Przewaga gospodarzy w niedzielnym spotkaniu nie podlegała żadnej dyskusji. Łodzianie z wysokiego "C" rozpoczęli spotkanie i w pierwszych ośmiu gonitwach wręcz znokautowali rywali. - Pierwsze osiem wyścigów ustawiło wszystko tak naprawdę. Począwszy od drugiego biegu to z naszej strony był prawdziwy festiwal wykluczeń, awarii i defektów. W zasadzie jeden zawodnik dojeżdżał do końca wyścigu bez problemów. Braliśmy oczywiście pod uwagę możliwość porażki, bo rywale są objeżdżeni w I lidze, my natomiast jesteśmy beniaminkiem. Boli przede wszystkim sposób, w jaki odnieśliśmy tą porażkę - podkreśla w rozmowie ze SportoweFakty.pl prezes Lubelskiego Węgla, Dariusz Sprawka.
W szeregach Koziołków walkę z gospodarzami potrafili nawiązać w zasadzie tylko Robert Miśkowiak oraz Dawid Stachyra. Na całej linii zawiódł przede wszystkim Daniel Jeleniewski, który rok temu bronił barw Orła i tamtejszy tor powinien przynajmniej teoretycznie znać niczym własną kieszeń. - Na pewno spodziewaliśmy się lepszej jazdy ze strony Daniela. To zawodnik o przeszłości w Ekstralidze, jeździł również w Łodzi i doskonale zna ten tor. Podkreślał, co prawda, że go nie lubi, ale skoro podpisał rok temu kontrakt w Łodzi, to powinien się do niego przystosować i zdobyć kilka punktów. Można mieć oczywiście swoje preferencję co do torów. Rozmawialiśmy z nim w drodze powrotnej do Lublina. Proszę zauważyć, że wielu zawodników jest w nierównej dyspozycji na początku sezonu. Wielu przechodzi drogę od zera do bohatera i odwrotnie tak, jak chociażby Kenneth Hansen. Sytuacja się odwraca i wielu zawodników notuje przeciwne wyniki. Zawiódł nas na pewno również Mads Korneliussen, którego jazda na Wyspach Brytyjskich mogła napawać optymizmem. W dwóch ostatnich meczach spisywał się wręcz koncertowo. To nie był przypadek, bo potrafił pokonywać wielu bardzo dobrych zawodników. Po raz kolejny okazało się jednak, że dobra jazda w Anglii nie przekłada się na nasze tory. Polska liga ma swoją specyfikę. Nasze tory są inaczej zbudowane. Być może przyczyna tkwi w innym podejściu do żużla, bo u nas ma ona charakter zawodowy. Trzeba podkreślić, że rok temu w drugiej lidze Mads notował bardzo dobre wyniki. W Krakowie wyprzedzał wszystkich naszych zawodników, jak chciał - wspomina Sprawka.
Włodarze lubelskiego klubu myślami są już przy kolejnych meczach i z łódzkiej lekcji chcą wyciągnąć, jak najlepsze wnioski. - Nikogo nie przekreślamy. Pierwsze wnioski wyciągniemy i pierwsze koty za płoty. Teraz przed nami trudny wyjazd do Gniezna. W każdym meczu trzeba walczyć. Jeżeli mamy przegrywać, to chociaż z zębem. Wielu naszych zawodników nie potrafiło nawet użyć łokcia w meczu w Łodzi. Wielu skarżyło się na bezpardonową jazdę Jamroga, ale takie rzeczy mnie rozśmieszają. To nie są szachy i trzeba wiedzieć, jak umiejętnie używać pewnych części ciała - mówi prezes beniaminka I ligi, który jednocześnie dodaje, że zmiany w składzie nie są wcale przesądzone. - To oczywiście decyzja trenera. Pewne zmiany na pewno będą, ale mieszanie składem nie zawsze przynosi rezultaty. Nie ma tak naprawdę zbyt wielu meczy, by przyjrzeć się formie zawodników. Często tylko jazda na treningu będzie podstawą do ustalenia składu. Innych możliwości nie będzie. Na pewno będziemy testować innych zawodników, ale powtórzę, że to nie jedyna recepta na sukces.