zorganizować, niestety wydaje się coraz mnie aktualne. W piątek w Krośnie miał być jeden trening. W sobotę rano przed meczem Karpat drugi dla tych, którzy jeszcze chcieliby coś posprawdzać, a w niedzielę sparing z zespołem z Lublina, w którym wystąpiłoby też paru zawodników szukających jazdy. Na koniec w poniedziałek mieliśmy pojechać potrenować do Tarnowa. Jeśli jednak nie uda się zorganizować karetek, to z tego zgrupowania nic nie wyjdzie. Obawiam się też, że jeśli decyzja zapadnie dopiero w czwartek, to dla niektórych zawodników z innych krajów może to być za późno.
Podczas pierwszych w tym sezonie zawodów w Krośnie, nie najlepiej wyglądał tor, w którym porobiło się mnóstwo dziur. - Na początku trzymał się dobrze, ale później się porozrywał. To były pierwsze zawody, a tor nie był jeszcze próbowany po zimie. Miałem obawy, że tak to się skończy i po części były one uzasadnione. Trudno powiedzieć, czy w trakcie sezonu będzie z nim lepiej. Mam jednak nadzieję, że tak - dodał na zakończenie trener Wilków.