Z ostrowskiego półfinału Złotego Kasku awans do finału wywalczyło ośmiu najlepszych zawodników. Turniej zakończył się zwycięstwem Grzegorza Zengoty, który stracił tylko jeden punkt na rzecz swojego klubowego kolegi, Mirosława Jabłońskiego. - Co można powiedzieć po takich zawodach? "Zengi" z Mirkiem pojechali fantastycznie. Swoje wyścigi rozstrzygali już praktycznie na samym starcie, aczkolwiek Grzesiu Zengota na dystansie wyprzedził Rune Holtę, a to już jest duży wyczyn. Generalnie jesteśmy bardzo zadowoleni. Dwójka naszych jeźdźców znalazła się na dwóch pierwszych pozycjach w końcowej klasyfikacji, a więc plan wykonaliśmy w stu procentach - mówił na gorąco tuż po zawodach menadżer Włókniarza, Jarosław Dymek.
- Przed ostatnim swoim startem maszynę zmienił Mirek Jabłoński, ponieważ w gonitwie poprzedzającej, w której zresztą wygrał, czuł, że coś niedobrego dzieje się z jego najlepszym motocyklem i nie chciał ryzykować. Ostatecznie na pożegnanie się z ostrowskim turniejem przyjechał czwarty, ale dzielnie walczył na dystansie chociażby o jedno oczko, niestety bezskutecznie - dodał Dymek.
Jarosław Dymek postawę swoich podopiecznych ocenił w samych superlatywach. - Widać, że chłopaki weszli w odpowiedni rytm. Są świetnie przygotowani i na dodatek nie zawodzi ich sprzęt. Wierzą w siebie i czują się mocni, a to najważniejsze. Zapewne nie tylko ja, ale wszyscy kibice Włókniarza życzylibyśmy sobie tak udanych w ich wykonaniu zawodów jak dzisiaj, w naszym najbliższym meczu w Tarnowie. Zdajemy sobie jednak sprawę z siły rywala, ale jedziemy tam z optymistycznymi nastrojami i na pewno będziemy walczyć o jak najkorzystniejszy rezultat do ostatniego wyścigu - stwierdził.
Menadżer Lwów nawiązał do najbliższej konfrontacji jego ekipy w Tarnowie, gdzie czeka ich arcytrudna przeprawa z Azotami Tauron. Częstochowianie, którzy byli już skazywani na stracenie przed inauguracją w Lesznie, praktycznie nie mają czym się zamartwiać i trudno się dziwić ich optymistycznym nastrojom. W wybornej formie jest lider Włókniarza Grigorij Łaguta, dobrze przygotowany jest także Daniel Nermark, zaś Grzegorz Zengota i Mirosław Jabłoński podczas nieźle obsadzonych zawodów w Ostrowie pokazali, na co ich stać. Największą bolączką biało-zielonych wydają się być juniorzy, natomiast niewiadomą Chris Harris.
Niewątpliwie postawa kapitana Dospelu Włókniarza Częstochowa jest największą zagadką przed starciem Lwów w Tarnowie. Niewykluczone, że to właśnie od niego zależeć będą losy tej konfrontacji. - Trudno nie zgodzić się z tą tezą. Postawa Chrisa Harrisa może być decydującym czynnikiem na ostateczny wynik całego spotkania. Wierzę, że silniki, które dopasowywał ostatnio z Jasonem Crumpem spiszą się bardzo dobrze i Chrisowi nie przytrafi się już taka wpadka jak w Lesznie. Nie byłbym sobą, gdybym nie powiedział, że po cichu liczę, iż sprawimy w Tarnowie niespodziankę. Po prostu wierzę w swój zespół i zawsze będę. Obiecać mogę jedynie, że stworzymy fajne widowisko. A o tym, kto okaże się lepszy, będziemy mogli mówić w niedzielę o około godziny 19 - skomentował Jarosław Dymek.