Dyspozycja Dawida Stachyry w zeszłorocznych rozgrywkach pozostawiała wiele do życzenia. Decyzja o powrocie do lubelskiej drużyny miała więc pomóc żużlowcowi w odzyskaniu formy. Jak do tej pory, ten scenariusz sprawdza się doskonale. - Od początku sezonu jestem świetnie spasowany z motocyklami. Nie mam problemów z tym, aby szybko znikać ze startu, co jak wiadomo jest w żużlu kluczowym elementem. Od sparingów poprzez eliminacje, wszystko układa się tak jak chciałem. Pierwszy mecz ligowy z Orłem też oceniam w swoim wydaniu wysoko - na czwórkę z plusem. Szkoda tylko defektu w pierwszym biegu, kiedy jechałem na prowadzeniu. Niestety po ostrym ataku Jamroga hak jego motocykla zerwał mi łańcuch. Szkoda też, że nie pojechałem jeszcze dodatkowego biegu jako rezerwa taktyczna. Decyzja kierownictwa była inna. Trudno - ocenił zawodnik.
Zupełnie inaczej wyglądała dyspozycja Stachyry w meczu ligowym w Łodzi rozegranym w poprzednim sezonie, gdy startował jeszcze w barwach Lotosu Wybrzeża Gdańsk. - Byłem w wielkim dołku. Zaliczyłem w tamtych zawodach więcej "literek" niż punktów. Defekt, wykluczenie, a także mój bieg z motocyklem po jeden punkt przy trzydziestostopniowej temperaturze. Tak to wyglądało w moim wydaniu. Porównując tamten mecz z tym rozegranym ostatnio, różnicę stanowi też stan toru. Sezon temu był on wysuszony po upałach, teraz po opadach deszczu warunki były odmienne. Inna też jest moja forma. Czuję się pewnie i teraz nie wypada już tego psuć - zakończył żużlowiec.
Dawid Stachyra: Nie wypada tego zepsuć
Bardzo dobrze rozpoczął się tegoroczny sezon dla Dawida Stachyry. Po powrocie do drużyny Lubelskiego Węgla KMŻ, żużlowiec wywalczył drugie miejsce w eliminacjach Złotego Kasku oraz zaprezentował skuteczną jazdę w spotkaniu ligowym z Orłem Łódź.