Od żużlowców, bo muszą wygrywać u siebie, a kiedy zejdą z toru pokonani, kibic musi mieć świadomość tego, że jego zespół walczył do samego końca. Od działaczy, bo przyjęcie na stadionie tak dużej liczby kibiców rodzi też swoje konsekwencje organizacyjne, chociażby w zwiększonej liczbie kas. - Przed nami jeszcze sporo pracy, zarówno od tej strony organizacyjnej, by zapewnić stabilność finansową klubu, jak i od sportowej, bo widać, że pierwsza liga to nie przelewki - wyjaśnia Artur Bieliński.
Działacze Ostrovii nie kryli, że finanse klubu w dużej mierze zależeć będą od frekwencji na meczach beniaminka Ostrovii. Spore zainteresowanie kibiców, może ułatwić działaczom rozmowy z potencjalnymi sponsorami. - Negocjacje się toczą. Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli zakomunikować kibicom kolejne dobre wieści - dodaje szef żużlowej Ostrovii.
Na liczbę kibiców zwracają uwagę nawet żużlowcy, którym z pewnością lepiej jeździ się przy wypełnionym stadionie, a przede wszystkim wiedzą oni doskonale, że terminowość ich wypłat zależy także od frekwencji. - Szefowie klubu chyba są zadowoleni. Kibiców było na meczu sporo - cieszył się Rory Schlein, który debiutował przed ostrowską publicznością, jako zawodnik Ostrovii. - To miłe, że już w pierwszym meczu po powrocie do Ostrowa mogłem przyczynić się do zwycięstwa miejscowej drużyny. Czułem się tak, jak za dawnych lat, gdy startowałem tutaj jeszcze w poprzednim klubie - mówił Peter Karlsson.
Powiew pierwszej ligi w Ostrowie
Kibice w Ostrowie Wielkopolskim chcą żużla na pierwszoligowym poziomie – to wniosek, który płynie z frekwencji na inaugurację rozgrywek z Lokomotivem Daugavpils. Od czasu powstania ŻKS Ostrovia, który w dwóch sezonach ścigał się w drugiej lidze, żaden mecz nie przyciągnął na Stadion Miejski tylu ludzi. Pojedynek obejrzało około 6,5 tysiąca widzów. To, czy dobra frekwencja się utrzyma, a może nawet wzrośnie zależy od żużlowców i działaczy.